Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2015, 16:30   #25
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Tymczasem w sali biesiadnej siostry Golddragon, w towarzystwie Lei, kończyły swój posiłek. Delektowały się każdym kęsem wybornie przyrządzonego jedzenia. Następnie cała czwórka udała się wraz z Kapłanem Bennonem na piętro otwierając prowadzące nań drzwi.
W trakcie drogi objaśniał.
- Tu jest prywatna kaplica dla kapłanów i paladynów Ognistowłosej, biblioteka, salon i moje apartamenty. Są tu również pokoje dla kapłanów - zajęte i wolne, a ostatnie pięć pomieszczeń przeznaczonych jest dla paladynów. Ten, który jest na samym końcu, należy do was dziewczęta ucałowane przez Sune. Wewnętrzne drzwi łączą się z tym dla Pani Lei oraz drugim apartamentem dla waszych przyjaciół. Jest do dar dla was. Oto klucze do waszych pokojów oraz do drzwi na piętro.
To mówiąc podał paladynce i dziewczętom klucze.
Lea odebrała swój klucz i wpatrzyła się w niego. Był on prosty z główką o prostym wzorze przedstawiającym Sune. Spojrzała na kapłana, a potem na dziewczynki otwierające już klucz do swojego pokoju.
- Kapłanie Bennonie, możemy później porozmawiać? Najlepiej późnym wieczorem. Mam wiele pytań. - powiedziała znów odwracając na niego swój wzrok.
- Oczywiście siostro spodziewałem się, że będziesz miała wiele pytań. Przyjdź, gdy będziesz gotowa. - odparł z uśmiechem.
- To ja na razie spędzę trochę czasu z dziewczynkami. Ewentualnie będę u siebie. Gdyby ktoś o mnie pytał, to jestem tutaj. Dziękuję. - ukłoniła się z szacunkiem i poszła w stronę drzwi, do których weszły siostry Golddragon. Zapukała i odczekała chwilę, by drzwi się uchyliły. W drzwiach stała Greta.
- Dzień dobry. Wpadłam z wizytą. Można? - Lea uśmiechnęła się serdecznie do Grety i czekała na odpowiedź.
- Proszę wejdź Leo - powiedziała jeszcze zakłopotana swoim poprzednim zachowaniem Greta.

Apartament urządzony był z gustem, bez zbędnego przepychu. Okno apartamentu wychodziło częściowo na ogród, niedaleko był widoczny sąsiadujący z Wielką Łaźnią budynek. Za przesuwną drewnianą ścianką, w tej chwili odsuniętą, mieściło się ogromne łoże, pewnie z osiem na osiem stóp miało, oraz komoda i toaletka. W kominku wesoło trzaskał ogień. Przed nim stał niski stolik oraz wygodne sofy. Po drugiej stronie stało dębowe biurko. Pod ścianami stały pięknie zdobione półki, w tej chwili puste. Na biurku oraz toaletce Lea dojrzała misternie zdobioną miedzianą lampę w kształcie otwartego kielichu kwiatowego, w której wnętrzu widać było płomień dawany przez wieczną pochodnię. Rozchylone płatki lampy dało się zamknąć pokrętłem u podstawy, co powodowało zakrycie światła, tak że tylko nikłe promienie był widoczne. Mimo, że pokój był czysty, zaś okno szeroko otwarte, dało się wyczuć specyficzny zapach niezamieszkanych pomieszczeń.
Siostry Grety nie krepowały się jednak wydarzeniami, które miały miejsce wcześniej tego wieczoru.
- Popatrz, popatrz, jakie to ładne. - Ann podbiegła ciągnąc za rękę zaskoczoną Leę do biurka. Otworzyła i zamknęła lampę. Zaraz jednak Elza pociągnęła ją dalej.
- Popatrz jakie wielkie i miękkie łóżko - nieśmiało pociągnęła po nim ręką.
-Chodźmy do Ciebie, zobaczymy, czy też jest tak ładnie.
Rozradowane pociągnęły paladynkę do jej pokoju. Otwarły wewnętrzne drzwi łączące pokoje, które w tej chwili nie były zamknięte, chociaż posiadły aż dwa zamki. Greta uśmiechnięta podążyła za siostrami.
Pokój paladynki Sune urządzony był identycznie jak pokój dziewcząt, z tym tylko, że na półkach stało trochę książek, a okno wychodziło na ogród.
Ann pierwsza do niego podbiegła, ciągnąc za sobą Leę i Elzę.
- Jaki piękny ogród. O, pani bosman Leila i pan bosman Couryn. Oni się kochają - powiedziała dziewczynka, zabawnie przeciągając ostatnie słowo, gdy zauważyła wracającą z altany parę.
Trochę za szybko się wszystko działo teraz, ale Lei to nie przeszkadzało, cieszyła się, że siostry Golddragon będą mogły spokojnie odpocząć od dzisiejszego dnia. Wiele się wydarzyło, choć widać to głównie po Grecie.
Teraz i elfka stanęła przy oknie, puszczając przed siebie jeszcze Elzę, która chciała również zobaczyć to, to przyciągnęło uwagę Ann. Zachichotała na widok przechadzającej się dwójki, co zwróciło uwagę dziewcząt znajdujących się w pokoju.
