Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2015, 19:24   #82
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Świątynia - Galvin, Gomez, Gottfried, Manfred, Hans

W końcu Gomez i Delia powrócili do reszty towarzyszy. Wymienili jeszcze kilka zdań ze sobą, po czym najemnicy ruszyli na poszukiwanie Mistrza Archibalda i kapłana Michelito. Gdy tak szli sobie, nie spiesząc się nigdzie, i mogąc podziwiać świątynię od środka Manfred na chwilę zatrzymał się. Spojrzał na Galvina i pozostałych, lecz to do krasnoluda głównie skierował swoje słowa:
- W kolegiach mają sposoby by zniszczyć artefakty stworzone mocą Dhar. Jeśli jednak przedmiotu nie da się unicestwić, pieczętuje się jego moc i umieszcza w zabezpieczonym magicznie skarbcu pod opieką Hierofantow, magów tradycji światła. - dodał czarodziej, chociaż procesu i mechanizmu nim rządzącego nie znał. - Czy dobrze zrozumiałem Galvinie? Bragthorne posiadł trzy magiczne kamienie ale czwarty pozostał w rękach krasnoludów? - zapytał towarzysza zaciekawiony dalszym losem przeklętego kamienia.
- Zabrali go kapłani. Jednego jestem pewien, że mamy nie gorsze sposoby pieczętowania złych mocy co wy. - odparł Galvin.
- To nie tak Galvinie ze powątpiewam w wasze metody. Nasi magowie nie mogą się nadziwić nad kunsztem waszych runicznych mistrzów a sam Sigmar darzył waszą nację najwyższym szacunkiem. Jeśli pozostał u was to znaczy że jest w bezpiecznym miejscu. Pytałem z ciekawości. - dodał czarodziej, który rozważał możliwość ze kamień pozostał w rękach drużyny. - Podejrzewam że czasu mamy mało, a musimy porozmawiać z Kapłan Michelito na temat kryształu a może też z Mistrzem Archibaldem. Może się rozdzielmy a potem wymienimy zdobytymi informacjami? - zaproponował Manfred spoglądając po obecnych.
- Manfredzie, czy sądzisz, że mógłbyś rozpoznać osobę opanowaną przez tego zaprzańca tak jak mówił o tym przeor? - wtrącił się do rozmowy kapłan Sigmara. Był ciekaw czy choć jedno z nich miałoby szansę wyłowić z tłumu tego kogo mieli odnaleźć a który jak się okazuje mógł mieć obecnie własciwie dowolny wygląd.
- Tak czy tak… propozycja Manfreda jest w porządku. Zajmę się znalezieniem Michelito. Widziałem kryształy i miałem nawet nieprzyjemności poczuć na własnej skórze ich złowrogą moc. - powiedział Galvin wykonując nieokreślony ruch dłonią.
- Myślę że mógłbym go wykryć Hans. Dhar winien krążyć wokół niego a odwołując się do twojej opowieści Galvinie że im dłużej Bragthorn przebywa w jednym ciele tym bardziej jego moc owe niszczy to i aura może będzie łatwiej dostrzegana. Choć to tylko teoria... - odpowiedział czarodziej. Jego “oko duszy” nie było jeszcze w pełni rozwarte i wyczulone, więc będzie musiał więcej czasu poświęcać na szlifowaniu tej umiejętności. - Ja w takim razie udam się do Mistrza Archibalda. Wypytam o Arkhama Czarnego i jego znaną historię. Może będzie w tym jakaś cenna wskazówka dla naszej sprawy. Oczywiście jak ktoś ma jakieś pytanie mogę je przekazać - dodał.
- Pamiętaj aby dopytać się o wszystkie wyjątkowe moce jakimi ten nieumarły dziad się posługiwał i czy wiadomo czy pozostali lordowie też takie posiadali. Może Bragthorne, posiada któreś z nim. Pytaj się też o to ich kontrowanie. - rzekł krasnolud.
- Nie zapomnę. Choć to oczywiste proszę pamiętaj spytać Kapłana Michelito jak przeklęte kryształy zniszczyć albo chociaż bezpiecznie przenosić. - zakomunikował czarodziej. - Jeszcze jakieś pytania i czy ktoś idzie ze mną? - zapytał magik.
