Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2015, 15:54   #93
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



W samochodzie


- Noo... Może być... W sumie... Kto by lubił elfów? - wzruszył ramionami. Jakoś nie znał nikogo normalnego kto by ich lubił. Nawet wizerunek w grach i folmach jakie znał wcale go nie rajcował. Banda nadętych, wożących się smutasów. Tutaj jeśli Ada też tak miała to się całkowicie z nią zgadzał. - No ale elfki to co innego... - mruknął kiwając z uznaniem głową do wspomnień o elfkach bazujących na tej samym źródle wiedzy co poprzednio. Akurat żeńska część tej skośnouchej populacji jawiła jemu i o ile wiedział nie tylko jemu jako zdecydowanie bardziej atrakcyjniejsza. A w końću jechali do miejscowej królówki elfów i elfic więc zdaje się powinna sie reprezentować całkiem interesująco. Był to ten aspekt wizyty w Instytucie który przemawiał właśnie za zaczęciem wizyty właśnie w tym miejscu.

- Kto to wie... Może któraś kiedyś z którymś co nie powinna albo co... Wiecie... Jakieś babskie sercowe sprawy... Kurewsko śliski temat jak na takich wysokich stołkach o jakich mowa... - podzielił się ze znajomymi swoją refleksją na ten temat. Jakby się okazało, że sprawa między tymi dwiema foczkami na wysokich stołkach rozbija się o jakieś sercowo - łóżkowe sprawy z ich przeszłości to kućwa cokolwiek by nie odkryli to będzie kijowo. - Ale to w sumie nas nie powinno obchodzić. Niech Adrian potem duma co z tym zrobić i te wysokie stołki załatwią to między sobą. Tak tylko mówię, że może być różnie i nerwowo... - wzruszył ramionami zamykajac ten rozdział. Zajął się następnym.

- A wiecie co jeszcze myślę o tych naszych zaginionych? Bo tak sobie podumałem... Jakby to dajmy na to mi tak łazili po złomowisku... - głos mu ciut stężał a nozdrza poruszyły się na chwilę w tę i z powrotem. Jak kazdy drapieżca Roy był dość terytorialny i swój rewir, zwłaszcza złomowisko które uważał za odpowiednik krokodylej nory czy godzillowego gniazda, traktował i bronił bardzo osobiście. Więc gdy tylko pomyślał, że ktoś coś by mógł tam łazić bez pytania i jeszcze coś może bruździć to już sie robił poddenerwowany co własnie było widać.

- ... Więc jakby mi tam tak łazili a jeszcze mnie złapali na tym czym nie chciałbym być złapany... - tu znów zrobił przerwę bowiem Roy nie wnikał za bardzo co sie dzieje na złomowisku no ale różne rzeczy się tam działy. I różnych gości miewiał co przychodzili w różnych intencjach. Niekoniecznie pozbyć się starej pralki czy bryki.

- ... No to se tak myśle, że bym sie nie patyczkował z nimi. Odpowiednia kulka w łeb prędzej czy później. Nie ma co bowiem ich trzymać jak już widzieli co nie trzeba. A potem... Mówisz Angie, że po mieście żadnych ciał nie ma? No to się nie martw, to jeszcze nic nie znaczy. Może jednak ktoś ich dupnął. Jak ja bym ich dupnął to bym ich ciała wywiózł na bagna. Bagna są pojemne, każdą ilość dowolnie wielkich ciał przyjmą i ślad nie zostaje. Trzeba tylko wiedzieć gdzie je wywalić. Ja wiem. Ale wiecie. Nie tylko ja tak znam bagna... - podzielił się z nimi myślą która błądziła mu od jakiegoś czasu ale dopiero teraz udało mu się ją złapać, doprecyzować i wyrazić. Tak przy wszystkich i w tłumie to miewał kłopoty z odpowiednią koncentracją ale jak tak był właściwie u siebie i ze swoimi...

- Ale jest jeszcze coś... Ja myślę, że ani Furie ani elfy ich nie skroiły. Jak dla mnie... No wiecie, ja to widzę tak: Jakby powiedzmy Angie zaczęła sie bujać z jakimś palantem co mnie wkurwia to bym tłumaczył póki się da ale potem jakby przeginał palant to bym go pognał. Chyba, że coś by się stało to wówczas bym go skasował. Wiecie by nie bruździł i spokój był znowu. Ale do cholery, nawet wtedy nie ruszałbym Angie. Bo ona jest swoja. Od nas. - Roy nie był skomplikowanym facetem i wszystko przerabiał na swoją modłę. Jednak zdawał sobie sprawę, że nie zawsze takie jego prywatne przerabianie jest skorelowane z relacjami i reakcją z resztą świata. - Dlatego może być różnie ale myślę że tego nie zrobiły ani Furie ani elfy. Tylko ktoś trzeci. Ktoś kto jest na tyle mocny by przynajmniej z zaskoczenia zneutralizowac parkę takich jak my. Nawet jeśli jeszcze nie mieli w pełni rozwiniętych mocy. Więc raczej odpadają chyba normalsi. Zwłaszcza tacy nieuświadomieni. Więc albo właśnie młodzi wpadli gdzieś gdzie bardzo niepowinni i to coś ich capło... No albo nie wiem... Ktoś potrzebuje kości wilkołaka czy co? - wzruszył ramionami na koniec. Kończyły mu się pomysły co sądzić o całej tej sprawie. Czuł jednak potrzebę wygadania się w tej sproawie korzystając z okazji, że może bo z elfami ciężar rozmowy pewnie weźmie na siebie pozostała dwójka. Poza tym jak coś jednak głupio kumał to wolał by zostało to między nimi i mu to przy okazji bez świadków wyłuszczyli.

