Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2015, 08:09   #84
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Elena wróciła do karczmy i poszła do pokoju, który został jej przeznaczony. Zdjęła torbę, zrzuciła z nóg buty, by dać odpocząć stopom. W karczemnym pokoju mogła sobie pozwolić na małą frywolność. Nawet mając na uwadze, że nie będzie w tej izbie sama. Przepakowała się dość szybko i sprawnie i położyła na chwilę, żeby odsapnąć. Miała świadomość, że czeka na nich kolacja. Uśmiechnęła się do siebie i powiedziała w eter.
- No to czeka nas pewnie powtórka z rozrywki z uczty u Wolfa...]
Wyciągnęła się na łóżku. Dawno nie zaznała takich wygód, stąd też chciała wykorzystać moment, w którym dano jej odrobinę luksusu. Westchnęła i przewróciła się na bok. Ocknęła się po chwili. Nie zdarzało jej się raczej przysnąć w ciągu dnia aż do teraz. Otrząsnęła się z drzemki. Westchnęła, przeszedł ją chłodny dreszcz. Pewnie powinna zejść na kolację, a przynajmniej wypadałoby. Jutro czeka ich ciąg dalszy podróży, a i ciekawa była tego, czego inni drużynnicy się dowiedzieli. Dlatego też dziewucha zwlekła się z posłania i ogarnęła na tyle, by wyglądać jako tako. Nie minęła chwila, jak zeszła do przygotowanej dla nich sali. Siadła gdzieś przy końcu stołu tak, by kolejne wchodzące osoby nie musiały jej mijać. Po chwili jedna z karczemnych dziewczyn postawiła przed Eleną napitek.

Elfka przybyła niedługo po złodziejce. Znów bez Wolfa. Spostrzegła dziewczynę i przysiadła się obok niej.
- Wszystko się udało, dzieciaku? - zagaiła zastanawiając się czy powinna już zacząć pić, czy może jeszcze poczekać?

- Jak dla mnie to tak. Konie sprzedane, drobne zakupy zrobione.. - Elena odpowiedziała dość zachowawczo elfce. Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl o dywanie, który miałby latać. - Kupiec opowiedział nam trochę o Arabii, chciał sprzedać to i owo.
Być może dziewucha rozwinęłaby myśl, ale na to wszystko wszedł Karl. Przymknęła więc jadaczkę, bo mężczyzna wyglądał, jakby co najmniej wygrał w loterii lub w karty piekielnie wielką sumę pieniędzy.

Karl wszedł do Karczmy z rozmachem z miną zadowolonego i ukontentowanego kupca który rozbił Tileański bank. Siedemdziesiąt pięć procent ceny rynkowej? To był dobry wynik, choć wiedział, że negocjacje cenowe nie poszły po jego myśli, ale i tak otrzymał minimum tego co chciał utargować za konie. Uśmiechem i grestem przywołał kelnerkę. Chwilę później siedział przy stole z dzbanem wina przed sobą.
- To był dobry dzień targowy. - stwierdził zadowolony. - Jak minął wasz? - zapytał Youviel nalewając do szklannicy wina.

Youviel zerknęła na cyrulika.
- Dobrze. Będziemy płynąć na statku pełnym kobiet. Co powinno większość z was ucieszyć - odpowiedziała z westchnięciem. Zdecydowanie teraz zacznie pić.

- Jestem pewny, że Gottfried będzie w niebowzięty. - odpowiedział oprawca z uśmiechem - Choć pewnie to twarde kobiety są, a to może oznaczać problemy dla bardziej zapalczywych towarzyszy… - westchnął przeczesując dłonią włosy po czym dodał z uśmiechem - ...będzie zabawnie.

- Gotfried? - zdziwiła się elfka dlaczego akurat jego podał. Sądząc po zachowaniu mężczyzn chyba wszyscy będą zadowoleni. Conajwyżej one z Laurą i Eleną będą miały po dziurki w nosie tej podróży. Ale cóż, lepiej jak większość jest zadowolona nie? Youviel pogładziła ozdobną chusteczkę od elfa.

- A nie? To nasz rycerzyk. Chluba, ozdoba i odznaka honoru, cnót i tym podobnych… - odpowiedział rozbawiony cyrulik - ... ciekawi mnie jego reakcja. Wiesz, co innego ja czy Lotar, prości ludzie, ale Gottfried? To może być ciekawe.

Lotar, który w tym momencie podszedł do siedzących, nie bardzo wiedział, czym sobie zasłużył na miano prostego człowieka, ale wolał nie zgłębiać tematu.