- A te kryształy… A może… A dałoby się je jakoś podrobić? Zapewne z bliska ktoś tak potężny umiałby wychwycić różnicę ale może choć czasowo dałoby się go wywieść w pole lub zwabić w pułapkę? - Manstein popatrzył pytająco na swoich towarzysz. Skoro mieli się wypytywać o właściwości przeklętych kamieni mogli spytać i o to. Nie miał pojęcia czy to co mówi ma sens ale jeśli udałoby się choć wzbudzić cień wahania u takiej istoty w krytycznej chwili czy wywieść w pole… Może gra warta byłaby świeczki.
- Pójdę z wami - powiedział Gomez choć o sprawch magiii nekromancji słabo się wyznawał. W zasadzie to nie do końca jeszcze ufał nowym towarzyszom, a zwłaszcza magowi, pomny tego co stało się z Eckhardem.

***

Mistrz Archibald

Hans, Manfred oraz Gomez udali się do bliblioteki w poszukiwaniu Mistrza Archibalda. Wśród zakurzonych tomów, porozrzucanych pergaminów dostrzegli mężczyznę, który siedział sobie i czytał, pykając fajeczkę. Jego siwe,długie, opadające za ramiona włosy były tego samego koloru co jego broda. Ciemne sińce pod oczami wskazywały, że człowiek ten od wielu dni siedział w tym pomieszczeniu, skupiając się na studiowaniu manuskryptów przy wątłym świetle. Na widok nadchodzących mężczyzn bibliotekarz skierował leniwie na nich wzrok i zapytał:
-Witajcie. Jestem Archibald. Strażnik tej biblioteki i kapłan Morra,w czym mogę wam pomóc drodzy wędrownicy? - słowa jego wypowiedziane zostały pół szeptem i co jakiś czas kapłan przerywał pytanie by zakasłać.
Czarodziej podszedł blisko kapłana. Nie chciał by ciche słowa wypowiadane przez duchownego umknęły jego uwadze.
- Bądź pozdrowiony Mistrzu Archibaldzie, nazywam się Manfred. Skierował nas tutaj Mistrz Severus. Naszym celem jest zniszczenie istoty o nazwie Bragthorn. Owa jest powiązana w jakiś bliski ale nie do końca jasny sposób z Nagashem. Dlatego chcielibyśmy usłyszeć jak najwięcej przydatnych informacji na temat Arkhama Czarnego. - powiedział mag, rzucając z niezdrowej ciekawości kilka spojrzeń na zawartość badanych przez starca pergaminów.
- Pochwalony bracie. Jestem Hans Manstein, sługa Sigmara. Rozmawialiśmy wcześniej z przeorem Severiusem i skierował nas do ciebie jako osoby najbardziej obytej w temacie. Wasza wiedza na temat tych odległych w czasie i przestrzeni istot mogłaby sie dla nas okazać wielce pomocna. - przedstawił się i uzupełnił wypowiedź Manfreda kapłan. Gdy juz się przywitał rozglądał się ciekawie po bibliotece. Lubił księgi prawie tak samo jak posługę bożą wśród wiernych na polu bitwy. Uważał, że prawdziwy mistrz bojowych młotów Sigmara potrafi osiągnąć równowagę pomiędzy przymiotami umysłu, charakteru i ciała. To jednak wymagało ogromnej pracy i samodyscypliny.
- Witaj panie bracie, jestem Gomez - przywitał się nożownik i widać było że po spotkaniu z piękną kapłanką nabrał większego szacunku do sług boga umarłych.
Archibald spojrzał uważnie na całą trójkę. Każdy z nich zobaczył jak głęboko wciąga powietrze i ciężko. Zamknął on jakąś księgę, którą czytał, i rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu. Manfred zauważył że, księgi którymi zajmował się kapłan, dotyczyły dogmatów snu i wiary.
-Arkhan Czarny. Pierwszy z dowódców Wielkiego Nekromanty. Pan Czarnej Wieży, skąd spozierał wzrokiem, na Piramidę swego mistrza. Istota, której żywot liczy się na kilka tysięcy lat. Wiele razy umierał i jeszcze więcej razy powracał do życia. Spędziłem ponad pół żywota by dowiedzieć się o nim jak najwięcej, a tu młodzi podróżnicy przychodzą i myślą że, w skrócie im powiem parę ciekawostek. - zaśmiał się cicho, z własnego żartu, choć zapewne innym nie było do śmiechu. -O Bragthornie nigdy nie słyszałem, ale pytajcie o Arkhana. Pytajcie, chętnie wam pomogę ale jeśli chcecie wiedzieć wszystko lepiej rozsiądźcie się, zamówcie jadło, napitek i przygotujcie się na długą opowieść. Być może potrwa ona kilka dni nawet. Tak rzadko rozmawiam z żywymi. - zaczął zachęcać gości bibliotekarz.
