Dzięki dobrym kontaktom Corvusa ze śmieciarzem wystarczyło, iż Morryta posłał gońca, by Gerhardt niezzwłocznie stawił się w świątyni. Do dyspozycji Ernsta oddano pustą mnisią celę, do której pośpiesznie wstawiono dwie ławy. Prycza i klęcznik oraz niezbyt udatny drzeworyt komety z dwoma ogonami dopełniały umeblowania. Drzwi do celi były z nieheblowanych desek, zamykane na skobel. Okienko malutkie, z gomółkami ze szkła ze skazami osadzonymi w ołowiu wychodziło na ogród zielny. Było przedpołudnie i niemal wszyscy akolici i mnisi byli poza swoimi kwaterami, więc na korytarzu,w ogrodzie i okolicy panował cisza.
Gerhard miał zapach przypominający wodę z kanału, którego eksploracja była zapewne częścią jego pracy. Na wytłuszczonej, połatanej kurtce skórzanej widać było ślady wody; podobnie na twarzy widniały szare smugi, jakby ktoś szybko pragnął doprowadzić się do ładu i zapomniał o tym, że ma brudne ręce.
Jego oczy były oczami człowieka złamanego. Ciało, pomimo niedożywienia i zaniedbania, nie wydawało się chore, cera była zdrowa. Musiał mieć bardzo silny organizm, bo u śmieciarzy różnego rodzaju choroby skórne i przewlekłe dolegliwości były na porządku dziennym. Nie okazywał niezgrabności w kontaktach społecznych; właściwie Ernst odniósł wrażenie, że etykietę wpojono w niego tak mocno, że teraz postępował zgodnie z nią bezwiednie.
-Brat Corvus powiedział mi, że mam ci opowiedzieć historię mojego zranienia - w jego głosie nie było śladu służalczości, typowego dla nieobytych z ważnymi ludźmi marginesu - byłem w nocy koło cmentarza, zamyśliłem się. W ostatniej chwili usłyszałem skrzypnięcie lakierowanej skóry. Gdyby nie to, napastnik poderżnąłby mi gardło. Miał maskę, ale jego dłoń widziałem wyraźnie. Miał ślady jak człowiek biegły w walce, a na małym palcu nosił pierścionek, który niegdyś nosiła Biała Utra. To cienki, srebrny pierścionek z niezbyt dobrze przyciętym akwamarynem. Mam dobrą pamięć do takich drobiazgów; czasem coś takiego ześliźnie się przy myciu i z pomyjami wyleją to do kanałów, jak się wie, komu zwrócić, ma się dobre znaleźne.
-Samą Utrę dwa dni temu przyniosłem do kostnicy. Miała bielszy ślad na palcu - jej zabójca ukradł jej pierścionek. Chyba się nie broniła - ktoś musiał ją zabić z zaskoczenia. Nie miała na sobie ubrania, więc albo ktoś ją rozebrał, albo rozebrała się sama. Znaczy się, mógł ją zabić klient. |