Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2015, 11:22   #101
Evil_Maniak
 
Evil_Maniak's Avatar
 
Reputacja: 1 Evil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputację

Edmund postanowił zignorować kundla, przynajmniej chwilowo, i fachowo ocenił sytuację zaglądając niewiaście w dekolt. Czuł przy tym jak podnosi się jego wewnętrzny filantrop, a krew błyskawicznie napływa do mózgu. Acz nie od teraz wiadomo, iż czym większe piersi tym szybciej pomagać trzeba, a że dziewoja grzeszyła rozmiarem także czym prędzej Kanincher powziął się za asystowanie bliźnim.


- Panie Joachimie, jak się czujemy? - zapytał pijaka na wysokościach. Czekając, aż nad wyraz odważny jegomość odpowie, Edmund omiótł wzrokiem ścianę budynku i ocenił jej stabilność szukając dobrej ścieżki w razie niechybnej wspinaczki. Czerwone ściany budowli wieńczyły kontrastujące białe narożniki, które idealnie nadawały się na pionowe wycieczki, jednak w tej chwili jeden z nich był przytulany na wysokości drugiego piętra i niekoniecznie pragnął mięć więcej towarzystwa.

- A dobrze, dziękuję, okolicę oglądam, festiwal z wysokości inaczej wygląda - mówił siląc się na spokój nieco wymuszonym głosem puszczając cały czas do Edmunda oko, czego Kanincher nie mógł niestety dostrzec po zmroku.

- Jakby chciał pan zejść to znam lepsze miejsca do oglądania festiwalu. Mógłbym zaprowadzić w te pędy. Może poszukam drabiny coby pan męczyć się nie musiał? Noc jeszcze długa, a przy tak pięknej damie sił potrzeba, aż do poranku. Trzyma się pan mocno?

- Taaaak! - krzyknął zawodząc jakby to miało być "nieeeeeee!".

Edmund ukłonił się lekko dziewczynie.

- Panienka wybaczy, że zostawiam samą, ale wrócę jak tylko pomoc sprowadzę.

Chłopak pochwycił wyniosły uśmiech białogłowy i ruszył biegiem do pobliskiej stajni. Światła latarni rozświetlały wnętrze, więc wiedział, że niziołek jeszcze przy koniach pomaga, a przynajmniej nadzoruje prace przy zwierzętach. Kanincher wbiegł przez główne wejście i od razu spostrzegł drabinę prowadzącą na piętro, gdzie schło siano, lecz gdy tylko położył dłonie na drabce usłyszał głos niziołka.

- Czego chcesz od mojej drabiny? - halfling wyszedł z końskiego boksu trzymając uzdę z wędzidłem.

- Oj wybacz, nie zauważyłem cię.

- Ja zauważyłem - skrzywił się Hufflepuff.

- Jakiś pacan wlazł po pijaku na zajazd i teraz zejść nie może, potrzebuje twojej drabiny. I może tego chłopaka do pomocy, oczywiście w razie możliwości.

- A co ja z tego będę miał? - oczy konusa zabłysnęły niczym złote korony.

- Tak po prawdzie to nie wiem, ale wiem, że facet długo nie wytrzyma.

- Jak zapłaci to chce swoją część. I nadal głodny jestem, nie jadłem od jakiejś godziny do diabła - żachnął się - Hej mały! - krzyknął w głąb stajni. - Pomóż panu i wracaj w te pędy! - znowu zogniskował swe ślepia na Edmundzie. - Przyłazi do mnie w sprawie, a nawet kawałka chleba nie przyniósł. Następnym razem wywalę cię na zbity pysk!

- Niedługo wrócę z jedzeniem, obiecuje - chłopak się uśmiechnął i wybiegł wraz z młodym stajennym niosąc drabinę.

Sytuacja pod zajazdem szczęśliwie nie zmieniła się za wiele, dziewczyna oparła się o ścianę budynku przeglądając koronki swojej sukni, a pijak kurczowo trzymał się białego narożnika. Edmund ustawił drabinę bezpośrednio pod arystokratą, a ten mógł bezpiecznie oprzeć się nogami o najwyższy stopień.

- A czemuż to drabinę przyniosłeś dobry człowieku? - w głosie Joachima można było usłyszeć udawane zdziwienie.

- Wybacz o panie, musiałem pana źle zrozumieć. Myślałem, o ja głupi, że chce pan z innych perspektyw festiwal pooglądać jak wcześniej zaproponowałem. Ale jeżeli mamy drabinę odstawić na miejsce to spełnimy pańskie życzenie - Edmund spojrzał na niewiastę i uśmiechnął się szelmowsko, co ona skwitowała majestatycznym prychnięciem.

- Czekaj, pomogę wam odnieść na miejsce , bo się biedacy zadyszeliście od tego noszenia ciężarów - powiedział wielkodusznie schodząc na dół po drabinie.

Kiedy był na dole szlachcic poprawił swoje proste, acz gustowne ubranie i serdecznie wystawił rękę do młodego chłopa.

- Joachim Psikuta jestem.

- Edmund Kanincher, witam uniżenie - uścisnął dłoń arystokraty. - Ale pomocy chyba nie potrzebujemy - wskazał na stajennego. - Poradzimy sobie we dwójkę.

- Poczekajcie! - zawołała dama.

- To jest panienka Schlossel - Joachim przedstawił kobietę, która nie raczyła na plebs nawet spojrzeć zaintrygowana drabiną.