- My już z pozostałymi widzieliśmy, że coś między nimi iskrzyło, więc to było do przewidzenia. Moc Sune jest wielka! - powiedziała i pokręciła głową z uśmiechem. - A ogród jest naprawdę piękny.
Odstawiła swoje rzeczy pod ścianę i zwróciła się do dziewczyn.
- Jakbyście czegoś potrzebowały ode mnie albo chciały pooglądać tą część ogrodu, to możecie tu wchodzić do woli. Jeśli was nie poinformuję, że wychodzę, a mnie nie będzie, to będę na terenie łaźni. Ale gdybyście wychodziły z łaźni, to dajcie znać mi, albo któremuś kapłanowi, dobrze? Ulice miasta do najbezpieczniejszych teraz nie należą.
Wszystkie trzy skinęły głowami, przez chwilę jeszcze patrzyły przez okno i zaszyły się w swoim pokoju wychodząc przez wewnętrzne drzwi, które zostawiły otwarte. Lea jeszcze przez chwilę popatrzyła za nimi i wzięła do rąk jedną z książek znajdujących się na półce.
Okazała się ona pamiętnikiem opisującym podróż Złotym szlakiem do Kara Tur. Chwilę ja przeglądała, zachwycając się kunsztem rysowniczym autora, scenki z życia tuigańskich plemion ich zakwefione kobiety, wszystko było jak żywe. Sięgnęła po następną, niestety ta okazało się, iż spisana była w nieznanym jej języku.

Jakiś czas później. Lea udała się do prywatnych apartamentów Bennona. Te były urządzone z przepychem ozdobione obrazami, z których niektóre mogły wywołać rumieniec wstydu na policzkach dziewczyny. Bennon siedział za biurkiem w luźnej, szafranowego koloru, jedwabnej szacie. Odłożył czytaną księgę.
- Oczekiwałem ciebie.
Po czym podszedł do niej, ujął pod ramię i poprowadził do sofy stojącej przed kominkiem w którym palił się wesoło ogień. Usiadł na niej, ręką wskazując aby zajęła miejsce przy nim.
- Słucham jakież to pytania nurtują cię w tej chwili.*
Lea usiadła przy kapłanie. Długo się wpatrywała w ogień, nim cokolwiek powiedziała. Jej głos, choć słaby, wreszcie rozległ się w pokoju. Był pełen obawy.
- Dlaczego Sune to zrobiła?
Bennon sięgnął po stojącą na stole karafkę wypełniona złocistym płynem, rozlał do kielichów.
- Najlepszy elfi miód. Powinien ci smakować powiedział podając kielich.
Przyjęła kielich choć kłóciło się to z jej całym wyszkoleniem. Miód pachniał Cormanthorem Jazodrzewem, był cudownie słodki.
- Nie mnie oceniać czyny bogów. Powiem jedynie czego się domyślam. Nim Sune interewniowała utraciłaś już łaskę Lathandera. Dlaczego? Myślę, iż za bardzo byłaś szkolona w Zakonie Astra. Miast ci pokazać jak walczyć, powinni ci pokazać dlaczego. Widać było to od pierwszego mojego spojrzenia, gdy weszłaś do Domu Ognistowłosej z dziewczętami ucałowanymi przez Sune. Były podekscytowane, uradowane w końcu był to dla nich pierwszy dzień ich nowego życia, lecz również przerażone. Bały się, iż wszystko to może rozwiać się jak sen. Miały to niemalże wypisane na twarzach. Ufały tobie, bo byłaś dla nich członkiem nowej rodziny. Wstydziły się przyznać, że się boją. Chciały Ci pokazać, iż będą odważnymi żeglarzami. Pouczyłem łaziebne by były dla nich nad wyraz delikatne, lecz i tak dziewczęta bały się każdego obcego dotyku. Pewnie również nie spodobało się Lathderowi to co robiłaś w czasie gdy dziewczęta się bały. Bawiłaś się dobrze i to mu się nie spodobało. Dlatego myślę, iż straciłaś łaskę Lathandera, zaś wina leży w nauczycielach, którzy nie nauczyli cię, iż nawet drobna pomoc, niewielka dobroć, czy nawet zabawa ma wielkie znaczenie, pokazuje nam wszystkim dlaczego warto walczyć, ze złem, daje cel.
Po tych słowach musnął dłoń elfki, wywołując u niej dreszcze .
- Nie boj się dotyku, nie bój się bliskości, nie bój się okazywać uczucia. Tylko głupcy twierdzą, że okazywanie uczuć osłabi wojownika. Sune widzi w tobie piękno, nie zrealizowane marzenia i pragnienia, dobro bijące z wnętrza, które przez chwilę utkwiło w oddechu Aurlil, to zaś wynikało z twardego szkolenia.
Napełnił ponownie kielichy miodem i podał jeden dziewczynie.
