Gdy wszedł do pokoju, wszystko wydawało się jakieś zamazane. Widział grupkę osób siedzącą w głębi ogromnego pomieszczenia. Z jednej strony był bufet, przynajmniej tak to wyglądało – przy nim też siedziało kilka osób, prawdopodobnie ci którzy już dostali się do załogi. Przywitał się i przedstawił nie bardzo pamiętając jak się tu znalazł.
- ...galeonu „Smok”... - gdy usłyszał słowo galeon momentalnie się opamiętał. Przypomniał sobie gdzie jest i, że to jest jego pierwszy krok, miejsce w którym nie może sobie pozwolić na potknięcia. Nawet jeżeli ma zacząć od dna, wespnie się tak wysoko jak da radę. - ...będę dowodzić eskadrą złożoną z tych dwóch statków „Smoka” i dopiero co zwodowaną pinasą „Złoty Smok”, której kapitanem będzie Menalon Blasea. - Wskazał na blondyna siedzącego obok.
Z każdym słowem był coraz bardziej pewny tego co robi. Ostrość mu wróciła, ale zamiast rozglądać się po pomieszczeniu, wyprostował się i skupił się na siwym mężczyźnie zadającym pytania.
- Ten to czarodziej sprawdzi twoją prawdomówność. - wskazał na mężczyznę siedzącego po jego prawej stronie. - Czy jesteś ścigany przez prawo?
- Nie, Kapitanie. - odpowiedział szybko z należnym szacunkiem – Nigdy nie byłem nawet podejrzany o przestępstwo. - spojrzał szybko na czarodzieja w pięknej szacie. Nie było to potrzebne – nie był ani ścigany ani karany.
Po tym pytaniu odezwał się blondyn.
- Jakie są twoje umiejętności uprzedzam, iż sprawdzone zostaną przez mojego pierwszego oficera i bosmana. - Mówiąc to wskazał na nieprzedstawionych do tej pory.
- Tak jest, Kapitanie! – skinął głową do blondyna. - Jestem dobry w używaniu lin i wspinaczce. Potrafię się wspinać, utrzymywać równowagę no i oczywiście pływanie nie jest mi obce. Poza tym, jestem nie najgorszy w otwieraniu zamków, co przy pewnych sytuacjach może się przydać. Jestem też w stanie rozmontować pułapkę jeśli będzie taka potrzeba. - powiedział to wszystko na jednym tchu, wziął głęboki oddech i kontynuował. - Pragnę również dodać, że lwią część mego życia spędziłem pomagając w stoczni i na kutrach lub łodziach w moim rodzinnym mieście. - po czym zamilkł spoglądając to na bosmana i oficera, to na blondyna.
- Dobrze, więc zacznijmy od najprostszych spraw, wymieniaj po kolei wszystkie żeglarskie węzły i wiąż je. - zagrzmiał basem bosman. Widać było, iż był ukontentowany wiedzą i szybkością splatani węzłów przez Vincenta. potem przeszedł do głębszych tajników żeglarskich komend pokładowych i manewrów. Gdy Vincent odpowiadał cały czas się uśmiechał i kiwał głową. Odpytywał dość długo, potem chwilę poszeptał kapitanami.
- Jak radzisz sobie z walką, w czym jesteś najlepszy? - znienacka zadał pytanie Pierwszy.
- Dobrze czuje się walcząc kordem. – potrząsnął wiszącym u pasa ostrzem – Choć zdecydowanie najlepszy jestem w walce na krótki dystans. Na przykład rzucając. Czy mógłbym? - Dodał, wyciągając rękę. Bosman wyciągnął nóż do rzucania i dał go Vincentowi. Ten zbliżył się do stołu komisji i rzucił podanym mu nożem do beczki, celując w środek.
To był prosty rzut trafił w okolicę środka beczki. Bosman sam cisnął nożem trafiając tuz przy nożu Vincenta.
- Teraz rzucaj. rzekł bosman podając mu cztery noże - masz cisnąc jak najbliżej mojego noża.
Vincent ucieszył się gdy usłyszał słowa Bosmana. Każda szansa żeby się wykazać była dobra. Teraz tylko tego nie zepsuć.
- Z przyjemnością. - powiedział, po czym rzucił każdym nożem po kolei celując prosto w nóż Bosmana.
Nie poszło mu bardzo dobrze, lecz nie było tez źle jeden z noży utkwił tuż przy ostrzu bosman, trzy były oddalone o szerokość ostrza.od niego.
Kapitanowie chwile cicho rozmawiali. Potem Menalon polał wina do kufli.
- Bosman, sztuka złota za dzień, osiem srebrników od stu sztuk złota udziału w łupach. Za zamustrowanie dziesięć sztuk złota. Wypijmy jeśli się zgadzasz. - rzekł.
Vincent spojrzał na komisję po czym pochwycił podany mu trunek.
- Wasze zdrowie! - powiedział biorąc wielki łyk z kufla.
- Poczekajcie na papiery tam gdzie inni wskazał wzrokiem - bosman, wręczając zestaw bosmana.
Ostatnio edytowane przez CCORD : 14-05-2015 o 16:51.
|