Ilryn także nie wydawał się okropnie zmarnowanym, chociaż zapewne byłoby mu o wiele wygodniej gdyby nie musiał wędrować w słońcu. Właśnie płukał usta wodą z bukłaku, gdy podążył spojrzeniem za słowami towarzyszy. Uniósł wyżej swoje cienkie, białe brwi i przełknął. Z czystej przezorności naciągnął drut swojej lekkiej kuszy i osadził w niej bełt, po czym ponownie narzucił na prawe ramie swój krótki płaszcz, który sięgał mu do kolan, tak jak miało to miejsce podczas ich pierwszego spotkania. - Zgadzam się z naszym towarzyszem. Poczekajmy i odpocznijmy. Jeśli sytuacja będzie krytyczna, zawsze możemy uratować tą dziewczyne i pana w szatach, a niebezpiecznego wariata kopnąć ku śmierci. - |