- Nie wiem czy lubię jak uważasz, że coś będzie ciekawe. Jeszcze ktoś skończy w łańcuchach błagając o zakończenie mąk. - Youviel spojrzała chłodno na człowieka, po czym wychyliła porządny łyk wina.

Karl nieśpiesznie wziął łyk ze szklanicy po czym spojrzał na elfkę z zastanowieniem i uradowaniem
- Łańcuchy… męki… wiesz dobrze, że nie jestem tylko cyrulikiem. Choć nie chciałbym widzieć towarzysza na sali tortur w otoczeniu twardych kobiet… hmm… to raczej mu nie grozi. Raczej. Najwyżej go jakoś wybronimy. - uśmiechnął się szeroko.

Elfka znów stwierdziła, że ludzie są barbarzyńcami. Nie odpowiedziała już nie chcąc ciągnąć rozmowy. Pociągnęła tylko kolejny łyk wina mając nadzieję, że zaraz przyjdą następni.

Karl widząc, że elfka ma dość rozmowy, ale nie dość… alkoholu. Uniósł lekko szklannicę w toaście i powiedział tym razem do Eleny.
- Jeszcze raz Twoje zdrowie moja droga. Gdyby nie Twoja wycena nie dostalibyśmy dobrej ceny. No, może to minimum które mnie zadowala, ale lepszy rydz niż nic, a sam bym pewnie poległ.

- Z jednej strony mówisz, że cena jest dobra, potem zaznaczasz, że to minimum. Jedno z drugim tak średnio idzie w parze - Elena odpowiedziała. Z grzeczności podniosła swój trunek. Spojrzała przy okazji przelotnie na Lotara, potem wzrok utkwiła w Karlu. Uniosła jedną brew. Kwestię tortur, kobiet, innych drużynników i łańcuchów postanowiła pominąć. Wolała nie wpływać na suchego przestwór oceanu.

- O co chodzi z tymi kobietami i izbą tortur? - spytał Lotar, wracając do poprzedniego tematu. - I kogo trzeba przed kim bronić?
Nalał sobie nieco wina. Na wypadek, gdyby tematu nie dało się pojąć bez odpowiedniej dawki trunku.

- Nasza kapitan to kobieta, tak jak i wszyscy jej marynarze - elfka zlitowała się nad Lotarem widząc, że Karl juz na dobre zainteresował się Eleną.

- To chyba nie jest jakiś problem? Chyba nie są gorszymi marynarzami niż mężczyźni? Wszak statek by dawno temu poszedł na dno. - Lotar doszedł do wniosku, że jednak przyda mu się wino.

- Pytałeś o tortury i dostałeś odpowiedź - elfka jęknęła niezadowolona, że Lotar nie zrozumiał. Nawet jej przez myśl nie przeszło aby płeć miałą jakiekolwiek znaczenie w tym jak ktoś jest dobry. Dziwne ludzkie myślenie.

- Pobyt wśród takiego tłumu kobiet to dla kogoś będzie tortura? - Lotar spróbował jednak rozwiązać ten problem.

- Pytaj Karla, on ma jakieś dziwne pomysły. Dobrze wiem, że wam się to wszystkim spodoba - elfka wzruszyła ramionami.

Dziwne pomysły... zaiste. Lotar spojrzał na rozmawiającego z Eleną Karla i pokręcił głową.
Gdyby to był pływający burdel, pełen... jak to się je w Arabii nazywało? Hurys, tak, hurys, ubranych w zwiewne szatki... Ale co się komu miało spodobać w załodze twardych matrosek?

- Jak długo potrwa ten rejs? - spytał.

- Ze dwa tygodnie - odparła spokojnie elfka. Zaczęła się zastanawiać gdzie się reszta podziała.

Czarodziej usadowił się przy wspólnym stole, zajmując miejsce w rogu, tak by móc spoglądać na wnętrze tawerny. Wcześniej spędził trochę czasu obserwując morze i życie miasta. Ciągle jeszcze wracał myślami do rozmowy z Severusem i Archibaldem. Na obecnych rzucił krótkie, zamyślone spojrzenie.
- Witajcie. Wszytko udało się załatwić? - zapytał zainteresowany. Chociaż prawdopodobnie najciekawsze informacje dla niego posiadali Galvin i Gottfried którzy dowiedzieli się czegoś o tajemniczych kamieniach od Michelito.

- Mamy statek - odparł Lotar. - I prowiant.

- Jak u was? - elfka starała się pociągnąć dalej rozmowę.