- Z chęcią poświęciłbym kilka dni albo i tygodni by poznać efekty pańskiej pracy Mistrzu. Lecz niestety zło które ścigamy nie da nam tyle czasu. Musimy jak najszybciej wyruszyć w dalszą podróż. Dlatego prosić będziemy o jedynie o pewne, mam nadzieję kluczowe dla sprawy szczegóły. Może ja zacznę. Czy wiadomo co się teraz dzieję z Arkhanem? Albo gdzie urwają się ostatnie wzmianki o nim? - powiedział czarodziej a jeśli było możliwość zasiadł niedaleko starca. Manfred lubił takie miejsca jak to w którym przebywali i szanował ludzi co poświęcili się gromadzeniu wiedzy.
Kapłan podrapał się po brodzie i na chwilę zamknął oczy, jakby próbował sobie ułożyć fakty. Po chwili zaczął mówić:
-Ostatnie opisane pojawienie się Arkhana zostało zarejestrowane w dniu gdy Sigmar nad rzeką Reik pokonał Nagasha. Od tamtej pory nikt go nie widział, ani o nim nie słyszał. Plotki mówią, że odrodził się on w swojej czarnej wieży i czeka, aż Pan go ponownie wezwie do walki przy jego boku. Inne plotki mówią, że widzieli go w Sylvanii, gdzie zamierzał przejąć władzę nad niedobitkami z pod ruin Mordheimu. Nikt tak naprawdę nie wie...Gdzieś miałem zachowaną nawet jego rycinę zza czasów Sigmara. Jeden z uczonych, skrybów narysował go podczas walki. Robi wrażenie. - w ostatnich słowa można było wyczuć respekt i szacunek, a może strach.
Czarodziej pokiwał głową. Nagash i jego świta byli źli ale Manfred szanował ich jako potężnych czarodziei. Osobiście nie uważał by Arkhan był tym kogo szukali ale każdą teorie należało sprawdzić.Szczególnie że odpowiedź starca nie wykluczała takiej możliwości. Skoro oficjalnie od dawno nie widziano tego generała mógł to być właśnie on.
- Jeśli nie było by to problem chcielibyśmy zobaczyć tą rycinę, jego wygląd mógłby okazać się przydatny.- Manfred zakładał że Bragthornie posiadał jakąś prawdziwą formę i była szansa że w owej kiedyś go zobaczą. - Nas przeciwnik by utrzymać się przy życiu przejmuję ciała innych. Opętuję ich ale jak dobrze rozumiemy z czasem fizyczna powłoka ulega zniszczeniu. Czy Arhan też tak potrafił? - zapytał czarodziej.
Bibliotekarz wstał powoli i ociężale z fotela i ruszył w kierunku półek. Przeglądał przez chwilę coś mamrocząc pod nosem, by w końcu krzyknąć:
-Mam!! - i po chwili w jego dłoniach znalazła się wielka księga, której krawędzie i boki zostały obłożone metalem, by strony nie pogięły się. Położył ją z hukiem na stoliku i zaczął wertować strony. Po chwili zatrzymał się i poszukiwacze mogli przyjrzeć się portretowi Arkhana. Gdy się na niego spoglądało, miało się nie odparte wrażenie, że oto śmierć wysłała swojego posłańca na żniwa.
