Huk dwóch wystrzałów rozniosła się po pomieszczeniu, a podażające za nim echo brzmiało jeszcze długo w obszernej sali bankietowej leżą Lasombra podobnie jak dwa słowa które je zainicjowała.
[i]- W nogi - powiedział Anthony gdy tylko koperta z listem z cichym stylowym uderzyła w blat stołu , a słudzy jego krwi wysłuchali natychmiast.
Strażnik zawalił się na ziemię z krzykiem na zmianę ściskając to jedna, a to drugą postrzegają nogę.
Szczenię Johanna zaczęło odgrywać sceny jak z jakiejś nędznej komedii, Anthony jednak całkowicie go zignorował wysłuchał jednak słów Adama "Don't shoot the mesanger" przysłowie które wbiło się w mowę śmiertelnych po obu wojnach światowych, przysłowie które powtarzali ci którzy walczyli o wolność by przypomnieć wrogowi o wartości ludzkiego życia. Tu nie miało zastosowania, walka którą teraz prowadzili nie była walką między dobrem, a złem, batalią między światłem, a ciemnością. Tu ścierały się dwie inne siły Prawo i Chaos, bo przecież, obie strony bezsprzecznie należały do strony zła.
Telefon zabrzmiał w dalszej części rezydencji ale nikt mimo krzyków młodego Malkaviana nawet nie sięgnął z miejsca. Anthony siedział na swym tronie z rękoma splecionymi pod gładko ogolonym podbródkiem, patrząc na wiojącego się na podłodze straznika z wyrazem gniewnego zamyślenia. - Zabierzcie go i odwiedźcie się co trzeba - powiedział krótko, a dwójka jego ghuli odstąpiła od tronu i podniosłwszy strażnika niczym kukłę, wynieśli go z pomieszczenia.
Sala wpatrywała się w Anthonego ale ten nie skomentował wydarzenia. - Wybaczcie Panowie, telefon- powiedział i skierował się w stronę natrętnego dźwięku aparatu. Telefonowano jednak nie do niego, a do jego gości.
Anthony wysłuchał dyskusji którą Adam, Morgan i przybyły chwilę później Johann prowadzili nad sluchawką telefonu. Bawiło go nawet to, że niby niczym sam ukrył się pod płaszczem niewidoczności, rozmówcy jakby nie zauważalnie, że stoi tuż obok. - Nie ufam magowi, nie chcę go w naszym miescie. - powiedział przebijając się przez sferę która przysloniła jakoby umysły towarzyszy. - Magowie i ich magia jest silna i nie przewidywana. Lupini z drugiej strony to tylko kły i pazury, niech ich urzyją, niech wgryzą się w naszego wroga. Mag obawia się ich siły oni obawiają się maga więc są sobie równi siłą. Obiecajmy Lupinom nasze wsparcie i niech rzucą się na Buffeta, a gdy nie będzie można się już wycofać zostawmy ich. Niech Lupini i mag zmierzą się ze sobą ten który zostanie będzie zbyt słaby by nam zagrozić. - przedstawił swoje zdanie prowadząc gości na powrót na salony. - Powiecie mi zapewne, że można tak uczynić także z magiem, ale trudno balansuje się na jednym ostrzu, a co dopiero na dwóch. - kontynuował mijając portret swej stwórczyni, której oblicze pogodził koniuszkami palców niczym twarz kochanki.
Sala gdy powrócili powitała ich na powrót całym pięknem i splędorem, kałuże krwi na podłodze usunięto, A kielichy na stołach były znowu wypełnione szkarłatem. Koło stołu stała też znowu Margarita która widać było czekała już na ich przybycie. - Ale przypuszczam, że po głowie chodzi wam jeszcze jedno pytanie " Co jest w liście który otrzymałem, sądząc przynajmniej po charakterze pisma, od zdrajcy? " i nie zawiodę waszej cierpliwości bo sam chętnie się tego dowiem- powiedział , zasiadając ponownie u szczytu stołu wyciągnął list z kieszeni marynarki i oddał się lekturze. Nie zajęło mu to jednak dlugo. - Widzę Johannie, że nie tylko mnie próbuje oczernić ten list. Według zapisanych tu słów nie tylko pragnę zagłady tu obecnych - tu wskazał na Adama i Morgana którzy zasiadłwszy na swoich miejscach znaleźli się jakoby między młotem, a kowadłem gdyż miejsca na krańcach stołu zajęli właśnie Anthony i Johann.- I raczycie mnie z Gerardem manować w zamian za współpracę nie ksieciem, a wręcz Sabackim biskupem Omahy. - skończył z nutką szyderstwa w głosie. Na tym zakończył swój wywód, list spoczywał na środku stołu niczym lśniący wabik na haczyku i czekał podobnie jak Marching na reakcję pozostałych.
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy |