Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2015, 21:53   #35
Molkar
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Charlie z przerażeniem wsłuchiwał się w odgłosy walki, a kiedy do pomieszczenia w którym przebywał wpadł ranny policjant oddający strzał do kogoś zza drzwiami wydusił z siebie :

- C… co.. sięę.. dzieje ?!

- Nie wiem… wpadli na posterunek niczym sfora wściekłych zwierząt i zaczęli się rzucać policjantom do gardeł. ! - odparł mężczyzna drżącymi dłońmi przeładowując magazynek.
- Na litość boską, kto tak robi? Jaki świr próbuje odgryźć głowę człowiekowi?! I jakim cudem im się to udaje?! - mężczyzna niewątpliwie był w nie mniejszym szoku co Belanger. Co nie wróżyło dobrze w tej sytuacji.

- Zamknij drzwi ! zamknij drzwi szybko bo się tu dostaną ! - zaczął panikować Charlie.

Policjant nie opowiedział, bo słysząc zbliżający się warkot znów zaczął strzelać do niewidocznego jeszcze przeciwnika. Dwa strzały padły, dopiero wtedy podbiegł i zamknął drzwi zatrzaskując je zasuwą.

- Co teraz ?? Musimy się stąd jakoś wydostać … wezwać kogoś na pomoc, ukryć się… nie... nie... zdecydowanie trzeba opuścić to miasto - Charlie nie wiedział co począć, zaczął chodzić w kółko po swojej celi.

Policjant ignorował krzyki Charliego sprawdzając zasuwę, po czym ruszył w kierunku przeciwnych drzwi, od czasu do czasu zerkając na szyby wentylacyjne. Przekręcił klucz otwierając drzwi i rozglądając się ostrożnie. Tymczasem od strony tych zamkniętych zasuwą słychać było ryki i uderzenia ciała o metal. Pewnie próbowały je wyważyć… czymkolwiek te stwory były.

- Panie funkcjonariuszu ! chyba nie ma zamiaru mnie Pan tutaj zostawić ?! Przecież ja nawet nie zostałem aresztowany! Jak tu zostanę sam to pewnie już nikt po za tym czymś za drzwiami tu nie wróci i zdechnę z głodu albo dopadną mnie te stwory! - krzyknął z oburzeniem Charlie.

- Zamknij się ! Zamknij się ! Zamknij się! Muszę pomyśleć! - wrzasnął mężczyzna celując z broni w Charliego.
- Tam moi kumple są zagryzani przez te.. zwierzęta, a ty mi tu pierdzielisz o sobie? Co mnie ty obchodzisz?! Muszę pomyśleć. - dłoń policjanta drżała, najwyraźniej był w szoku… równie niebezpieczny i nieprzewidywalny, co bestie za drzwiami.

Charlie usiadł jak porażony prądem bojąc się odezwać, zdecydowanie policjant nie jest chyba do końca dobrym kandydatem do tego aby się wykłócać, szczególnie w tej sytuacji. Obecnie wyglądał jak kłębek nerwów… uzbrojony kłębek nerwów.
Boże, jak Charlie żałował tego, że zgłosił się na ten posterunek, mógł przecież udać się do domu, a teraz w dobie takich wydarzeń spakowałby na szybko swoje rzeczy i wsiadł do samochodu i wyjechał z miasta zabierając swoich rodziców. No ale siedząc teraz przestraszony w celi był na łasce przerażonego policjanta i bandy czegoś za drzwiami. Dobrze, że te chociaż wyglądały solidnie i raczej ciężko będzie je wyłamać.

Po chwili rozmyślania policjant odpiął klucze i rzucił nimi w kierunku Charliego.
- Jedne są do celi, inne pozwolą ci wyjść z posterunku… spadaj stąd. - rzekł wściekłym tonem policjant spoglądając w górę. Słychać bowiem było łomot w przewodach wentylacyjnych.
- I unikaj ciemnych miejsc. - warknął na koniec celując w górę.
- Skurczybyki. - dwa pierwsze strzały potwierdziły podejrzenia obu mężczyzn. Z dziur po kulach w otworach wentylacyjnych wypłynęły drobne stróżki krwi.

