Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2015, 20:16   #5
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Accu-Vox był bardzo zmyślnym urządzeniem i prawdziwym powodem do dumy firmy Fontaine Futuristics. Urządzenie nie było ani za duże, ani za ciężkie, wbudowana rączka pozwalała je swobodnie nosić ze sobą. Droższe modele posiadały mikrofonik na kablu, który pozwalał wygodnie zadawać pytania rozmówcom, z czego skrzętnie korzystali wszelkiego typu dziennikarze.


Tamarze takie dodatki nie były potrzebne. Wbudowana dźwiękoczuła membrana zapewniała dostateczną jakość nagrania, jeśli korzystało się z urządzenia w cichym pomieszczeniu (a przynajmniej tak obiecywał sprzedawca), a duży głośnik pozwalał wygodnie odsłuchiwać kaset praktycznie wszędzie. Z początku jednak kobieta słyszała wyłącznie szum, nim coś trzasnęło i w mieszkaniu rozległy się dwa głosy. Jeden męski, należący bez wątpienia do Stanleya Poola, drugi kobiecy, z wyraźnym wschodnioeuropejskim akcentem.

Cytat:
-Niech pani zacznie jeszcze raz, od początku.
-Nagrywa mnie pan?
-Dla pani własnego bezpieczeństwa. Wszystko jest na taśmie, równie pewne jak spisane na papierze. Niczego nie sfałszuję, niczego nie pomylę. Tylko pani własne słowa.
-Chyba… chyba ma pan rację.
-Dobrze. Jak brzmi pani… godność.
-Katia, Katia Popow.
-I z jakim problemem pani do mnie przychodzi?
-Chodzi o… chodzi… o boże.
-Proszę spróbować się uspokoić. Chce pani chusteczkę? Coś do picia, koniak?
-Nie, nie. Już… już. Chodzi o moje dziecko. Okoliczności zmusiły mnie bym… znalazła dla niego inną rodzinę. Przy mojej pracy…
-Czym się pani zajmuje?
-Jestem tancerką w Ogrodzie Ewy…
-Proszę mówić dalej, nie ma się czego wstydzić.
-Kiedy zaszłam w ciążę i nabrałam wagi, szef prawie mnie zwolnił. Udało mi się wybłagać urlop, ale po porodzie… Nie miałabym czasu zająć się dzieckiem, nie starczyłoby mi pieniędzy… Musiałam ją oddać do adopcji. Dla jej dobra. O boże, co ja zrobiłam?
-Przykro mi to słyszeć i proszę mi uwierzyć, że pani współczuję, ale jaki to ma związek ze mną? Czemu przychodzi z tym pani do gazety?
-Bo zdobyłam pieniądze. Chciałam odebrać moją córką, chodziłam do Sierocińca Małej Siostry wiele razy, ale nie chcieli mnie wysłuchać, nie chcieli oddać mojego dziecka.
-Może zostało już adoptowane?
-Nie chcieli mnie w ogóle przyjąć, nie dali żadnych informacji, czy pan rozumie? Błagałam, groziłam, chciałam zapłacić, ale oni... Pomyślałam sobie, że jeśli napisałaby o tym prasa, to wtedy musieliby mnie wysłuchać.
-Boję się, że to nie jest dobry pomysł. Widzi pani, to delikatna i prywatna sprawa. Sierociniec Małej Siostry to prywatna placówka, ma swoje regulaminy i swoje prawa. Sponsorują ją ważne osoby. Pani historia jest smutna, ale nagłośnienie jej przez Trybunę Rapture naraziłoby mojego pracodawcę na posądzenie o szukanie sensacji, a przecież własnowolnie oddała pani tam córkę...
-Jestem matką! Odebrano mi dziecko! A pan nie chce mi pomóc!
-Nie ma potrzeby krzyczeć. Sama pani mówiła, że oddała dziecko sama...
-Nie, niech pan nic nie mówi. Widzę, że tylko marnuję pański czas.
-Jeśli mogę coś zasugerować, może pani spróbować nająć prywatnego detektywa. Skoro ma pani wolną gotówkę i chce się dowiedzieć, kto adoptował pani córkę.
-Tak. Chyba to zrobię. Może. Do widzenia.

/Odgłosy obcasów i trzask zamykanych drzwi./
-Głupia dziwka. Córce lepiej będzie bez niej.
Dalej był już tylko szum.
W kieliszku skończyło się wino.
 
Zapatashura jest offline