Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2015, 09:30   #4
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wiedział aż za dobrze, że ludzie gadają. Wiedział też, co gadają. Miał paru przyjaciół. I miał też paru znajomych, co z dobrych chęci zapewne i z dobrego serca oczywiście częstowali go plotkami, dotyczącymi jego osoby.
Oj, chyba by się zebrało na życiorys dla paru podejrzanych typów. Przy czym raczej nie należało podejrzeń z podejrzeniem kogoś mylić.
Trudno było sądzić, że coś z tego do uszu Methira mogło nie dotrzeć. Na szczęście mądrzy ludzie potrafią odróżnić ziarno od plew.
Z drugiej strony - nikogo nie powinno dziwić, że Methir chciałby sprawdzić, czy jego przyszły pracownik nadaje się do czegokolwiek.
Nie spodziewał się, że owa próba będzie miała taką właśnie postać. Postać zgrabną i o ładnym obliczu.
- Dzień dobry - powiedział.

Ona znała jego, podobnie jak i on - ją, chociaż zdecydowanie nie obracali się w tych samych kręgach. No i słyszał o Arine - dobrej łowczyni, co z każdej niemal wyprawy przywoziła mięso i skóry. Podobnie jak i o tym, że łuk służył jej tylko do ozdoby, że nawet z pomocą Otta, oswojonego wilka, nie potrafiła nic upolować, zaś mięso i skóry kupował stary Nael, by dziewczyna trofeami mogła się chwalić.
Opowiadano i inne rzeczy. W tym i powód podawano, dla którego panną jeszcze była, mimo iż dwadzieścia wiosen Arine miała. Panną, ale nie panienką, bowiem wszyscy wiedzieli, iż rozkładała chętnie nogi przed każdym niemal, a nikt nie chciał mieć bogatej kolekcji rogów, co by je Arine niechybnie przyprawiała swemu małżonkowi. Nawet majątek niezgorszy, co go Methir posiadał, kandydata żadnego nie skusił.
Z żadnej z tych stron Alyth dziewczyny nie znał - ani z nią na polowania nie chadzał, ani też na sianie nie baraszkował. A w ogóle to w plotki żadne wierzyć nie zamierzał, dopóki nie sprawdzi czegokolwiek osobiście. Co dotyczyło wszystkiego, co ludzie mówią, a nie tylko tej akurat dziewczyny i nie znaczyło bynajmniej, że chciał się przekonać, czy Arine była żelazną dziewicą, czy wprost przeciwnie.
No i, nie da się ukryć, słyszał również z innych ust, że Methir paru chętnych do jej ręki (czy też może majątku) odprawił.
Plotki, plotki, plotki...

Popijając herbatę i słuchał tego, co mówi Merith, jak i rozmyślał nad znaczeniem słów ewentualnego kupca.
Oferta należała do gatunku wiązanych - dasz sobie radę z moją córką i jej, hmmm, misją, wtedy uznam, że się nadasz jako część eskorty mojej karawany. Jasne, proste, oczywiste.
Jeśłi zaś chodzi o samą karawanę, to dwie i pół dziesiątki sztuk złota nie brzmiało wcale źle. Do ręki na dodatek. No i jeszcze ekwipunek. Porządny, bo byle czym Merith nie handlował.

- Zgoda - powiedział Alyth. - Kiedy w takim razie kiedy ruszamy? - zwrócił się do dziewczyny. - Musiałbym się odrobinę ogarnąć i jestem gotowy.
- Ogarnij się i przyjdź. Konie czekają. Ja też zaczekam - odpowiedziała Arine.
Nie było na co czekać.
- Za parę chwil jestem - obiecał, po czym skinąwszy głową kupcowi i jego córce wyszedł.


Nie zamierzał biegać, ale i wlec się jak żółw nie mógł. Co prawda konie nie czekały (jako że Arine musiałaby być jasnowidzem), ale nie chciał, by dziewczyna zbytnio się niecierpliwiła. To by był kiepski początek wspólnej podróży.
Szybkim krokiem przemierzył kilka ulic, by wnet znaleźć się pod rodzinnym dachem.
- Wyjeżdżam na dzień lub dwa - poinformował matkę i zabierając ze stołu kawałek chleba z kiełbasą.
- Tak nagle? Dokąd? Z kim? - padły tradycyjne matczyne pytania.
Alyth uśmiechnął się lekko.
- Zatrudnił mnie - odpowiedział idąc po schodach do swego pokoju - Methir Nael. Mogłabyś mi zrobić coś do jedzenia?
- Z kim jedziesz i dokąd? - matka nie ustępowała. Stojąc w drzwiach pokoju wpatrywała się w pakującego swe rzeczy Alytha.
Odwieczna ciekawość kobiet, pomyślał z przekąsem.
- Mam odwieźć jego córkę do ich znajomej, sprawdzić, co się tam dzieje, a potem wrócić do Targos - powiedział.
Nie miał nic do ukrycia, a nawet gdyby chciał coś zataić, to nim by bramy miasta przekroczył, to już by matka o wszystkim wiedziała.
Kethra nic nie powiedziała, ale milczenie czasami więcej mówi, niż słowa.
- Przyszykuję ci coś na drogę - powiedziała po chwili.


Szybkie pożegnanie z ojcem i rodzeństwem (i pełne zazdrości spojrzenie Urtha, najwyraźniej wierzącego w niektóre z plotek) i za Alythem zamknęły się drzwi.
Po raz kolejny przemierzył drogę między swoim domem a domem Methira.
Zapukał i wszedł do środka.
- Możemy jechać - powiedział.
 
Kerm jest offline