Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2015, 18:46   #30
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Około dziesiątego dzwonu. Lea, Leila i Couryn - sklep z ubraniami.

- Nie pozwolę na to - powiedziała Lea wysuwając się na przód - W każdej istocie, nawet w was, jest sumienie. Czy nie czujecie się źle, kiedy musicie porwać trzy małe dziewczynki? Czy warto na kilku nędznych groszy zabierać dzieciom marzenia? Wyobraźcie sobie, że sami macie małe dzieci, które zostały porwane. Jak byście się poczuli? W każdym tkwi dobro. Musicie tylko zaglądnąć w siebie. Daję wam szansę. Wykorzystajcie ją, bo możecie nie mieć kolejnej! Jeśli zaczniemy walczyć, to nie ujrzycie piękna kolejnego dnia. Bo te trzy dziewczynki należą do tej samej rodziny, co ja. Kocham je i będę je chronić, choćby się świat walił! A jeśli zawiodę, to znajdę w.as oraz waszego mocodawcę, i wsadzę za kraty! Bądźcie rozsądni. Wszyscy walczymy dla Turmishu. Czy warto podcinać sobie nogi na wojnie? - zapytała się napastników.
- Oszalałaś dziewko? Czy ktoś powiedział, iż walczymy dla tych idiotów? - odparł ze śmiechem ich przywódca. - Walczymy dla złota, za młodsze mamy obiecane po pięćdziesiąt nie oberżniętych koron. Starsza warta jest dla naszego mocodawcy aż pięćset.
Uśmiechnął się, a blizna na jego policzku ohydnie się skurczyła.
~ A fee ~ pomyślała Lea widząc bliznę na twarzy najemnika.
- Uważasz, że tak ryzykowna robota jest warta zachodu? Sądzę, że ktoś z waszymi umiejętnościami mógłby zarobić tyle samo zajmując się czymś twórczym, acz bezpieczniejszym. - rzekła Lea nie licząc za bardzo, że ich przekona. Zaczęła ciągnąć dalej.
- Macie tylko zlecenie. Jesteście dla zwykłych pieniędzy gotowi narazić się na gniew bogini, której służę? Gniew bogów jest straszliwy, a wszystkie trzy są pod ochroną Sune.
Couryn nie do końca wiedział, czy Lea mówi z pełnym przekonaniem, czy tylko gada, co jej ślina na język przyniesie. Nie zamierzał dłużej przewlekać tej bezsensownej rozmowy...
Żeglarze wybuchli śmiechem.
- Nam też sprzyja bóg, przekonajmy się komu bardziej!
Żeglarze przeciągli dwoma palcami lewej dłoni po oczach. Przywódca ich wyszarpnął kordy z pochew przytroczonych do pleców
Maska. Lea rozpoznała znak wyznawców tego boga.
Mag przesunął się nieco, jakby chciał odgrodzić Leilę od napastników, po czym uniósł dłonie.
- Brulanta manoj - powiedział, po czym z jego palców trysnęły płomienie, obejmujące stojących w zasięgu czaru żeglarzy.
Zaskoczeni zbóje wrzasnęli, gdy na ich twarzach pojawiły się ślady poparzenia.
Lea, na słowa przywódcy zbirów, dobyła swego wiernego oręża, którym jest wielki miecz. Wolała po dobroci, ale niestety…
- Schowajcie się gdzieś! - powiedziała do sprzedawcy i do trzech dziewczynek, jednocześnie robiąc krok do przodu, by potężnym zamachem trafić przywódcę zbirów.
Cios Lei trafił przywódce w ramię, krew trysnęła na sąsiadujących z nim marynarzy. Padł na deski. Greta cisnęła w nacierającego od strony drzwi żeglarza szpulą nici i trafiła go pod oko. Ann podobnież potraktowała drugiego nacierającego na elfkę, przez co jego cios morgensternem odłupał z deski sporą drzazgę. Jeden z żeglarz wchodzący tylnymi drzwiami ruszył na maga, który tak go przypiekł, jednakże cios był pospieszny i Couryn z łatwością go uniknął, lekko tylko schodząc z kierunku wymierzonego ciosu.