-Z tego mi wiadomo Arkhan włada magią nekromancką. Jest potężnym magiem, niewiele ustępujący swojemu mistrzowi, od którego dostał także miecz zwany Zefet-kar - jednak co ta broń potrafi, nie wiem. Drugim jego mieczem jest Grobowe Ostrze. Osoba zabita tym mieczem traci nie tylko życie, ale i duszę, którą ów miecz pożera. W drugiej dłoni dzierży on kostur zwany Kijem dusz, i wierzcie mi nie jest to zabawka dla małych chłopców, bowiem to on zwiększa moc i szybkość rzucanych zaklęć. Sama jego obecność wzbudza Grozę i Strach, a on sam jest doskonałym taktykiem i dowódcą. Gdy zobaczycie rydwan do którego zaprzęgnięto wskrzeszone mantikory, a wam zacznie kręcić się w głowach to znak, że odnaleźliście pierwszego generała Nagasha - słowa jego nie zabrzmiały zachęcająco -To o czym mówicie, wnikanie w ciała, opanowywanie je, bardziej przypomina demona lub… - nastała chwila ciszy, przy której Archibald pukał się palcem w czoło. W końcu oczy mu błysnęły jakby odkrył kamień filozoficzny- są lisze, które podczas rytuału tracą swoje ciało i mogą tylko jako istota eteryczna przemieszczać się. Sam rytuał ma zbyt wiele tajemnic przed nami, zbyt wiele niewiadomych, więc może i był jakiś lisz, który umiał przejmować ciała innych. To jednak musiało by być męczące, a powłoka cielesna zapewne ulegała by szybkiemu zniszczeniu. W końcu manipulowanie Dhar wyniszcza nie tylko duszę ale i ciało. Chyba że, obiekt byłby zdolny do manipulowania wiatrami. To wtedy, może takie ciało miało by szansę dłużej przetrwać.. - zakończył. Spojrzał na pozostałych czekając czy coś jeszcze pragną wiedzieć.
Czarodziej zamyślił się porządkując nowe informację. Zastanawiał się czy nie powinni notować chociaż części szczegółów. Słowa kapłana o magicznych artefaktach Arhana przypomniały Manfredowi rozmowę z elfką, odbytą jeszcze na zamku.
- Czy Grobowe Ostrze ostrze było mieczem? Nasz przeciwnik dysponuję podobną bronią zdolną kraść dusze. Jednak o kształcie sztyletu. - zapytał a po chwili dodał. - Czy Arkhan przeprowadził taki rytuał? Jest liszem?
-Tak. Arkhan jest liszem. Ożywionym przez Nagasha, jako pierwszy. Była to swoista nagroda za jego poświęcenie jakiego się dopuścił. Grobowe Ostrze to miecz z tego co mi wiadomo, i na co wskazują źródła. - padła krótka odpowiedź.
- Arkhan albo inni generałowie, lisze potrafią zmieniać formę? Przekształcić się w podmuch pyłu, mroczną chmurę? - kolejne pytanie czarodzieja.
-Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiedź była krótka i zwięzła, choć zapewne nie takiej odpowiedzi oczekiwali wszyscy.
Manfred chwilę się zastanawiał. Nie chciał zapomnieć zadać jakiegoś kluczowego pytania.
- Mistrzu, czy on ma jakieś słabości? Albo są jakieś informację o tym jak go pokonano? zapytał, chociaż może lepszym słowem było by wygnano.
Odpowiedź jaka paść miała ciężko było by zaliczyć do nastrajających optymizmem. Kapłan spojrzał na maga i z lekkim uśmiechem odpowiedział:
-Ich słabością jest ich Ego. Ich nie zachwiana wiara w to że nikt i nic nie będzie wstanie ich pokonać. Ogień, stal i magia. Tak można ich pokonać. Nie ma wiele wzmianek o bitwie pod rzeką Reik, a jeszcze mniej o samej walce krasnoludzkiego króla z Arkhanem. Być może w Arabii, na Wyspie Czarodziejów, zachowały się jakieś manuskrypty za czasów Alcadizaar’a.
- Manuskrypty z czasów Alcadizaar’a. - powtórzył czarodziej za starcem. - Postaram się zapamiętać. Mistrz Severus wspominał by szukać informacji na Wyspie Czarowników, domyślam się że Wyspa Czarodziejów to to samo miejsce?- zapytał by rozwiać wątpliwości. - Może będzie szansa zasięgnąć tam dodatkowej wiedzy. A który z krasnoludzkich władców stawił czoła Arkhanowi?
-Tak to samo miejsce, różnie nazywane czasem. Krasnoludem był Kurgan Ironbeard, którego to Sigmar uratował z orczej niewoli - padła odpowiedź.
