Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2015, 21:34   #82
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Joe patrzał na ulicę przed nim. Przeczesał dłonią włosy i założył kapelusz który spadł mu na kolana podczas całego pościgu. Mógł wyraźnie słyszeć strzały bitwy która rozgrywała się w barze. Nawrócił i ruszył w kierunku baru planując się zatrzymać na skrzyżowaniu by zobaczyć jak się sprawy mają mówiąc.
- Wracamy po wiesz kogo. Oszczędzaj amunicję, nie chce widzieć heroików. - myśl dokończył w myślach “Bohaterowie i świry umierają pierwsi”
- Jak stoisz z ammo? - zapytał nie spuszczając oka z trasy mając gdzieś drącą się, a raczej piszczącą w niebogłosy Natalie. Nie było czasu zajmować się dziećmi. Mieli misję do wykonania i tylko ona się liczyła, a dziewczyna? Dziewczyna była zbędnym obciążeniem na drodze do celu. Gdyby był w pełni zmysłów wcześniej nigdy by nie pozwolił na dokoptowanie jej do ekipy. Nie płacili mu za niańczenie. Jaka szkoda, że nie dostała zbłąkanej kulki… te łaszki co miała na sobie były w końcu coś warte. Cóż, trzeba będzie jej załatwić lokum i jakieś życie w tej zapomnianej przez atom mieścinie skoro już tu jest. Handlarz warknął gniewnie. “Tyle problemów przez jedną dziunię.”

- Wracamy. - powtórzył z uśmiechem psychopaty Dickson. - Mam dwa pełne magi do klamki i następne w chuj w plecaku. - odpowiedział na pytanie handlarza Trevor odbezpieczając klamkę. - Zajedź jak blisko się da. Nie wysiadaj z wozu. Ja wyjdę, przejmę kogo się da i wracam. Tylko nie wdawaj się w strzelaninę Joe. - rzucił jeszcze nabuzowany jak ćpun z Vegas rewolwerowiec.

- Nie, jedziemy zrobić rozeznanie. Jak zobaczymy co jest w kuchni podejmiemy decyzję. - odparł Doberusk na propozycję rewolwerowca i kierował swój pojazd na skrzyżowanie, a właściwie tak planował zatrzymać wóz, by tylko połowa wystawała zza budynku. Dość by zrobić rozeznanie co się tam wyprawia, i jakie są szanse przeżycia paczki. Nie będzie przecież szarżował w nieznane. Co to to nie. W przeciwieństwie do Trevora był zrównoważony. Choć jeszcze wiele mu brakowało do słynnego Schultzowego spokoju, to był na najlepszej drodze ku temu.Rozeznanie, nic więcej, nic mniej. Planowanie przyjdzie jak pojawią się dane.

- Ciężko pewnie przetrwać w Schultzowym świecie bez grama jaj, co Joe? - zapytał Dickson z uśmiechem. - Ja naprawdę mogę to zrobić. Wyjść, zabrać kogo się da i wrócić. Jak uznasz, że nie dam rady weźmiesz mój i Jeda wóz, odjedziesz i przez resztę życia będziesz się martwił czy snajper skryty kilometr dalej zaraz nie wpakuje Ci kulki. To o nim, bo ja jestem spokojniejszy, rzecz jasna. - Trevor zaśmiał się spoglądając przez okno.

Joe nawet nie obdarzył rewolwerowca spojrzeniem, ani żadną reakcją. Pozostawało jechać i mieć nadzieję, że paczka jest bezpieczna, a rewolwerowiec? Typ gaduły który nie umie się zamknąć. Beznadziejna cecha na handlarza, ale co począć. Nie dla tych brakujących predyspozycji go zrekrutował. Dobrze strzelał i póki jego strzały sięgają celu, póty był użyteczny. Choć musiał przemyśleć ostatnie bezsensowne marnowanie amunicji w jego wydaniu. Strzelać na pokaz kiedy wozem tak trzęsie? Handlarz miał mózg, Trev mięśnie. Tu potrzebne było planowanie, a nie bezmyślna brawura.
 
Dhratlach jest offline