Na to właśnie czekała Leila, która już od początku całej tej farsy (~ farsy, dobre sobie!) z przemową trzymała rapier w pogotowiu. W duchu podziękowała też Courynowi, że namówił ją, mimo wszystko, na założenie zbroi. Zbój zgiął się gdy trafiła go rapierem w brzuch.
Liczba przeciwników nieco się zmniejszyła, ale i tak w sklepie kręciło się ich za dużo. Co najmniej o trzech...
- Magio kuglo - Wbrew zasadom dobrego wychowania Couryn wskazał palcem napastnika stojącego niedaleko tylnego wyjścia. W stronę żeglarza poleciał pocisk magicznej energii.
Stojący przy półkach z ubraniami zaszedł od tyłu Leę, jednak dekoncetrowany przez Ann, poszedł w ślady swego kamrata odłupując drzazgę z podłogi.
Ostatni ze zbójów zaszarżował na Leilę, lecz trafił tylko w stos materiałów piętrzących się na ladzie sklepowej. Dziewczynki obrzucały nadal szpulkami nici zbójów, dołączył się do nich nawet sprzedawca.
Lea postanowiła wykorzystać swoją szybkość i ciąć dołem przeciwnika stojącego przy drzwiach. Uderzenie przeszło przez jego udo, co sprawiło, że zbój krzyknął i upadł na ziemię bez przytomności.
Kolejny raz przeciwnik Couryna haniebnie go chybił.
Leila ponownie pchnęła. Rapier wszedł jak w masło w szyję przeciwnika, a krew trysnęła z rozerwanego gardła.
Nie chcąc podpalać sklepu i rujnować bogu ducha winnego handlarza Couryn ponownie rzucił magiczny pocisk, za cel ponownie obierając tego samego marynarza.
Czar maga dosięgnął przeciwnika, gdy ten padał na ziemię po ciosie Leili.
Widocznie zmęczenie dawało znać o sobie, gdyż Lea chybiła przeciwnika, który zachodził od tyłu Couryna i to tym razem jej miecz łupał drzazgi w podłodze sklepu, ale widząc, iż nie ma szans, wspomniany zbój zaczął się szybko wycofywać.
Leila wyszarpnęła zza pasa nabity pistolet. Błysk, huk wystrzału, chmurka dymu i ugodzony kulą z pistoletu napastnik padł przy drzwiach.
Widząc to ostatni zbir wycofał się do drzwi wychodzących na ulicę, po czym wypadł na zewnątrz.
Lea obejrzała się za uciekającym i wzruszyła ramionami stwierdzając, że pogoń nie będzie mieć większego sensu.. Spojrzała na powalonych przeciwników, podeszła do przywódcy i postanowiła go ustabilizować, by się nie wykrwawił. Z trudem udał się Lei opanować krwotok u herszta. Dość szybko uratowała też tego, który nadchodził pierwszy od strony głównego wejścia. Straciła tylko czas na sprawdzaniu czy napastnik z rozciętym gardłem jeszcze żyje. W ostatniej chwili udało się jej uratować postrzelonego w plecy zbója..
- Przepraszamy za kłopot. Zrekompensujemy to jakoś. - powiedziała do sprzedawcy patrząc na m.in. ślady w podłodze.
- Niech to szlag! - zaklął Couryn. - Przepraszam... - powiedział niemal natychmiast. Był wściekły, że napastnik uciekł, ale próba utrupienia go na ulicach miasta mogła się różnie skończyć.
Leila ucieszona ich maleńkim triumfem, natychmiast chciała gonić za tym, który uciekł. Dopadłszy już prawie drzwi, zmitygowała się jednak, dochodząc do podobnych wniosków jak jej partner. Rozumieli się najwyraźniej bez słów.
- Chciałem wam pomóc ale miałem to pokazuje wyjęty spod lady garłacz. Rozumiecie zatem czemu nie strzelałem - powiedział stary żeglarz.
