- Henry... - podbiegła do niego. Mordercy już nie było. -Kurwa, nie waż mi się umierać, zrozumiano? - oczy jej napełniły się łzami. - Prześlijcie karetkę na Pall Mall Street. Tylko się pospieszcie, mamy postrzelonego gliniarza. - oderwała fragment sukni i próbowała zatamować jego krwotok. Widać było pewien obłęd w oczach. Znów nastąpiło morderstwo, znów nie udało im się uniknąć krwi... a teraz Henry. To było dla niej za dużo... - Henry mów do mnie. - szepnęła, gładząc jego włosy. - Nie możesz zasypiać... - |