Sytuację udało się opanować. Przynajmniej chwilowo, bo wszystko wskazywało na to, że powinowaty hrabiego nie odpuści zarówno Frau Buttrich jak i, co gorsza, im samym. - Brat hrabiego najwyraźniej wypił za dużo. Miejmy nadzieję, że po wytrzeźwieniu dotrze do niego co zrobił i przeprosi panią za swoje zachowanie. - Powiedział do kobiety, nie zajmując już miejsca przy stole. - Myślę, że rzeczywiście powinniśmy już pójść, zapewne wszyscy mamy dość kłopotów na dzisiaj. - Rzekł, ignorując wymowne spojrzenia Frau Buttrich.
To nie była ich sprawa. Takie rzeczy zdarzają się i będą zdarzać w każdym zakątku Starego Świata. Nie im naprawiać niegodziwości, jakich dopuszczają się wysoko urodzeni. Może gdyby mieli za sobą przynajmniej kilkunastoosobową grupę banitów zaprawionych w walce i życiu na szlaku, to mogliby dać Luitpoldowi nauczkę i zniknąć w górach nim zainteresuje się nimi dowódca jakiegoś większego oddziału wojska. Bo choćby takie działanie było jak najbardziej uzasadnione i sprawiedliwe, to władza elektorów, hrabiów, grafów i innych szlachetnie urodzonych bufonów nie pozwoli na podważanie wynikającej z pochodzenia władzy. Powieszenie nawet najbardziej okrutnego, lubieżnego i zdeprawowanego tyrana w oczach władzy jest takim samym przestępstwem, jak zabójstwo uwielbianego przez lud suwerena. - Dziękuję za gościnę. - Skłonił się lekko, stając przy wyjściu.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |