Adam Swiat sie rozpadal, znikal. Jego mysli zdawaly sie zwalniac, przeplywac, tracily swoja spojnosc.
- Gdzie jestem? Deszcz, ciemnosc. - mysli cicho szeptaly do siebie. - Wstawaj Adam. Odpocznij chwile. Polkoziol, szachistka. Gdzie ja jestem? - wszystkie wspomnienia zaczynaly blednac, odchodzic. Ostatni wysilek woli aby to wszystko opanowac, spelzl na niczym, teraz pozostalo mu spokojnie zapadac sie, spadac w siebie.
Wciaz czul, ze powinien cos sprawdzac. Dowiadywac sie.
- Ciemnosc, spac. Gdzie ja jestem? - szeptaly mysli, resztki jego swiadmosci, zdawaly sie zagubione - Dokad ide? Kto mnie zabiera? Szachistka, blondynka, orly, istoty, kozly i magowie? Dokad ide? - tylko to zostalo ... Swiadomosc odchodzenia gdzies, bycia zabieranym. Zapadl sie w sobie ... obserwujac, bez mysli, ten bezstan... |