Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2015, 22:44   #10
goorn
 
goorn's Avatar
 
Reputacja: 1 goorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znany
Gergo nie umiał czytać.
Znał różne magiczne sztuczki, potrafił strzelać z procy, w potrzebie potrafiłby uciąć kilka palców sierpem, dzięki wędrownym artystom nauczył się nawet stawać na głowie, co przy jego gadzim pysku i mizernej masie nie było specjalnie trudne, ale czytać - nie potrafił.
Zbyt onieśmielony by dopytywać o szczegóły podpisał dokument zamaszystym krzyżykiem i schował za pazuchę. Szczęśliwie, otyły rekrutujący rzucił mu nazwę gospody do której musiał udać się na spotkanie, inaczej Gergo z Gildii wyszedłby równie uświadomiony, jak w chwili gdy przekraczał jej próg.
Mały kobold błąkał się po mieście szukając szyldu ze złotym rogiem. Starał się patrzeć po nogi i unikać wrogich spojrzeń. Nie chciał sprowokować niczego więcej od obelg i kpin które spadały zewsząd, niemniej musiał czasem gwałtownie odskakiwać przed ciężkimi buciorami życzliwych mężczyzn.
Rozumiał to świetnie, ba, będąc na ich miejscu sam nie oszczędziłby sobie razów. Wiedział co wysocy myślą o jego rasie i będąc szczerym wobec siebie, w zupełności się z nimi zgadzał. Koboldy to małe, plugawe, złośliwe stwory, bez wyjątków.

Do gospody Gergo wchodził dwa razy. Pierwszy raz, nim zdążył się nawet rozejrzeć, został złapany za wątłe ramię i wyrzucony na ulicę. Szybko pozbierał się z błota, oczyścił ubranie, sprawdził czy jego ropucha jest cała (nawet nie przerwała swojej drzemki) i spróbował ponownie, tylko tym razem, nauczony doświadczeniem, od progu skrzeczął, że jest najemnikiem i przyszedł tu na spotkanie.
Karczmarz zdecydował się ostatecznie wpuścić kobolda, zaznaczając przy tym, że jeśli spróbuję cokolwiek ukraść, to pourywa mu nogi z dupy.

Do spotkania pozostało jeszcze mnóstwo czasu, więc Gergo usiadł sobie w kącie i zatopił się w myślach. Powoli docierało do niego na co się zdecydował, opuszczając znajome, bezpieczne miejsce. Skłamałby mówiąc, że nie żałuje. Żałował bardzo i bał się, a gniewne spojrzenia rzucane mu nawet w tej nieco pustawej karczmie nie wróżyły mu zbyt dobrze.
Z drugiej jednak strony, był podekscytowany i niecierpliwy. Już za kilka chwil dostanie swoje pierwsze zadanie, dowie się jakich odważnych czynów ma dokonać. Nie obchodziły go szczegóły kontraktu i tak nie wiedziałby, czy są korzystne. Chodziło tylko o robienie czegoś, co nada jego osobie jakiegoś znaczenia.
Za chwilę pozna też swoją kompanię i być może, być może zaakceptują go, być może – zachłysnął się szalonymi myślami – nawet potraktują jak swojego, jak równego sobie.

Do karczmy powoli zaczęli schodzić się młodzi, nieco zagubieni ludzie, międląc w rękach kontrakty. Gergo pospiesznie wyciągnął za pazuchy swój – identyczny. To było to, ten moment. Usiadł nawet odrobinę bliżej grupy, próbując im się lepiej przyjrzeć, zerkając ukradkowo. Nie był zbyt dobry w odróżnianiu ludzkich twarzy, początkowo wszystkie wydawały mu takie same. Wszyscy byli przeraźliwie wysocy, ale kiedy usiedli, nie robiło to już takiego wrażenia. Bardziej charakterystyczny wydał się koboldowi tylko jeden, wysoki z rudawą strzechą na głowie, który wyglądał zaskakująco nieporadnie jak na człowieka. Inny z kolei miał szczura na ramieniu i Gergo odruchowo się oblizał. Szczurze mięso to prawdziwy smakołyk.
Czekali na kogoś i Gergo czekał razem z nimi, łowiąc strzępki rozmów i szepty. Chciał usłyszeć coś o naturze ich zadania.

Koboldy? Koboldy...

Gergo zastygł w bezruchu na dobre kilka minut.

- Koboldy...Dobrze. - wysyczał wreszcie.
 

Ostatnio edytowane przez goorn : 09-04-2015 o 23:07.
goorn jest offline