To były kurwa jakieś jaj. Z dwóch stron zbliżały się obrzydliwe monstra w starciu z którymi, zdaniem Suki, nie mieli żadnych szans a oni chcieli bawić się bohaterów?! To, że faceci mają nasrane we łbach, popisują się przed sobą i robią skrajnie bezsensowne rzeczy napędzani jakimś nagłym przypływem kretyństwo-rycerstwa bo nagle zdaje im się, że są nieśmiertelnymi bohaterami zdążyła już zauważyć. No ale żeby rzucać się na upiory z deską wyrwaną z płotu?!
Okazałą się, że chociaż Viktor ma trochę oleju w głowie przez co miała o jednego durnia do ogarnięcia mniej.
Nie czekała, aż zacznie się ta idiotyczna walka, w której zginęliby zapewne wszyscy, postanowiła działać. - Bierzcie ją sobie - krzyknęła w stronę zamaskowanych postaci wskazując na Lorette. Nie żeby miała coś do niej, po prostu chciała przeżyć a nie wyobrażała sobie tego inaczej, niż dając tubylcom to, czego chcą. Najwyżej będzie się smażyć w piekle za egoistyczne myślenie i niechęć do męczenniczej śmierci, trudno. - A ty rycerzu opuść sztachetę i nie rób nic głupiego - syknęła do Jima - to nie jest turniej na drewniane miecze.
Oczywiście i Thomas musiał coś odwalić. Bo jak inaczej nazwać zawrócenie w stronę płonącego zombie-policjanta? - Nie zgrywaj bohatera Thomas - powiedziała za oddalającym się powoli chłopakiem. W jej głosie dało się wyczuć troskę.
Miała nadzieję, że zamaskowana banda zostawi ich w spokoju, wtedy jedynym problemem byłby policjant, który o ile dobrze pójdzie spali się na popiół.
Marzenia...
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |