Sinclair zaklął w myślach. Kobieta, torebka? Grabę? Ich Grabę? Coś tu śmierdziało, a to się Johnowi nie podobało. Tym gorzej, że już wsiadła do samochodu, który oddalał się z piskiem opon. Kim ona była i jakim cudem powaliła tego mięśniaka damską torebką?
- Psia mać... - odezwał się w końcu - Idziemy do Graby, trzeba go sprawdzić, czy dych... znaczy, że jest cały. Rozglądaj się, czy wokoło nie ma innych niespodzianek.
Po chwili ruszył przed siebie, odstukując laską okolicę, by jak najszybciej znaleźć się przy swoim, bądź co bądź, "kumplu". |