Charlie po spojrzał na przewody wentylacyjne po czym szybko odszukał klucz od celi, po wyjściu popatrzył to na pomieszczenie, to na policjanta i przewód wentylacyjny nie wiedząc za bardzo co począć po czym wyciągnął plik kluczy w stronę funkcjonariusza mówiąc :

- Przepraszam, że krzyczałem, ale spanikowałem, lepiej będzie jak postaramy się razem stąd wydostać, większe szanse no i trzeba kogoś o tym zawiadomić…

- Kogo niby? - policjant nie zwracał uwagi na klucze. Skupiony na przewodach wentylacyjnych… oddał kolejne dwa strzały, po czym ruszył biegiem do przeciwległych drzwi.

Charlie nie miał zamiaru zostawać sam w pomieszczeniu, jak tylko zobaczył, że policjant daje nogę ruszył za nim. W końcu przecież on sam nawet nie znał układu pomieszczeń na posterunku i wątpił aby udało mu się znaleźć tylne wyjście bo słysząc odgłosy dochodzące z frontu posterunku tam nie miał zamiaru na pewno się udawać.
Wpadli w ciemny korytarz pozbawiony okien, policjant poświecił latarką w górę i można było zobaczyć, że świetlówki w tym korytarzu ktoś rozbił. Zresztą pod butami chrzęściło szkło. Policjant ruszył do przodu prawdopodobnie kierując się na parking i trzymając mocno w dłoniach rewolwer.
Charlie szedł za policjantem rozglądając się nerwowo, zbite żarówki nie wróżyły nic dobrego. Sięgnął do kieszeni po telefon komórkowy, w końcu też może robić za latarkę i da mu trochę światła. Idąc korytarzem zaczął się rozglądać za czymś co mogłoby mu posłużyć do obrony, nie miał zamiaru siłować się wręcz z czymś co mogą spotkać ale przeczuwał, że będzie problem ze znalezieniem czegoś co by się nadawało w końcu to posterunek policji a nie podwórko gdzie znajdzie się jakiś kij albo stalowy pręt.
Policjant szedł pierwszy, ściskając w dłoni rewolwer, szedł szybko i zdecydowanym krokiem. Niewątpliwie chciał się jak najszybciej wydostać z tego budynku. Nagle, gdy przewodnik Charliego mijał uchylone drzwi jakieś białe i niewątpliwie ludzkie dłonie pochwyciły go. Kilka par ludzkich dłoni zakończonych jednak długimi szponami. Wciągnęły one go do środka pokoju i zamknęły drzwi za sobą.
Charlie słyszał strzały, krzyki bólu i strachu… i agonii. Najpierw skrzekliwe, a potem niewątpliwie ludzkie… Tajemnicze bestie dopadły przewodnika Belangera wprost na jego oczach i zapewne zabiły go. Pozostawiły Charliego samego… w pustym i sterylnym korytarzu prowadzącym do parkingu.
Krzyki nie ustawały, natomiast strzałów już słychać nie było. Policjant jednak dawał swą niezamierzoną ofiarą kilka sekund bezpieczeństwa Charliemu. Kilka sekund, których ten nie mógł zmarnować. Charlie stał tak ułamki sekund które wydawały się całymi minutami, wiedział, że ma duże problemy. Nie znał układu posterunku, nie wiedział gdzie iść a tym bardziej co zastanie na końcu korytarza. Do tego jedyne światło które miał to światło z lampy błyskowej w telefonie. Sam nie wiedział kiedy zaczął biec ale puścił się ile sił w nogach przed siebie chcąc jak najszybciej wydostać się z tego korytarza i znaleźć jakieś bezpieczne schronienie. Biegnąć przed siebie przyszło mu do głowy, że w sumie w celi w której był zamknięty nie było tak źle...

