Ponti był odrobinę zaskoczony, że dotarcie do samego centrum tego przeklętego miasteczko było aż tak proste. Wyłączył latarkę i rozprostował dłonie niczym ptak. Niezła rozgrzewka. Przyjrzał się temu bardakowi - miejsce wyglądało na nie mniej opuszczone niż domek przy moście. Sołtysa chyba nie było w domu, a przynajmniej nie w tym wymiarze. Ponti popatrzył, a to na dom, a to na swoich towarzyszy. Był zadowolony, że żyli - przynajmniej w zakresie Williansa i Lili, bo ta trzecia to chyba nawet nie była człowiekiem. Erik pomimo szaleństw otaczającego go świata nie zatracił możliwości logicznego i racjonalnego myślenia. Wbrew zasadom logiki i doświadczenia życiowego byłoby przyjęcie, że ktokolwiek z grupy widzącej jak łeb nauczyciela pękł na takie drobne, drobniusieńskie kawałeczki mięsa byłby szybciej po drugiej stronie nieruchomości niż on i jego grupa. No... jeszcze jakby to był Goro to może i miałby wątpliwości, bo skośniak był szybki, przynajmniej dopóki żył. Ale nie ta dziewczyna! Nie pamiętał co prawda jak się nazywała, ale doskonale pamiętał, że ona i dwie inne odbiegły w kierunku bramy. Niemalże w przeciwnym kierunku niż on, Willians i Lili.
Innymi słowy coś nosiło twarz tej dziewczyny, simulacrum stworzone, żeby szydzić z nich, zwiastowanie drapieżnego kosmosu. Erik nie wyrażał jednak na głos swoich twierdzieć. Z tego co zaobserwował była to istota z goła inna niż Darth Harvest. Była z pewnością simulacrum włącznie z mięsem i krwią krążącą w jej żyłach - wszystko zostało idealnie skopiowane, a więc kiedy to coś pokaże swoje prawdziwe, krwiożercze jestestwo? A może jest to jedynie odbicie dziewczyny, która zginęła po czym została odtworzona przez nieznane siły bez konkretnego powodu? Jedno było pewne: Erik nigdy w życiu nie pozostanie sam na sam z tym czymś noszącym twarz dziewczyny z klasy (dobrze by było jakby ktoś przypomniał jak ona się nazywa) i nie pozwoli, aby Willians albo Lili przypadkowo pozostali z tą nadprzyrodzoną istotą.
- To wolicie zapytać o drogę do domu Nieumarłego Sołtysa, czy Demonicznego Wikarego? - zapytał całkiem rozluźniony (ale równocześnie o czujnym wzroku) Ponti wskazując a to na Dom Partii, a to na Świątynię Zagłady.
- Ja jestem za opętanym proboszczem. - powiedział Willians, a Lili po chwili dodała:
- Jeśli wybór pada na proboszcza...to wiedzcie, że coś się dzieje. - ta druga dziewczyna zupełnie nie odzywała się tylko starała się być jak najbliżej Erika. Erik pokazał jej zresztą, żeby go nie dotykała, a jak jednak będzie chciała to ją lekko odsunie mówiąc, że jak jedno z nich się przewróci to lepiej, żeby drugie stało, żeby pomóc. Oczywiście blefował, bo Erik pomaga tylko ludziom, a nie konstruktom astralnym stworzonym przez byty spoza czasu! Taki już był, taki miał styl. Spokojnie odparł:
- No dobra, to chodźmy zobaczyć jak te szatańskie skurwysyny zbezcześciły kościół. - o ile latarka nie była przydatna w tym miejscu, bo było dość światła z gwiazd to ją wyłączy. Włączy dopiero, gdyby we wnętrzu świątyni panowały ciemności - lepiej nie wpaść w jakąś dziurę. Albo na jakiegoś ukrytego Człowieka Ćmę, czy inne Łyse Prawdawne Grozy. Któż mógł przewidzieć co czyha tuż za rogiem? W trakcie (szybkiego) pochodu do świątyni zagaił:
- Macie jakieś teorie? Szatan? Kosmity? Anomalia czasoprzestrzenna? Żywe trupy? Mnie to narazie przypomina Silent Hill, a to chyba podlega pod Szatana, nie? |