Znów biegła. Pędziła przed siebie ile sił byle jak najdalej od monstra, które wysiadło z radiowozu i prawdopodobnie deptało im po piętach. Miała nadzieję, że płonie, zwalnia i kona w niepojętych cierpieniach.
Nie odwracała się jednak, nie chciała marnować cennych ułamków sekund, nie chciała patrzeć na zwęglonego potwora. Tuż za nią był Thoma, słyszała jego kroki i oddech. Jakimś cudem oboje wciąż żyli. I przeżyją, ba, dożyją późnej starości opływając we wszelkie luksusy dzięki fortunie zarobionej na powieści i filmie o tej piekielnej wiosce - ta myśl dawała dodatkowego kopa.
Zafiksowana na ucieczce stosunkowo późno zorientowała się, że ktoś biegnie z naprzeciwka. Przez chwilę analizowała, co robić dalej - przecież mogła biec prosto w łapska jakichś obrzydłych psychopatów nie z tego świata! Z kilkusekundowych rozmyślań, właśnie w momencie, gdy trzeba było podjąć jakąś decyzję wyrwał ją głos. Głos któregoś z kolegów wołający Jima i Viktora! Usłyszenie imion jej wystarczyła, nie słuchała zbytnio tego, co chłopak dalej krzyczał. - Zawracajcie i spierdalamy ile sił w nogach! - wrzasnęła będąc już na tyle blisko, by móc rozpoznać biegnące na nią sylwetki.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |