Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2015, 23:28   #7
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Arine zgodziła się lekkim skinieniem głowy z propozycją Alytha.
- Myślę, że zostawimy Deltę i Omegę pod okiem Irii? - zapytała, choć odpowiedź wydawała się oczywista. - Kto wie, co siedzi w tym lesie...
Tym razem to mężczyzna skinął głową na znak zgody.
- Przygotuję lonżę na uwiąż i dam im wody. Choć siana ani paszy u mnie nie dostaną - powiedziała Iria przepraszającym tonem.
- W porządku. Są najedzone. Mam nadzieję, że przed wieczorem będziemy już z powrotem - białowłosa uśmiechnęła się uspokajająco.
- Oby, maleńka, oby - odpowiedziała zielarka, wzdychając ciężko. - Jak ma się mały Tomas? - zapytała, jakby chciała zmienić temat.
- Rośnie jak na drożdżach, jest oczkiem w głowie rodziców - odpowiedziała Arine.
- Cieszy mnie to. Nie sądziłam, że tak wcześnie urodzone dziecko przetrwa pierwsze miesiące.
- Przetrwało dzięki tobie.
Iria uśmiechnęła się ciepło w odpowiedzi na te słowa.
- Przynajmniej tyle mogę - odparła cicho.

Dopiwszy herbatę, zebrali się do wyjścia.
- Niech Eldath was chroni - powiedziała za nimi Iria, powołując się na raczej mało znane w okolicy bóstwo.
Konie parsknęły cicho na widok Arine i Alytha.
- Nie, śliczności, musicie zostać - dziewczyna odezwała się do łagodnie do zwierząt, lekko obwiązując sztachetę płotu wodzami Delty.
- Nie chcę, żeby poszły same za nami. Omega chyba bardzo cię polubiła.
Łowczyni uśmiechnęła się do maga, widząc, jak koń dmucha raz po raz w jego włosy.
- Iria za chwilę uwiąże je tak, by miały więcej miejsca na dreptanie - wyjaśniła, więc Alyth bez oporu mógł pójść w ślady dziewczyny.

Piesza droga na zachód była już dużo mniej przyjemna niż końska przejażdżka. Na szczęście udało im się omijać co większe zaspy, przez większość czasu brodzili w śniegu jedynie po kolanach. Po jakiejś godzinie marszu mogli dostrzec, że okoliczne drzewa rosną już zdecydowanie bliżej siebie, co mogło pretendować do miana skraju lasu. Nagle wielka biała plama wpadła na Arine, która z cichym krzykiem wpadła w zaspę śniegu. Zaraz potem rozległ się jej śmiech.
- Wariat - wydusiła.
- Otto, zejdź. Nie wolno. Nie bawimy się dzisiaj - skarciła wilka stanowczym tonem.
Zwierzę posłusznie wycofało się na kilka kroków i przysiadło w śniegu. Otto położył po sobie uszy, wyglądając jak uosobienie smutku i rozpaczy. Arine parsknęła cicho rozbawiona jego miną, wstała i otrzepała się ze śniegu.
- Wybacz. Czasem zachowuje się wciąż jak szczeniak.
Otto podszedł do Alytha i obwąchał go uważnie, po czym wysunął się na czoło pochodu.

Cała trójka kontynuowała wędrówkę, aż drzewa faktycznie zaczęły tworzyć wokół nich zielono-biały las. Słońce wygrało już z chmurami i przebijało się odważnie między koronami drzew. Ich gałęzie kołysały się powoli od czasu do czasu poruszone delikatnym podmuchem wiatru gdzieś w górze. Wprawiało to w taniec rzucane przez nie cienie. Zalegający tu śnieg był już dużo płytszy, szło się o wiele lepiej, więc i tempo marszu wzrosło.

Kliknij w miniaturkę

Otto dreptał przodem, raz po raz opuszczając nos ku ziemi. Po kilkunastu minutach zaczął rozglądać się i węszyć w powietrzu niespokojnie. Dopiero wtedy Alyth zrozumiał, że od dłuższego czasu poza własnymi oddechami i chrzęszczeniem śniegu pod butami nie dało się słyszeć żadnego innego dźwięku. Biorąc pod uwagę piękną pogodę, z pewnością nie było to normalne. Tymczasem Arine jakby pomyślała o tym samym i popatrzyła na Wynne’a niespokojnie. Mimo wszystko nie przerwali wędrówki. Wciąż nie natrafili na nic, co dałoby im jakiś pogląd na sytuację.

Nagle Otto skoczył gdzieś w bok i potruchtał przed siebie. Sierść na jego grzbiecie zjeżyła się od kłębu aż po sam ogon. Alyth i Arine natychmiast podążyli za nim. Nie musieli iść daleko, by trafić na to, o czym opowiadała Iria. Pod jednym z licznych drzew leżał martwy jeleń. Śnieg pod nim zabarwiony był czerwienią. Truchło było pogryzione, częściowo rozszarpane, nie wyglądało jednak na to, by ktoś - lub coś - pożywiał się nim. Był już stwardniały od mrozu, z pewnością zalegał tu od co najmniej kilku godzin. Dookoła trupa śnieg był zdeptany, a dalej w las prowadziły ślady łap.
- Dziwne. Zwierzęta raczej polują, by jeść.
Otto, z nosem przy ziemi, szedł powoli dalej, podczas gdy Arine przyglądała się śladom.
- Wyglądają na kocie. Tyle że żaden ze znanych mi gatunków nie chodzi z nieustannie wysuniętymi pazurami - wskazała na podłużne wgłębienia odbiegające od odciśniętych łap.

Poszli za białym wilkiem, trop prowadził go prosto przed siebie. Teren zaczynał się dość mocno piąć w górę, zgodnie z zapowiedzią Irii. Wkrótce dojrzeli, że pod kątem prostym do śledzonego tropu dołączyła druga para łap. Gdy spojrzeli w stronę, z której nadchodził, dostrzegli w oddali kolejne zakrwawione truchło u stóp niewielkiej skały. Ślady biegły dalej prosto jak po sznurku.
- Nigdy nie widziałam czegoś takiego - odezwała się Arine, dobywając łuku. - Otto, wróć - odwołała przyjaciela.
Jakieś ćwierć mili dalej pojawił się trzeci trop - również dołączał do głównego pod kątem.

Wspięli się na wzgórze. Wieńczyła je niewielka polana, na środku której w kałuży zaschniętej już krwi leżały zwłoki białego niedźwiedzia. Wywleczone wnętrzności tworzyły wokół makabryczne wzory. Arine nie skomentowała tego obrazu, popatrzyła jedynie na Alytha z niepokojem. Otto trzymał się za nimi, zupełnie jakby nie chciał iść dalej.
Nagle z daleka dobiegł ich przeciągły skowyt. Brzmiał ni to jak wycie, ni to jak ryk. W oddali pomiędzy drzewami na drugim końcu polany zamajaczyła czworonożna sylwetka. Z tej odległości trudno było dostrzec więcej szczegółów. Istota przez chwilę stała bez ruchu. Kolejny skowyt przeciął powietrze, po czym bestia ruszyła przed siebie, znikając w cieniu rzucanym przez drzewa.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline