Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2015, 17:19   #130
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Patrzyła jak drzwi do piwnicy otwierają się gwałtownie. Z politowaniem, jak żołnierz zwany Henrym unosi karabin i niszczy jej ubranie. Czerwona mgła, uwolniona z nogi wydziaranej opada woalem, zlewając się z barwą jej włosów. Słodki zapach, smak natarczywie płynący z głębin pamięci w stronę języka schowanego za klatką z zębów. Z ciekawością leniwego kota, ruchom warg, gdy mężczyzna nerwowo wykrzykuje ostrzeżenia, z uporem maniaka trzaskając o nieszczęsną framugę. Co te drzwi ci zrobiły? Zastanowiła się nad nieistotnym szczegółem, aż wreszcie ciężar zniknął z jej ręki, dając sygnał, że dziewczyna zmieniła status z "porwanej" na "w trakcie ucieczki". Traktowali ją śmiertelnie poważnie, skoro następnym co wpadło do pomieszczenia był granat. Bez mrugnięcia okiem, a przecież amerykański sen klasy średniej miał zostać właśnie rozwiany i spłynąć razem z właścicielami po ścianach. Obrońcami ludzkości to oni nie byli. W takim razie czym? Bandą wojaków trzęsących się, że groza przyczajona w mroku rozerwie ich na strzępy... a wystarczyło pójść grzecznie zobaczyć, czy wirowanie się skończyło. Nie drażnić, udawać, że nic się nie dzieje, na pewno nie kusić bliskością krwi, spływającą teraz strużką po zakamarku umalowanych czernią ust. Spokrewniona zmrużyła oczy, otoczenie drastycznie zamarło. Pająk, klatka po klatce, poruszał odnóżami poprawiając utkaną pod sufitem pajęczynę. Żarówka przestała płynnie emitować światło, migotliwie dając znać o pulsującym zasilaniu. Granat wciąż zmierzał w kierunku podłogi. Wesoło koziołkował w locie, jak śnieżka rzucona przez bawiące się dziecko.

"Odpuść", "odpuść" kołotało w umyśle wampirzycy z uporem i cierpliwością kropli drążącej skałę. Nie rozumiała skąd ten głos, podważający doskonałość planu wejścia do salonu razem z ościeżnicą. Gdyby chociaż zachęcał do złapania granatu, wrzucenia go przez dziurę wybitą w ścianie, mogłaby to pojąć, ale nie "odpuść", "odpuść". Brzmiące jak Вера, uparte jak Вера, równie bezużyteczne, jak jej wesoły uśmiech na tężejącej twarzy. Глупа, zawróciła w połowie pomieszczenia, z krótkiego rozbiegu doskakując okna.

Nastolatka była już zewnątrz. Brunatna plama rosła na jej spodniach. Krwista roślina wydawała pąki i zakwitała wydając na świat płatki o nierównych krawędziach. Золa zarzuciła ją sobie na plecy i pomknęła w ciemność, w dal. Upewniając się, że fioletowa jest w stanie sama utrzymać się szyi, nie zwalniając tempa zamieniała się w wilczycę. Nabierając prędkości, rzuciła warkliwe.

- Puścisz, a pozwolę im cię dopaść.
 
Cai jest offline