---

- No wiesz... To złomowisko w końcu... Żadko mi się trafiają sprawne rzeczy... - zwrócił uwagę kumpeli na widok fotki auta w telefonie. Choć musiał przyznać, że miała rację. Auto sprawiało niezbyt pozytywne wrażenie. I własciwie to był wrak. Ale on, Roy Atkinson, widział w niej potencjał! Miał wizję! A gdy Steve potwierdził, że jest szansa jej urzeczywistnienia i Angie zgłosiła sie do pomocy aż prawie podskoczył z radości w fotelu.

- Widzisz Angie?! Mówiłem Ci, że Steve się zna! - krzyknął radoścnie jakby przed chwilą albo kiedykolwiek wcześniej dziewczyna twierdziła co innego. - I prowiant mówisz Angie? Wiecie co? Właściwie to można zrobić grilla. U mnie. Dziś w nocy albo jutro... Ja browar i mięcho mam. Grill się zrobi. Obejrzymy razem tą brykę. Na spokojnie. Zobaczymy z bliska co się da nią zrobić... A poza tym dawno was u mnie nie było... - to czy dawno była rzecz względna. Ale jak Roy kogoś lubił to się nawet gościnny robił. Co prawda jego "zamek" przypominał typowo redneckową drewnianą chatę z werandą z głębokiego Południa tyle, że w otoczeniu rdzewiejącego złomu z pobliskiego złomowiska. Ale na grilla miejsca i czasu było aż nadto. A i będzie można pooglądać na spokojnie tego Dodge'a. I jakby coś wyszło ze sprawą to też można było o tym pogadać bo prócz Jay'a no i jego gości nikt tam nie pownien się szwendać.



Roy w komnatach królowej


Godzilla, rozentuzjazmowany poparciem przyjaciół do pomysłu przeróbki jego nowego samochodowego znaleziska oraz zbliżającym się grillem do którego już się zdążył zapalić i napalić przejechał większość drogi całkiem grzecznie. Jak na swoje możliwości. Jednak zaparkował po mistrzowsku. Dodał gazu i KITT wyrwał do przodu jakby startował do wyścigu a nie miał zamiar parkować. Na krótkich, parkingowych prostych pod katem 90* Roy udowadniał, że jest Kierowcą a nie jakimś operatorem niedzielnej kieorwnicy. Rozpędzał maszynę do oporu i skręcał prawie w ostatniej chwili aż pisk i dym szedł spod opon a pojazd przechylał się pozornie niebezpiecznie choć pod wspólną kontrolą KITT'a i Godzilli.

Na sam koniec dał dosłownie czadu gdy palna guma opon przeryła przez wciąż rozgrzany dziennym słońcem asfalt i czarny Buick zatrzymał się idealnie na środku miejsca parkingowego na honorowym miejscu w pobliżu wejścia po obrocie o 180*. Roy był torchę niezadowolony. Normalnie z KITT'em robili ten numer parkując w ten sposób pomiędzy dwoma stojacymi maszynami. Wówczas to wyglądało i do cholery było to zdecydowanie bardziej emocjonujące i widowiskowe niż teraz na właściwie pustym parkingu.

No ale jednak ktoś na nich czekał i okazało się, że Chris już też jest. - Szkoda, że nie mówiłeś, że tak od razu tu jedziesz. Byśmy się pościgali... - mruknął do niego wesoło olbrzym w ramach powitania. Idąc jednak za tym chyba pracownikiem Instytutu stoponiowo się tonował i wyciszał. Wiedział, że nadszedł moment by to inni przejęli cieżar rozmowy. No chyba, że zaczęłoby się coś dziać... Albo ktoś coś do nich miał... To wówczas był gotów wkroczyć do akcji z całą stanowczością swoich argumentów. A miał ich trochę na takie okazję.

Widok prywatnych argumentów tej elfickiej wróżki naprawdę zrobił na nim wrażenie. - No niezła chawira wam powiem... To lekarze tyle zarabiają? Kurde może i ja bym zostal lekarzem? - mruknał cicho do swoich towarzyszy. Przypomniał sobie jednak że lekarze to mają jakieś specostwa. Chwilę dumał do czego by się nadawał. I nagle go olśniło. - O! Mógłbym być tym, no... Transplantorem! Temu odciąć, tamtemu dociąć, tu oderwać, tam skrócić... No coo... Mam już w tym wprawę... Myslicie, że by mnie wzięli? - spytał zaciekawiony. Roy w swojej burzliwej historii próbował już różnych zawodów i profesji nim wylądował w końcu na swoim przyjemnym i przez siebie lubianym zabagnionym złomowisku ale nadal miewał różne "pomysły na biznes". Choć gdy się dzielił z nimi z dwójką najbliższych przyjaciół jakoś najczęściej wkrótce stwierdzał, że na złomowisku mu będzie jednak lepiej.

O ile jednak "chawira" zrobiła wrażenie na Kierowcy to już jej gospodyni zdecydowanie przykuła uwagę mokola. Skupił się na byciu cicho i nieodzywaniu się oraz nie przewróceniu niczego lub nie daniu komuś w zęby. A postać rozłożona leniwie na tej leżance świetnie się do tego nadawała. Wygląd i poza kobiety budziła w Roy'u dość niskie i włochate isntynkty. ~ Noo niunia... Aaaleee suczysz na całego... ~ pomny jednak na to gdzie i z kim rozmawiają no i o ostrzeżeniu Angie stał spokojnie tuż za parą swoich kumpli. I tak był od nich wyższy więc widział wszystko co trzeba.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline