Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2015, 18:19   #16
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Neevan wyszedł z oberży i ruszył szybkim krokiem do wschodniej części miasta, gdzie mieszkał. Z jednej strony był trochę zły sam na siebie, że nie dogadał się z kapitanem od razu i stracił kilka godzin, z drugiej jednak cieszył się, że ma jeszcze sporo czasu, który będzie mógł spędzić z żoną. Przecież ledwie kilka minut temu był pewien, że nie zobaczy jej co najmniej przez kilka miesięcy.
Na ulicach miasta panowało jakieś dziwne poruszenie, ludzie kłębili się przy sklepach i straganach jakby zaraz miało zabraknąć towaru. Jakiś starszy mężczyzna wykrzykiwał obelgi pod adresem sprzedawcy, jakaś kobieta kłóciła się z inną stojącą przed nią w kolejce, ktoś złapał i przetrzepał skórę małemu złodziejaszkowi, który nieudolnie sięgał do jego kieszeni. Atmosfera była nerwowa.
~Idzie wojna – pomyślał bard, ~oby tylko nie najechali miasta w czasie mojej nieobecności. Kto obroni Luccy gdy mnie nie będzie?
Nie minęło półtorej klepsydry i Neevan stał przed drzwiami swojego domu. Wszedł.
- Luccy! – zawołał.
- Neevan to ty? – odpowiedział mu głos młodej kobiety, która po chwili wybiegła z wewnętrznej izby i zawisła bardowi na szyi. – Jednak przyszedłeś się ze mną pożegnać najmilszy. – Luccy zalała się łzami. – Nie mógłbym odejść nie zobaczywszy się z tobą. Wiem, napisałem, że zaraz wypływamy i nie przyjdę ale plany się trochę zmieniły. Wyruszamy po jutrze. Do tego czasu nie opuszczę cię na krok – Neevan przez moment poczuł się naprawdę szczęśliwy.
- Znajdziesz Molly, prawda? – chwilę szczęścia niemal natychmiast przerwała jego ukochana przywołując zepchniętą na moment gdzieś w zakamarki pamięci przykrą rzeczywistość.
- Nie bój się najdroższa, znajdę naszą córeczkę. Nie cofnę się przed niczym… Nie patrz tak na mnie, nie zniosę więcej smutku w twoich oczach!
Mimo rysującego się na twarzy Luccy zmartwienia i załzawionych oczu już na pierwszy rzut oka było widać jak piękną jest kobietą. Była zgrabną, młodą blondynką o jasnoniebieskich, dużych oczach. Jej jasna twarz, kształtny nos i usta otoczone girlandami złotych loków sprawiały, że przypominała bardziej anioła. Mimo, że Neevan uwielbiał na nią patrzeć i choć nawet strapiona nadal była piękna, to jednak na ten widok krajało mu się serce.
- Wiesz, poznałem już część załogi, jest wśród nich elfka, paladynka Lathandera. Wspaniała osoba. Zaoferowała mi pomoc, już patrząc na nią wiem, że słowa nie złamie. Inni też wyglądają na porządnych ludzi, z kapitanem na czele. Mamy kapłana i maga. Będzie dobrze, musi być. Wierzę w to i ty też w to uwierz, proszę.
- Tak bardzo chciałabym wierzyć. Ale się boję. – Luccy przytuliła się do Neevana - Boję się, że już nigdy nie zobaczę ciebie ani Molly. Mam ochotę błagać cię żebyś został, ale z drugiej strony wiem, że to oznacza stratę naszej córeczki. Neevan, ja chcę płynąć z tobą, zabierz mnie proszę!
- Nie Luccy – stanowczo powiedział Neevan - nawet gdyby było to możliwe nie zabrałbym cię ze sobą. Po pierwsze kapitan nigdy by się na to nie zgodził, po drugie nie dałabyś rady. Jesteś na to za delikatna. Nigdy nie byłaś na statku, ba nigdy przecież nie opuszczałaś tego miasta. Musisz zostać, a ja daję ci moje słowo, że wrócę, Milil mi świadkiem!
Ich rozmowy toczyły się wiele godzin, Luccy to płakała, to znów się uspokajała. Neevan przytulał ją i pocieszał.
Cały następny dzień spędzili razem. Rozmawiali, rozmyślali nad wyprawą Neevana próbując przewidzieć jak potoczy się los. Snuli plany na przyszłość po szczęśliwym powrocie barda wraz z dzieckiem…

Czas uciekał szybko i zanim się spostrzegli był już 8 mirtula. Chociaż Luccy nalegała Neevan nie pozwolił odprowadzić się do portu, wiedział, że samotny powrót przez niespokojne miasto może być dla niej niebezpieczny. Kiedy już miał wyruszać nagle w drzwiach domu zobaczył dobrze zbudowanego ale niemłodego mężczyznę.
- Witaj tato – powiedzieli niemal chórem.
- Witajcie dzieci – odparł ojciec Luccy, który w rzeczy samej wrócił właśnie do domu.
- Tak się cieszę, że cię widzę ojcze – Neevan był wyraźnie szczęśliwy. – Nie mogłeś wrócić w lepszym momencie!
Olivier Neckey, ojciec Luccy był dobrym, acz trochę zdziwaczałym człowiekiem. Ten potężny, niemal sześćdziesięcioletni mężczyzna nadal imponował krzepą i niewielu odważyło się wejść mu w drogę. Olivier od lat zajmował się myślistwem. Był zapaleńcem. Potrafił wyprawiać się w dalekie bory aby upolować konkretną zwierzynę. Zdarzało się, że nie wracał do domu przez miesiąc lub nawet dłużej. I tym razem było podobnie, ojciec pojawił się po ponad trzech tygodniach nieobecności.
- Wybacz ojcze, że nie porozmawiam z tobą ale naprawdę muszę iść. Luccy wszystko ci wyjaśni. Wielkie nieszczęście nas spotkało w czasie gdyś polował. Porwali naszą Molly – Neevan próbował pokrótce wyjaśnić teściowi powody swojego pośpiechu. Jednak nie było już czasu. - Opiekuj się nią ojcze i nie opuszczaj póki nie wrócę! Tak się cieszę, żeś wrócił! – krzyknął jeszcze oddalając się już w kierunku portu. Ubyło mu przynajmniej jedno zmartwienie, wiedział, że Luccy jest bezpieczna.

Szedł szybko, momentami nawet biegł. Nie spóźnił się, aczkolwiek przy statku był niemal dokładnie na czas…

[MEDIA]http://imageshack.com/a/img673/1702/7wajvb.jpg[/MEDIA]
 
Pliman jest offline