Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2015, 21:16   #109
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Odebrał życie, chcąc ratować inne. Jednak czy ma to jakieś znaczenie, skoro zawiódł? Czy zasadność zadanej śmierci określają motywy, czy tylko efekt końcowy? Nie powinien mieć wątpliwości odnośnie tego, a jednak miał. Co więcej, był pewien, że gdyby uratował Don Giuseppe, wyrzuty sumienia by się nie pojawiły, lecz nawet mimo tej świadomości, nie mógł ich odegnać.

Czy mogli temu zapobiec? Wątpliwe, nikt nie znał tych dwóch rodów i ich wrogich stosunków, nawet sprzeczka po południu, zażegnana bardzo szybko, nie zwiastowała tak nieustępliwej żądzy krwi. Z kolei teraz, otrzymawszy wiadomość i przewróconym powozie, nie mogli jej zignorować. Można by powiedzieć, że szczęśliwie Eryk został na posterunku, chociaż nie spodziewał się takiego akurat obrotu spraw. Można by, gdyby jego obecność coś dała. Teraz pluł sobie w brodę że nie odryglował drzwi karczemnych, oszczędziłoby to kilkunastu cennych sekund jego towarzyszom, a to mogłoby wystarczyć, aby uratować Barziniego.

A tak - don Giuseppe nie żyje, kilkoro ochroniarzy po obu stronach również, kilku rannych, a Heintz każe im zaprzestać walki. Eryk powoli opuścił broń, nie mógł jej jednak schować. Ściskał mocno rękojeść miecza, i obserwował w milczeniu don Salvatore. Dobrze wyszkolili go w nowicjacie, mimo iż nie był tak podatny na kapłańskie manipulacje jak młodsi, i pierwszym odruchem było słuchać poleceń. Posłuszeństwo było ważne w każdej zorganizowanej hierarchicznie strukturze, również tutaj, gdzie to Heintz wydawał rozkazy. I co ważne, wyrażenie "Heintz wydawał rozkazy" nie tyczyło się tylko Bauera. Wszyscy strażnicy opłacani byli przez niego, nie było tu straży imperialnej, w okolicy zaś żadnego garnizonu, jeśli nowicjusz dobrze się orientował. Jakkolwiek pejoratywne było to stwierdzenie, Heintz rządził w Franzenstein. Bo nawet jeśli nie oficjalnie, to miał wystarczająco pieniędzy i najemnej siły, żeby mieć decydujący głos. Poza tym, to jemu ludzie zawdzięczali rozsławienie wsi i zapewne miało to przełożenie na jego pozycję i wpływ na wszelkie ważkie decyzje.

Eryk rozumiał, jakim kłopotem byłoby pojmanie Tattaglia. Nie dosyć, że mogłoby dojść do kolejnych ofiar i zniszczenia mienia, to jeszcze potem trzeba by go gdzieś zamknąć, i albo czekać na przybycie władz, co, wliczając ich powiadomienie, mogłoby potrwać długo, albo samemu eskortować go do najbliższego posterunku. A i wtedy potrzeba zeznań, najlepiej oględzin miejsca zbrodni... Im więcej czasu minie, tym większa szansa, że złoczyńca się wykpi. Nikt na miejscu nie ma uprawnień, aby w imię Imperium wydać i wykonać wyrok, a że wszystko to tyczy się Heintza i to on jest tu drugim poszkodowanym, zaraz po don Giuseppe... Cóż ma tu coś do powiedzenia, a już na pewno to on powinien zgłosić morderstwo. Bo nawet, jeśli ktoś postronny sprowadzi oficjela, to potrzebni są świadkowie. I cała grupa śmiałków z Biberhof nic nie wskóra przeciw słowu gospodarza i przekupionych przez niego ludzi. Eryk nie był pewien jak potraktowana zostałaby sprawa, w końcu cudzoziemiec zabił cudzoziemca, i to nie bez powodu, jeśli wierzyć jego tłumaczeniom, ale faktem było, że popełnił przestępstwo. I również jako fakt należy przyjąć, iż Heintz zrobiłby wszystko, żeby nikt poza już wtajemniczonymi się o sprawie nie dowiedział.

Eryk chciałby postawić don Salvatore przed sądem, jednak w obecnych okolicznościach szanse na poniesienie kary przez mordercę były nikłe. Gdyby był Inkwizytorem, sprawa wyglądałaby inaczej, jednak wiele mu do tego brakowało, więc nie rozważał nawet samosądu. Ale też nie widział potrzeby, aby powstrzymywać Arno czy Edmunda przed pogonią. Bo o ile byłoby problemem gdyby go pojmali, w końcu nie sposób przewidzieć reakcji Heintza, jego wściekłość mogła przerodzić się w czystą brutalność, o tyle jego śmierć zmusiłaby ich tylko do wykopania jednego dołka więcej. A znając temperament Arno, jeśli tylko dojdzie do walki, nie będzie mowy o poddaniu.

Bauer, walcząc z sprzecznymi emocjami, zajął się wynoszeniem zwłok i rannych, oraz sprzątaniem sali, zgodnie z poleceniem Heintza.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline