Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2015, 20:10   #17
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Dwukondygnacyjny biały budynek łaźni ciągnął się na blisko pięćset stóp wzdłuż jednej z głównych ulic prowadzących na targ. Lei wrócił humor od momentu, kiedy wyszła z karczmy. Uwielbia słońce, co wcale dziwnym być nie powinno. Nucąc sobie pod nosem i zerkając co jakiś czas na dziewczynki sprawdzając, czy któraś się nie zgubiła. Już miała wchodzić do budynku, kiedy drogę zastawiła jej grupa łapaczy z sierżantem na czele. Po jego minie paladynka wywnioskowała, iż jest poirytowany.
- Dokąd to, moje panny? Czy obowiązek wobec Republiki Turmishu już spełniony? - rzekł wkurzony sierżant trzymając pałkę w ręce.
- Do łaźni. - odparła spokojnie - Nazywam się Lea Dawnbringer i jestem paladynem Lathandera należącym do Zakonu Astra. Zamustrowana na "Złotym Smoku" jako bosman-sierżant. - wskazała dłonią teraz na trzy dziewczynki - A moje trzy podopieczne to, zaczynając od nastarszej: Greta, Elza i Ann. Chcemy wejść do łażni i proszę, byś nas przepuścił. - podreśliła ostatni wyraz.
- Zatem możesz poprzeć swoje słowa odpowiednimi papierami. Nie marnujcie całego mojego dnia, pospieszcie się z tym. - odparł z wyraźną groźbą ukrytą swymi słowami.
Po tych słowach pociągnął z obrzydzeniem nosem, przyjrzał się uważniej dziewczynkom i stanął z wiatrem, by smród do niego nie dolatywał.
- Oczywiście. Mam przy sobie dokument potwierdzający moją rangę na statku. Sądzę, że powinien wystarczyć. - wyjęła go i podała sierżantowi.
Ten go wziął do swych łap, rzucił okiem, kiwnął głową i go oddał.
- Tak, pieczęć kapitana, pieczęć rady Turmishu, wszystko w porządku, możecie wejść. Zbyt wielu próbuje się przed nami kryć w Wielkich Łaźniach - powiedział i machnął pałką dając znak, by przeszły dalej.

Hol był wspaniały. Przez witraż przedstawiający Ognistowłosą wpadało światło słoneczne. Na piętro prowadziły szerokie schody. Z korytarza po lewej stronie dochodziły do ich uszu dźwięki muzyki. Na środku holu stał kontuar z kosztownego drewna, za którym siedział gładko wygolony, strojnie ubrany mężczyzna.
Na ich widok wstał i udał się w ich stronę.
- Witajcie w domu Ognistowłosej Pani, tu gdzie wszelkie Wasze pragnienia spełniamy dając Wam rozkosz na miarę waszych zasobów. Czegóż życzysz sobie pani? Towarzystwa mężczyzny dla siebie, może dla twoich młodych podkomendnych, takiego który łagodnie by wprowadził je w zmysłowe rozkosze ciała? Może towarzystwa kobiet? Prywatny pokój?
Przemawiał podchodząc nieśpiesznie, gdy wyciągnął dłoń by żartobliwym gestem poczochrać rudą czuprynę Grety. Tak spięła się, odskoczyła, wyszarpując nóż marynarski z pochwy.
- Pani bosman, czego ten satyr chce? Dupcyć?
Jej siostry również wyjęły noże, a Ann schowała się za plecami Lei.
Witający uśmiechnął się.
- Tylko jeśli panna ucałowana przez Sune tego sobie życzy i ma na to środki. Zapewnimy wszelkie rozkosze ducha i ciała, na miarę zasobności sakiewki. Zatem czym możemy dzisiaj pani i twoim podkomendnym służyć?
Mężczyzna był jednym z wierzących, iż rudy kolor włosów to dar Sune, jest jej pocałunkiem.
Lea szybko omiotła wzrokiem pomieszczenie. Nigdy nie lubiła tego typu miejsc, zdecydowanie wolała brać kąpiel w samotności. Zmierzyła wzrokiem stojącego przed nim mężczyznę marszcząc brwi.
- - Schowajcie broń dziewczynki. Nic wam nie zrobi, póki ja tu stoję. - zwróciła się do swoich trzech podopiecznych, i odwróciła się znów w stronę swego rozmówcy.
- Witaj. Chcę, by moje podopieczne mogły się umyć - nie zdążył nawet otworzyć ust, gdy dodała - A z usług dodatkowych co najwyżej fryzjer, jeśli takowych też można tu uświadczyć.
- Czy pani też skorzysta z kąpieli i łaźni parowej? Pani podwładne wyglądają na dość wystraszone. Co do fryzjera - owszem mam również fryzjera skrzącego a nawet układającego włosy, jednakże zgaduję, że chodzi tu jedynie o strzyżenie. - z uśmiechem zapytał witający.
- Myślę, że strzyżenie wystarczy. W końcu udajemy się na statek. A mi samej poranna kąpiel wystarczy. Ile się za to należy? - zapytała mężczyznę na koniec.
- Nie wiem jak twoje podwładne zareagują na pomagające łaziebne, nalegam, byś też im towarzyszyła. Nie chciałbym żadnych ran u obsługi. Łazienki i łaźnie parowe dostępne tylko dla kobiet. Para zaś w przypadku twoich podkomendnych będzie niezbędna jak widzę i niestety czuję. Łącznie będzie to piętnaście… - popatrzył uważnie po dziewczętach - Osiemnaście srebrników za wszystko licząc z tobą, pani.
- Wystarczy, że będę się przyglądać z boku. Jeśli będzie potrzeba, to zareaguję. - odparła wyciągając dwie sztuki złota, jedną ze swojej sakwy, drugą otrzymaną od Leili ze środków danych im przez kapitana - Proszę bardzo. Dwie złote monety. Reszty nie trzeba. - uśmiechnęła się przekazując pieniądze.
- Pozwolisz, że zdeponujemy u ciebie broń? Mam na myśli dokładnie trzy noże... - zapytała i zerknęła kątem oka na najstarszą z nich. Miała nadzieję, że jej podopieczne nie będą sprawiać problemu.
- To nie problem pani. - powiedział szybko wypisując kwit i chowając noże do szafki stojącej za kontuarem - Lecz w tym stroju sama po wyjściu i tak będziesz potrzebowała kąpieli, ubranie zaś będzie do suszenia. Nie bez powodu łaziebne chodzą tam bez odzienia. Jednakże to Twoja decyzja. - Powiedział uśmiechając się pod nosem. Podając kwit.
Paladynka przygryzła wargę. Zdecydowanie nie chciała się przed kimkolwiek obnażać. Nawet dziećmi. Pokręciła głową i spojrzała na najstarszą z jej podopiecznych.
- Słuchaj, bez numerów. Dobrze? Wierzę, że zachowacie się odpowiednio, kiedy mnie tam nie będzie. - powiedziała i przeniosła wzrok na mężczyznę - Masz moje słowo paladyna, że zachowają się odpowiednio. Jeśli nie, to będę musiała poinformować kapitana, wtedy on udzieli im reprymendy. Ja tu zaczekam.
Odebrała w trakcie rozmowy kwit.
Mężczyzna pomyślał przez chwilę i skinął głową.
- Dobrze. Tymczasem zapraszam do sali biesiadnej, tym korytarzem do końca. - Wskazał na lewy korytarz, który znajdował się naprzeciw tego, do którego przywołana dzwonkiem łaziebna odziana w przewiewną tunikę poprowadziła dziewczęta.

