- Wybierasz się gdzieś? - usłyszał za plecami. Drgnął, z dłonią na klamce, mimowolnie przekręcając ją. Odwrócił się, spokojnie, szeroko otwierając okno i mówiąc:
- Nieuprzejmie jest tak skradać się do ludzi. To raz. Dwa, jest duszno w pokoju. Trzy, miło widzieć, że jednak jesteś cały. Zniknąłeś dość niespodziewanie, a z pewnych powodów ciężko śledzić Twe poczynania - sarkazm przy ostatnim stwierdzeniu był lekki, ale zauważalny.
Chłopak stanął przy oknie, plecami do niego, patrząc na Kameleona, by w pewnym momencie spojrzeć na drzwi:
- Twój kolega? - skinąwszy lekutko głową w stronę drzwi, pytająco spojrzał na Kameleona...
... i wskoczył zgrabnym ruchem na okienny parapet, by rozpocząć ewakuację. Cztery. W rzeczy samej, wybieram się. Dach tego budynku desperacko mnie potrzebuje, podczas gdy tu jestem raczej zbędny. Żeby mój blef tylko zadziałał... |