Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2015, 15:21   #5
Egzio
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Ochroniarz natychmiast rzucił się do ucieczki, agenci FBI ruszyli tuż za nim.
Hannibal podniósł się z krzesła i spojrzał na martwą ofiarę w okół której tworzyła się olbrzymia kałuża krwi.
- Świetny występ panie Insigre. - rzucił w stronę nieboszczyka Hannibal - Doprawdy świetny, zasłużone oklaski.
Po czym obrócił się i spokojnym krokiem ruszył w stronę drzwi wyjściowych poprawiając krawat w garniturze, w operze nie było już nikogo, wszyscy uciekli, ale zapewne za chwilę miała nadciągnąć policja razem z karetką.
Lecter wyszedł z budynku, na zewnątrz padał deszcz i atmosfera była co najmniej ponura, a w okół opery stało kilkunastu przerażonych ludzi w ciszy, z lekkimi szmerami obserwując budynek opery i czekając na przyjazd służb bezpieczeństwa.
Lecter dołączył do niewielkiego tłumku, obserwowanie takich zdarzeń sprawiało mu nielada przyjemność.
- Zwierzę, potwór, nie człowiek! - krzyknął jakiś oburzony, starszy mężczyzna wymachując groźnie pięścią w stronę budynku opery, jak gdyby krzyki oburzenia miały cokolwiek zmienić - Powinni przywrócić karę śmierci! Wymordować tych potworów! Wszystkich! Jak jeden mąż.
Kto był większym zwierzęciem? Człowiek który zamordował artystę? Czy ludzie którzy wyrażali swe oburzenie za pomocą krzyków, wymachiwania pięścią, zażartych dyskusji, wierząc ze cokolwiek w ten sposób zmienią? Dla Hannibala odpowiedź była oczywista.
Ochroniarz rzucił się do ucieczki, tuż za nim pobiegli agenci FBI rozdzielając się na różne strony. W dobrym kierunku pobiegł jedynie Henry, który ujrzał mężczyznę zrzucającego z siebie koszulę ochroniarza i biegnącego desperacko w kierunku awaryjnych drzwi wyjściowych.
- Tu nie ma nikogo... - usłyszał głos agentki Johnosn w swojej krótkofalówce, przyłożył ją do ust nadal biegnąc za mordercą.
- Drań wychodzi tylnymi drzwiami awaryjnymi - krzyknął po czym wyskoczył na zewnątrz, rozejrzał się na prawo i lewo i ujrzał mężczyznę desperacko uciekającego po stronie prawej kierującego się w stronę jednej z Nowojorskich ulic.
- Na ziemię bo strzelę! - krzyknął Henry nadal biegnąc za mordercą przez ciemną alejkę, mężczyzna nie posłuchał, tak więc Henry wypuścił strzał ostrzegawczy - NA ZIEMIĘ KURWA!
Morderca obrócił się na jednej pięcie i wyciągnął swój pistolet zza pasa celując prosto w Henrego, wystrzelił trafiając go prosto w lewe ramię po czym ponownie rzucił się do ucieczki, Henry wypuścił z dłoni pistolet i upadł ranny na ziemię próbując zatrzymać prawą dłonią krwawienie.
- Kurwa mać.... prawie mnie zabił... - wysapał, obraz przed jego oczyma zaczął stawać się powoli zamazany.
 
Egzio jest offline