- Cóż… Strzał mógłby się skończyć źle dla wszystkich w tym pomieszczeniu. Ale dziękujemy za chęci. - odparła lekko zdumiona. Nie spodziewała się takiej broni u sprzedawcy ubrań.
Rozglądnęła się za siostrami Golddragon, które wciąż znajdowały się w sklepie. Na szczęście całe i zdrowe.
~ Porąbana paladynka ~ pomyślał Couryn gdy zobaczył, jak Lea cacka się z przeciwnikami, zamiast poderżnąć im gardła.
~ Paladyni ~ westchnęła w duchu Leila, żałując, że nie zdecydowała się na szybsze działanie. Już wiedziała, że następnym razem nie będzie czekać.
- Sprawdziłaś chociaż ich kieszenie? - warknął mag. - Chcesz, żeby w podziękowaniu za przysługę poderżnęli ci gardło?
- Popilnuj go, dobrze? - poprosił Leilę. - Jak drgnie, to... wiesz…
Dziewczyna skinęła w odpowiedzi, przykładając końcówkę rapiera do gardła przeciwnika.
Przyklęknął przy leżącym napastniku. Odsunął na bok jego broń, a potem zaczął przeszukiwać kieszenie leżącego. Był pewien, że szlachetna Lea nawet by nie pomyślała o takim drobiazgu.
Lea spojrzała na rozzłoszczonego Couryna i westchnęła. Nie chciała kłótni, a on definitywnie do niej dąży.
- Mam zamiar ich oddać w ręce straży. Nieprzytomni nie będą stanowili problemu. A jeśli chcesz zrobić coś dobrego, to oddaj złoto sprzedawcy, bo on najwięcej problemu będzie miał po tym wszystkim.
~ Rany, innym tylko pieniądze w głowie. ~ pomyślała i wstała, by pójść w stronę dziewczynek.
- Cóż... Prosiłam byście się schowały, ale zachowałyście się bardzo dzielnie. Dziękuję wam. - przykucnęła przy całej trójce - Wszystko w porządku?
- To o nasze skóry chodziło, a i obrzucałyśmy ich szpulami z daleka. - odparła skruszonym głosem Greta.
- Jednak wykazałyście się odwagą, którą mało kto by miał w waszym wieku. Spisałyście się na medal. Najważniejsze jest jednak to, że nikomu nic się nie stało. A ja przysięgłam was chronić. Nie martw się o nic. - powiedziała - Choć osobiście wolałam dyplomatyczne rozwiązanie... Ale się nie popisałam - ostatnie słowa były zdecydowanie cichsze. Tylko dziewczynki zdołały je usłyszeć.
- Oddasz ich w ręce władz... Zaiste, słuszny to czyn i zgodny z prawem. - W głosie Couryna zabrzmiała ironia. - Innymi słowy dobrze że stąd wypłyniemy, bo za parę dni znów zaczną polować na nasze podopieczne. Zaiste, bardzo o nie dbasz.
~ Tylko utrapienie z tymi szlachetnymi paladynami ~ pomyślał. Dobry wróg to wróg spoczywający metr pod ziemią.
- Myślisz, że to cokolwiek zmieni to, że ich zabijemy? Naślą kolejnych i kolejnych. W ten sposób możemy uratować kilka żyć, które może zrezygnują z podążania złą drogą. Kto wie? Może któryś ma zadatki na wspaniałego barda takiego jak Neevan? - odparła niewzruszona ironią Couryna.
- Beznadziejna idealistka - stwierdził Couryn. - Aż dziw, że jeszcze żyjesz. No ale to twoja sprawa. Nie stanę na drodze między tobą a twoimi poglądami.
Leila nie zamierzała się spierać. W duchu zgadzała się z partnerem. Może miłość od pierwszego wejrzenia istniała naprawdę? Bo braterstwo dusz - na pewno.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 26-05-2015 o 16:25.
Flamedancer jest offline