Zasiadłwszy przy stole piwowar oparł twarz na dłoniach i przyglądał się pozostałym.
- Wiemy gdzie mamy płynąć, wiemy co zostało uwięzione w kryształach. Wiemy też jak je zniszczyć i gdzie znaleźć parę fragmentów “układanki”, które są do tego potrzebne. - Galvin odpowiedział swobodnym głosem jakby mówił o pogodzie, kącik jego ust uniósł się jakby w krzywym, kpiącym uśmiechu - Nic wielkiego... A jak u was? Znaleźliście coś ciekawego? - skierował zapytanie do osób, których nie było razem z nim w świątyni.
Dla krasnoluda pierdolenie o głupotach jakie się odwalało dotąd, aż prosiło o pomstę do nieba.

- Bliżej niesprecyzowane informacje o Królach czy też Królowych Grobowców, które nienawidzą żywych, ale i Wielkiego Nekromanty - odparł Lotar. - I coś o Czarnej Piramidzie. Ale w to kupiec nie chciał wnikać, mówiąc, że samo mówienie o tym ściąga złe duchy.

Na słowa o załatwionym transporcie Manfred pokiwał głową.
- Dobrze że udało sprawnie załatwić statek. - skomentował opierając głowę na dłoni a nieobecny wzrok zdradzał zamyślenie. -Ogólnie co nieco się dowiedzieliśmy ale mam wrażenie że każda odpowiedź duchownych rodziła kolejne pytania. Ciągle jest wiele niewiadomych. Kim albo czym naprawdę jest przeciwnik… jaką potęgą dysponuje… -Manfred zrobił krótką pauzę po tych słowach, jakby samemu zastanawiając się nad nimi - Lecz myślę że nie ma sensu teraz wszystkiego podsumowywać. Ze szczegółami poczekajmy na resztę, by nie trwonić słów na daremno. Ogólnie jednak przydało by się dostać na Wyspy Czarowników, bo tam możemy zdobyć kolejne informację. *

- Otóż moja droga… - powiedział Karl do Eleny - ...siedemdziesiąt pięć procent ceny bazowej to dobry wynik. Korzystny dla obu stron. Ahh.. gdybym znał Tileański! Wtedy cena byłaby lepsza zapewne, a tak choć minimum, nadal kontentująca. Gdyby nie ty, oskubałby nas, a podstawą dobrego targu jest znajomość ceny bazowej, a w tym… Cóż, powiedzmy, że umiem się targować, ale bez Ciebie nic bym nie zdziałał.

Elena nie dała po sobie poznać, że nazwanie ją "moją drogą" nie do końca jej odpowiadało. Jej mina pozostała niezmienna: skupiona na rozmówcy. Dziewucha zmarszczyła brwi, kiedy Karl wyjawiał jej tajniki czegoś, co pewnie każdy inny nazwałby rachowaniem. Dla niej sytuacja była jednoznaczna. Albo się coś opłacało albo szkoda było czasu i energii na działanie.
- Przecież nawet nie próbował - odpowiedziała takim tonem, jakby oznajmiała właśnie wszem i wobec, że właśnie zaczęło padać. Hassan albo bardzo dobrze udawał albo rzeczywiście to, co mówił, było szczere (na swój sposób). - Do tego przecież pewnie nawet ni w ząb nie zrozumiał tego, co powiedziałam - tu Elena się wyszczerzyła. Jakby nie było, mówiła cicho, do Karla, ktoś musiałby mieć słuch lepszy od niejednego zwierzęcia, by te ciche pomruki dosłyszeć. Swoją drogą dziewczyna jakoś nie pojmowała swojej uwagi na temat ceny koni jako jakiejkolwiek zasługi. Potem posłyszała słowa Manfreda. Zerknęła w jego stronę.
- Przekonamy się pewnie na miejscu... Wątpię, by była inna opcja

- Powinniśmy odpocząć przed jutrem. Czeka nas długa podróż i pewnie nie jeden z nas będzie musiał opatrywać rany - odpowiedział cicho Karl. - Postaram się połatać każdego co w mojej mocy, nawet tego przeklętego maga i jego magię. Tak, wiem, ciężko mi go polubić, ale jest nam potrzebny i jedziemy w końcu na tym samym wózku… - Mina zastanowienia przez chwilę zawitała na jego twarzy.
- Powiedz mi, chciałabyś zgłębić tajniki medycyny? Czułbym się bezpieczniej wiedząc, że jest ktoś kto by mnie opatrzył, gdybym sam nie miał sił. Masz chłonny i bystry umysł. To cechy dobrego medyka, a i zarobek też całkiem niezły jak się to wszystko skończy.
 
Asderuki jest offline