- Ja tez chce pooglądać z góry! - wyraziła swe życzenie.

Edmund oderwał wzrok od piersi i zauważył, że pod nimi jest kobietka o typie księżniczki, taka co wyżej sra niż dupę ma i prędzej oczy sobie wydłubie, niż z takim typkiem jak Edmund legnie. Chłopak zaśmiał się w duszy z własnej głupoty. Joachim zagrodził jedną ręka dostęp do drabiny, a drugie ramie wystawił w kierunku dziewczyny.

- Lepszy mam pomysł. Z okna mego apartamentu na trzecim piętrze, widok jeszcze lepszy.

Ucieszona młódka dała się poprowadzić mężczyźnie do drzwi Czerwonego Zajazdu.

- To był osobisty medyk hrabiny... tej... taka mała I gruba... - szepnął stajenny do Edmunda.

- Nie znam, ale pieniądze pewnie ma - odszeptał Edmund. - Joachimie! - krzyknął chłopak. - Jak ty żeś się tam wdrapał? Nie uważasz, że to niebezpieczne i mogłeś coś sobie zrobić? A co by na to hrabina, gdyby się dowiedziała, że jej medyk o swe życie nie dba?

- Eh... nie takie przeszkody forsowałem... kiedyś w Górach Końca Świata, kiedy zamieć zasypała przełęcz i lawina zmiotła konie ze skalnej półki, to z rannym hrabią, świeć Morrze nad jego dusza, wspinałem się na plecach, aby go należycie pochować.... - westchnął.

- Och... jaki dzielny! - zapiszczała z zachwytem panienka.

Joachim wyjął z kieszonki surdaka malutki mieszek.

- Wypijcie za dusze hrabiego chłopcy! - rzucił Edmundowi i zniknął ze szlachcianka w budynku.

- Tak też zrobimy! - naszczerzył się Edmund.

Wspólnie z młodym stajennym, tym razem wolniejszym krokiem, wrócili do stajni niziołka i odstawili drabinę na swoje miejsce. Halfling tym razem ślęczał przy stole nad jakimiś papierami i pogryzał twardy chleb.

- I co? Zapłacił? – rzucił z nadzieją do Kaninchera.

- Na to wygląda – mały mieszek zadźwięczał, kiedy Edmund sprawdzał jego zawartość. – A to pieprzony sknera, następnym razem pomogę mu spaść – dwie złote korony w miedziakach za uratowanie życia, a przynajmniej oszczędzenie wizyty u koniowała, to niezbyt wygórowana cena. Chłopak zgodnie z obietnicą podzielił łup, a swoją dolę wrzucił na powrót do mieszka i schował w kieszeni.

- Zaraz wracam, Joachim jest nam najwyraźniej winny suty posiłek – uśmiechnął się i wstał od stołu. Jedna taca w tą czy we wtą niczego nie zmieni.


Wyłgać się z festiwalu było wyjątkowo łatwo. Nikogo nie dziwiło, że tak wysokiej rangi medyk jak Joachim pragnie jedną tacę do swojego apartamentu, przecież też człowiek i ma swoje żądze. A skoro o żądzach mowa…

Wracając do stajni Edmund zauważył pewien ruch na trzecim piętrze Czerwonego Zajazdu. W oknie jednego z pokoi stała owa piersiasta szlachcianka co poszła z Joachimem. Dziewczyna zapierała się jedną ręką o parapet, a drugą o futrynę i rytmicznie kiwała z popuszczonym gorsetem z którego chciały wyskoczyć dorodne cyce, jakby ktoś ją od tyłu…

- Brawo panie medyk! – krzyknął Edmund chowając się za stajnią.

Hufflepuff niemal przytulił Kaninchera kiedy spostrzegł złotą tacę wypełnioną kiełbasami i innymi smakołykami. Szybko przygotował stół na ucztę i rozkazał stajennemu przynieść wino ukryte w sianie, sam zaś przygotował trzy puchary na trunek. Kiełbasy niemal rozpływały się w ustach, a jeżeli nie mogły to wino bardzo im pomagało.

- Masz u mnie plusa Edmund, przynajmniej ktoś tutaj dotrzymuje obietnic – swojego stajennego obdarzył ostrym spojrzeniem, a chłopak szybko spuścił wzrok, na co Edmund zaśmiał się głośno. Wieczerza trwała w najlepsze, kiedy Kanincher spostrzegł Josta i Arno stojących przy północnej bramie z bronią w rękach i gotowych do bitki.

- Cho łoni chnowu chombinujo? - zapytał z pełnymi ustami Edmund niziołka wskazując dwójkę kompanów kawałkiem kiełbasy. Przełknął kęs i zawołał. - Hej chłopaki! Co się dzieje? Czemu nie jesteście na festiwalu?

- Dywersja jego mać taka! Z nami, Edmund! – Arno zawołał z wysoko uniesionym młotem.

- Gdzie suczysyn, co o wozie przewróconym prawił! - dodał Jost.

- Wybacz niziołku - Edmund pochwycił kawałek kiełbasy w lewą dłoń. - Musimy to dokończyć później - Wstał i zaczął biec za towarzyszami w tylko im znanym kierunku, szybko dobierając miecza.
 

Ostatnio edytowane przez Evil_Maniak : 02-06-2015 o 09:39. Powód: obrazek był nieco za duży :3
Evil_Maniak jest offline