Hans nie odzywał się większą część dyskusji zajęty notowaniem najważniejszych danych. Po części pochłonięty pisaniem, słuchaniem i zastanowieniem się nad tym co słyszy nie bardzo miał co i jak mówić. Nie uważał się za eksperta ani od nieumarłych ani od tej istoty którą ścigali ani od magii. Do tego uważał, że Manfredowi dobrze idzie z tą rozmową więc nie widział powodu się wtrącać. Dyskusja jednak chyba zmierzała ku końcowi więc przerwał drapanie piórem po pergaminie i jednak postanowił się spytać o to i owo.
- Jeśli można bracie… - zaczął zaznaczajac, ze chciałby się włączyć do rozmowy. - Te eteryczne licze o których wspomniałeś… Czy one mogą pozostawać w tej formie dowolną ilość czasu? Czy jest szansa, że jeśli uwięzi się coś takiego w jakimś ciele lub po prostu jakoś uniemożliwi przejęcie czy dostęp do kolejnego ciała to cóż… Jakoś hmm… umrze ostatecznie? - zapytał choć miał problem z końcówką wypowiedzi. Istoty o jakich była dyskusja w standardowym znaczeniu już były martwe. Wiele razy. I to od tysiącleci. Nie miał pojęcia jak mieliby taki manewr wykonać na tą chwilę ale jak tak słuchał i myślał to mieliby może jakąś szansę jeśli to coś do pewnej i stabilnej egzystencji potrzebowało jakiegoś ciała do opanowania. Może więc jeśli było to coś takie niezniszczalne ponoć to pozbawienie możliwości przejęcia kolejnego ciała było jakąś szansą?
-Eteryczny lisz nie ma ciała, i nie spotkałem się nigdy z czymś takim co mogło by takie ciało przejmować na własność. Bragthorne z waszych opowiadań jest czymś z czym dotąd nikt nie miał styczności, albo miał i nie przeżył. Eteryczność dla takiej istoty jest czymś w rodzaju daru, nagrody i tak jak wszystko ma swoje zalety i wady. Nią jest to że jej oddziaływanie na świat materialny jest częściowe. Pomimo tego, że jego ciało jest zwiewne, to, jako istota eteryczna nadal może dotykać ludzi, a nawet ich ranić. Pomimo tego, że jest cieniem, może nosić ubieranie, a nawet pancerz i władać bronią. Może również dotykać i przesuwać przedmioty. Wymaga to od niego dużego skupienia i mocy. Jednak o takich istotach jest bardzo mało wiadomo, gdyż ten dar jest dość rzadki. Mimo setek lat wiedzy, którą gromadzili nasi poprzednicy, nadal mamy wiele do nauki - podsumował swoją wypowiedź Archibald.
- Mistrzu a ten rytuał przemiany w lisza… Co o nim wiadomo? Jakieś szczegóły są znane? - wiedziony niezdrową ciekawością zapytał Manfred.
-To już raczej Magowie Ametystu powinni wiedzieć więcej. Niestety moja wiedza w tym temacie jest bardzo skąpa, i wolę nie mówić czegoś, co mogę ja sam błędnie interpretować. Mogę powiedzieć tylko jedno, sam rytuał jest bardzo niebezpieczny, a wielu z tych, którzy się jemu poddali nie przeżyło. Rytuał ten ma jeszcze jedną nazwę - “Nieżycie Nagasha”. - na chwilę zamilkł by dodać -Myślę że powinniście udać się do Mendai miasto to znajduje się po wschodniej stronie gór Atalan. Zwane jest także świętym miastem, gdyż w nim urodził się Wielki Prorok Mulhaed al-Quyat. Tam też znajduje się Kult Szamszira. Musicie znaleźć kobietę o imieniu Alima Fatin, i być może jej wiedza wam pomoże. Nie będzie to łatwe zadanie, ale i to które sobie sami obraliście nie jest proste - rzekł dodając -A teraz wybaczcie ale muszę zająć się swoimi sprawami. Muszę dokończyć pewne notatki, na których ukończenie mam niewiele czasu
- Dziękuje Mistrzu Archibaldzie że poświęciłeś nam swój czas, dobrze wykorzystamy wiedzę jaką z nami się podzieliłeś. - odpowiedział Manfred i pożegnał się z kapłanem. Czarodziej i obecni tu kompani zdobyli kilka wskazówek, teraz pozostało się spotkać z reszta drużyny.
 
Nemroth jest offline