Dopadł drzwi i otworzył gwałtownie wpadając wprost na policyjny parking. Na którym stało niewiele radiowozów… w tym jeden z otwartymi drzwiami i krwią na przednich siedzeniach do którego Charlie od razu dopadł, w środku było pusto, w stacyjce znajdowały się kluczyki a przednie siedzenia lepkie były od wcale nie takiej starej krwi. Charlie nie zwracając nawet na to uwagi szybko wsiadł i zamknął dokładnie wszystkie drzwi i okna, tyle wiedział, że okna w samochodzie nie tak łatwo wybić szczególnie przez coś co ma pazury. Rozejrzał się na szybko po radiowozie ale prócz kluczyków nie było nic innego, żadnej broni… Przekręcił kluczyki i pełen radości, że samochód odpalił ruszył szybko w stronę domu.
Ulice po godzinie policyjnej były pustawe, więc jazda była nawet prosta i przyjemna, gdyby nie krzyki bólu i strachu jakie słyszał. Gdyby nie szamoczące się sylwetki w oknach, gdyby nie cienie przemykające ulicami, gdyby nie ciągłe odgłosy wystrzałów… W mieście niewątpliwie działo się coś strasznego. Jakby w jedną noc całe Detroit przeszło Stefy Mroku.

Charlie po dojechaniu na miejsce zatrzymał się na parkingu, zgasił światła i pozostawił silnik włączony. Przyglądał się budynkowi w którym miał mieszkanie czy było widać światła w oknach, jakieś walki może krzyki i odgłosy walki. Również rozglądał się teraz po samochodzie w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby się przydać, może chociaż pałka policyjna która leżałaby gdzieś między fotelami. Bagażnik… pomyślał Charlie, pamiętał z filmów, że często tam była też broń w radiowozach szczególnie długa bo czasami ciężko było ją umiejscowić w kabinie radiowozu. Może chociaż pałka, albo klucz od kół… Charlie raz jeszcze rozejrzał się po ulicy dookoła, odszukał w kieszeni klucze od mieszkania, odszukał w samochodzie dźwignię do otwarcia bagażnika, musiał szybko do niego zerknąć i znaleźć cokolwiek co by się nadało. Uchylił lekko szybę w samochodzie po czym wsłuchał się w okolicę.
Było cicho… może nawet zbyt cicho. W mroku nocy ciężko było dostrzec jakieś sylwetki, ale Charlie miał wrażenie, że coś się tam czaiło. Lub mógł to być efekt jego przewrażliwionej obecnie wyobraźni. A gdy otwierał klapę bagażnika i obejrzał się za siebie dostrzegł parę metalowych uchwytów, na których to… powinna spoczywać śrutówka. Ale jej akurat nie było.
Ehh tak też Charlie myślał, że broni nie będzie ale nadzieje można mieć, szybkie rzucenie okiem i odnalazł się dość ciężki klucz do kół. Charlie po cichu zamknął bagażnik, zamknął samochód i biegiem udał się do budynku. Po wejściu do budynku zamknął za sobą drzwi i zaczął nasłuchiwać, nie słysząc żadnych odgłosów walki, warczenia, jęków i tym podobnych zamknął za sobą drzwi od środka i ruszył po cichu na górę do swojego mieszkania.
Charlie po zamknięciu drzwi popatrzał na nie po czym dla pewności przesunął komodę tak aby je zastawić, po wydarzeniach na posterunku nie zamierzał ryzykować. Następne co zrobił do dopadł do szafy w poszukiwaniu rewolweru po zmarłej ciotce i naboi, w prawdzie nigdy z niego nie strzelał ale wycelowanie w paskudztwo i pociągnięcie za spust nie powinno być aż tak skomplikowane, jak tylko go znalazł od razu go załadował. Klęcząc tak na ziemi dopiero zdał sobie sprawę z tego, że całe ubranie lepi się od krwi, jak najszybciej wszystko zdjął i dla pewności wywalił za okno nie chcąc mieć nic z tego w mieszkaniu. Zmęczenie pojawiło się nagle, w końcu póki działała adrenalina nie było go czuć a tu cały dzień na nogach a końcówka szczególnie do spokojnych nie należała. Resztkami sił postanowił wziąć kąpiel aby zmyć z siebie cały bród i krew która przesiąkła przez jego ubranie. Padając na łóżko po kąpieli i przed oddaniem się w ręce kojącego snu wiele myśli chodziło mu po głowie, w końcu takie wydarzenia nie mogą pozostać bez odzewu, na pewno rano pojawi się więcej policji albo i nawet wojsko które zrobi porządek i cały ten bałagan zostanie posprzątany… tak na pewno tak właśnie będzie… zasypiając z bronią w zasięgu ręki miał właśnie taką nadzieje…
 
Molkar jest offline