Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2015, 20:44   #103
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Z godziny na godzinę nic a nic się nie uspokajało, tłok i gwar był nie mniejszy niż wcześniej, a krasnolud miał pełne ręce roboty, krążąc pomiędzy stołami uginającymi się od kiełbas, napitków i inszych specjałów. W namiocie było gorąco i parno, a nie raz zdarzyło się, że goście jarmarku tworzyli ze swych stłoczonych i zbitych w jedną masę ciał barierę, nieprzevytą niemal dla kogoś wzrostu Yorriego. Ach, gdyby mógł wyjść, odetchnąć, zapalić fajkę, albo napić się chłodnego ale... marzenia. I jeszcze ten denerwujący dzieciak.

Yorri spojrzał z ukosa na chędożonego młokosa. Ach, utrudniał on mu życie, zatrudniał mu dzieciak mały. Zupełnie bez powodu, ot, człecza szlachta, tak rozkapryszona, jakby sam ich Sigmar oferował im podtarcie ich dup, nabrzmiałych krwią błękitną. Nie byli oni, oj, nie byli przyjemni w obyciu, wredni co niemiara, aż półmiskiem chciało się któremuś w gębę niewyparzoną przywalić, z zamachu szerokiego. Najbardziej temu małemu.

Popatrzał na nędznie chude piąstki szczawia. Wykiwać go chce, ten chytry jak u gnoma uśmieszek znaczyć musi coś. No i niedouczony, jako niemała wielmożów część, przekonany iż krasnoludy wywęszyć złoto w stanie są. Ech, będą z tego problemu nieliche.

- W lewicy twej.

Chłopcu oczy zrobiły się okrągłe jak dwa duże guziki. Otworzył lewą rączkę a na niej leżała błyszcząca, piękna korona ze złota.

- Proszę. - podał krasnoludowi. - Nauczyłbyś mnie jak to się robi panie krasnoludzie?

- Niestety panie. - Yorri pogładził się po brodzie i wcisnął monetę do kieszeni. - My, lud gór, to jest krasnoludy, mamy wrażliwe powonienie, wrażliwe na metale różne… ale i tak trudno nam wyczuć złoto, my nie teriery na złoto.

Mały arystokrata zmruży oczy przebiegle przyglądając się Yorriemu.

- Acha, to tak… - pokiwał głowa i odszedł.

Krasnolud popatrzył za oddalającym się. Chyba odsunął od siebie kłopoty. Wyszukał dłonią złotej monety, a potem tych, co skrył je pod niedorzecznym strojem. Niech to zaraza, powoli do niego docierało, że w jeden dzień stał się niemal bogaty. Kusił go, by może złapać kurierkę do jakiegoś większego miasteczka, albo jeszcze gdzieś i dobrze spożytkować pieniądze. Potem jednak pomyslał o kompanach i uznał, że zdąży jeszcze wydać to grosiwo. Heintza nie spotkał i wcale się nie smucił się z tego powodu.

Nikt nie odnalazł psa. A ten wóz przy palisadzie... gdzie są ci, którzy tam pobiegli? Nagle dosłyszał okrzyk Eryka, od strony karczmy. Bert zerwał się tak ochoczo, jakby darmowe piwo rozdawali i Yorri pobiegł za nim tak szybko, jak tylko mógł zważywszy na swe krótkie nogi. Miał kaczkowaty chód i musiał wyglądać niedorzecznie, w tym wciąż nieco utytłanym, dziwaczny ubranku, człapiąc... psia jucha, lepsze były powody do zmartwienia. Na przykład to, że tam na noże się biorą pewnie. Niepewnie wyrwał zza paska toporek.
 
Fyrskar jest offline