- Wiem, iż Wybrana jest przeznaczona do wielkich czynów. To będzie też twoim zdaniem od Sune, nauczyć ją wszystkiego co sama wiesz i umiesz. Sama zaś masz nauczyć się od niej radości życia, przyjmowania z radością nowych wyzwań, poznawani świata i nowych doznań. Masz nauczyć się wszystkich rodzajów miłości, bo ten kto faktycznie nie miłował fizycznie, nie pocieszał płaczącego dziecka, nie wie czym jest życie.
Zamilkł wpatrzony w ogień.
- To było jedno pytanie. Zdziwiłbym się gdybyś miała tylko te jedno. - zapytał z uśmiechem po chwili.
Lea wpatrzyła się na te słowa w kielich wypełniony elfim miodem zamyślając się nad słowami kapłana. Przypomniała sobie godziny ciężkich treningów pod okiem najlepszego instruktora w Dolinach, kiedy to Zakon Astra szkolił ją do swych szeregów. Potrząsnęła głową na te myśli i wstała z kanapy, by się przejść, wcześniej odkładając wypełnione złotym płynem naczynie. Każdy krok był słyszalny w cichym pomieszczeniu, aż wreszcie stanęła przy oknie, by spojrzeć na znajdujący się w pełni księżyc.
- Moje ostatnie kilkanaście lat od wyświęcenia było poprzeplatane głównie misjami wspierania innych rycerzy, którzy mieli niszczyć nieumarłych. Stało się to rutyną. Niczym łowcy polowaliśmy na zwierzynę, jednak nie po to, by przeżyć, a po to, by zabić. Niektórzy ginęli. A choć spokojna na początku, to wtedy narastał we mnie smutek. A później gniew. Był moment, kiedy nie widziałam w życiu nic innego. Jednak później wysłali mnie w świat. Zaraz po śmierci mojego mentora, która nastąpiła w takiej samej pełni, jaką mamy dziś. - otarła łzę i odwróciła się do Bennona - Od tamtej pory myślałam, że to, co robiłam, jest słuszne. Że powinnam być wiecznie w gotowości. Wyrzekać się tego, co nie jest konieczne. Tak jakbym zapomniała kim jestem... Po tym wszystkim, co się tu wydarzyło, w pewnej chwili naszła mnie ochota, by odejść. Daleko na północ. Do innej doliny. Bo bym nie potrafiła teraz spojrzeć nikomu w oczy.
Odeszła od okna, by znów usiąść na sofie.
- Boję się. Boję się, że znów coś się stanie. Czy naprawdę powinnam z nimi płynąć? No i co kapitan powie na to wszystko, co tutaj się zdarzyło? - zapytała smutno.
- Nauczyli Cię walczyć, lecz przez to stałaś się niemal tak zimna jak stwory z jakimi walczyłaś. Jednakże mimo to, Sune dostrzegła w tobie ogień miłości tkwiący głęboko, czekający tylko by go rozbudzić.
Chwycił delikatnie Leę za nadgarstki, jego dotyk był stanowczy, ciepły. Spojrzał głęboko w oczy elfki.
- Powoli stajesz się lepsza niż byłaś. Kapitan Dev zatrudnił paladyna na dowódcę i to na bogów otrzyma. Paladynkę Sune. Niewielu jest paladynów Ognistowłosej lecz są oni najwierniejsi. Żaden z nich nie upadł, co ma miejsce w innych religiach, bo wiedzą dla czego walczą, poznali smak życia i kochają je. *
- W takim razie wiele pracy przede mną. Zawiodłam mojego mentora, zawiodłam Lathandera, lecz nie zawiodę teraz nikogo. Ani Kapitana Deva, ani moich towarzyszy, ani sióstr Golddragon, ani ciebie, ani samej Sune. - powiedziała paladynka wyswabadzając swe dłonie, by dotknąć nimi zawieszonego na jej szyi drewnianego symbolu Ognistowłosej Pani.
- Zbyt wiele się dziś wydarzyło. Co mam robić? Chyba powinnam wrócić do pokoju. - powiedziała cicho, dopiła swój miód i wstała. Wyjrzała jeszcze za okno - w stronę księżyca.
- Noc jest dziś piękna. Aż trudno sobie wyobrazić, jak wiele okropieństw się wydarzyło dawno temu.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Muszę teraz to wszystko przemyśleć. Dobranoc. - skłoniła się z szacunkiem i udała się w stronę wyjścia.
- Poznawaj. Naucz się żyć, by cenić życie. Przyjdź gdy będziesz miała jeszcze jakieś pytania. Przyjdź, gdy będziesz gotowa siostro na dalszą naukę. Dobrych snów..
Rzekł odprowadzając Leę do drzwi.

Z snu wyrwał paladynkę krzyk, a potem następny krzyk dziecka.
Lea natychmiast się przebudziła. Wolała każdy innym rodzaj pobudki, niż podejrzenie, że komuś mogło się coś stać. Zeskoczyła szybko ze swojego łoża, wzięła swój wielki miecz oparty o bok szafki znajdującej się przy wyjściu na korytarz i pobiegła zobaczyć, co się dzieje w pokoju sióstr Golddragon, przechodząc przez zostawione na noc otwarte drzwi wewnętrzne.
 
Flamedancer jest offline