~ Ta muzyka brzmi jakoś znajomo. - myślała idąc korytarzem. Weszła wreszcie do wspomnianej już sali biesiadnej, która była tak olbrzymia, że mogła zmieścić nawet sto stolików. Przed sceną, na której występował bard, znajdował się parkiet taneczny, na którym wirowało przy dźwiękach muzyki kilka par.
Na widok stojących na parkiecie ludzi przypomniały się jej rodzinne strony, gdy to tańczyła... Nie pamiętała już nawet z kim. To było za dawno.
Do paladynki podszedł odziany na niebiesko bardzo wysoki kelner.
- Pani życzy sobie stolik? Czy mam też zapewnić odpowiednie towarzystwo? - zapytał nosowo. Z góry obserwował dziewczynę czekając na jej odpowiedź.
- Ja na razie poproszę stolik. Dziękuję bardzo. - powiedziała i skłoniła lekko głowę dziękując mu.
Skinął głową i ruszył przez salę, aż wskazał jej jeden pusty stolik z idealnym widokiem na parkiet. Lea usiadła i wpatrzyła się w kręcących się tam ludzi, choć nie rejestrowała ich ruchów. Zatopiła się w jakichś mglistych, nie splamionych krwią wspomnieniach. Myślała o wszystkich osobach, które wtedy żyły. Gdyby nie tamto wydarzenie, to prawdopodobnie nie byłaby teraz tą, którą jest. Wszystkie obrazy z przeszłości pojawiały się w jej głowie i znikały w rytm muzyki.
Z zamyślenia wyrwał ją męski głos tuż koło niej. Obejrzała się w tamtą stronę i dostrzegła młodego przystojnego mężczyznę w szykownym stroju, który wyciągał do niej dłoń.
- Zechcesz ze mną zatańczyć, milady? - zapytał dźwięcznym barytonem.
Elfka szybko otrząsnęła się ze swych wspomnień i uśmiechnęła się. Ostatni raz miała chwilę spokoju dość dawno temu, a skoro dziewczyny się myją, a Leili i Couryna nie ma, to w sumie czemu nie.
- Bardzo chętnie. - odparła. Znała ten utwór, acz dawno nie tańczyła. Powinna sobie jednak poradzić.
Mężczyzna ujął ją za dłoń i udali się w stronę parkietu.
- Można zapytać, jak się nazywasz? Ja jestem Leon. - powiedział w drodze. Nie jest z tych stron, jego jasna cera to potwierdzała.
- Lea. Dawno nie tańczyłam... Mam nadzieję, że nie będziesz zły, jeśli się pogubię raz czy dwa... - uśmiechnęła się kwaśno.
- Ależ nie milady. Spokojnie. - zaśmiał się lekko ukazując swe białe zęby.
Stanęli wreszcie na parkiecie i zaczęli taniec. Melodia była dość melancholijna, więc też tempo było niskie, jednak był to ten typ utworu, który Lea lubiła najbardziej. Pamięć szybko wróciła po kilku krokach i już nie narażała swojego partnera na deptanie przez nią jego butów.

Oboje czerpali radość z tego tańca. W ten sposób spędziła dłuższy czas, aż nie pojawią się dziewczynki lub jej towarzysze, którzy udali się po ubrania dla jej podopiecznych.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 16-05-2015 o 13:52. Powód: Korekta, bo wrzucone za szybko i bez sensu.
Flamedancer jest offline