Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2015, 02:43   #20
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tony Ferriello, Jessica Wiliams, Jeremy Evans
Decyzja o nocnych odwiedzinach wróżki, zapadła po tym jak Evans opowiedział o swoim spotkaniu z bezdomnym, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Tych tajemnic było w całej sprawie coraz więcej i zaczynało to budzić prawdziwy niepokój wśród detektywów.

Gdy tylko zaczęło się ściemniać całe trójka wymknęła się hotelu. Wobec nieprzychylności szeryfa i podejrzanych zachowań mieszkańców Renovo, detektywi woleli nie rzucać się w oczy.
Dojście do domu wiedźmy, jak ją wszyscy zaczęli nazywać zajęło mi sporo czasu. Droga dłużyła się niesamowicie, a monotonny, leśny krajobraz tylko zwiększał poczucie znużenia.

W końcu po około czterdziestu minutach byli na miejscu. Po drodze minęły ich tylko trzy samochody i wyglądało, że żaden z nich nie kieruje się w stronę domu wiedźmy.
Także na drodze do leśnej ostoi wróżki, nie natrafili na żadne samochody. Las był cichy i spokojny. Pogrążone w mroku wysoki sosny, prezentowały się majestatycznie i sprawiały, że człowiek czul się jak intruz wchodzący do zakazanego, świętego miejsca. Nawet racjonalna, niemal do bólu Jessica, odczuwała niepokojącą atmosferę tego miejsca.

W przeciwieństwie do poprzedniej wizyty, większość świateł w dom wiedźmy była zgaszona. Jedynie na drodze prowadzącej do wejścia oraz w narożnym pokoju paliły się blade lampy. Na podjeździe przed domem stała czarna lśniąca limuzyna. W środku ktoś siedział, gdyż widać było tlący się ognik papierosa.
Detektywi nie byli zbyt dobrze przygotowani do tego typu obserwacji. Mimo to zajęli odpowiednie pozycje i czekali na rozwój wypadków. Wszystko bowiem wskazywało na to, że bezdomny miał rację.

Po około półgodzinie od rozpoczęcia obserwacji, przed dom wiedźmy przyjechały dwa kolejne samochody. Z jednego z nich wysiadł młody mężczyzna w ciemno niebieskim surducie i cylindrze. Przy chodzeniu podpierał się laską i widać było, że nie robi tego z elegancji, czy kurtuazji, ale naprawdę ma problemy z chodzeniem.
Podszedł on do drugiego samochodu i otworzył jego tylne drzwi. Pomógł wysiąść wysokiej kobiecie, ubranej w prosty, szary płaszcz.
Para przywitała się jak starzy, dobrzy znajomi i razem ruszyli w stronę bramki.

Czas zaczął się dłużyć już po pierwszej godzinie. Nie działo się nic godnego uwagi. Tylko dwóch szoferów, którzy zostali przed domem wiedźmy, co jakiś czas wychodzili rozprostować nogi. Szybko się im to jednak znudziło i obaj zamknęli się w swoich samochodach i prawdopodobnie drzemali świadomi, że czeka ich długie czekanie.

Tajemnicą pozostawało, co działo się w domu. Detektywi nie mieli sprzętu, który mógłby im pomóc w tej sytuacji. Światło paliło się nadal tylko w narożnym pokoju. Nie było jednak nic więcej widać, gdyż okna były zasłonięte.

***

Około północy temperatura wyraźnie spadła. Wielogodzinne czekanie dawało się detektywom we znaki. Ich ciała były przemarznięte i odrętwiałe. Nad ziemią zaczęła unosić się delikatna mgła. Sprawiła ona, że powietrze zrobiło się wilgotne i nieprzyjemne.
Kilka razy Evans miał poczucie, że ktoś ich obserwuje. Kilka razy zdawało mu się, że widział jakiś kształt przemykający w mroku. Nigdy jednak nie dostrzegł niczego, ani nikogo konkretnego.

Zmęczenie i senność zaczynały dawać znać o sobie. Oparci o drzewa i wpatrzeni w dom wiedźmy detektywi zaczynali podrzemywać, choć nikt się przed resztą do tego nie przyznawał.

***
Nieprzyjemne uczucie wdarło się do serc całej trójki.

***

Zbliżało się w pół do trzeciej, gdy z domu wiedźmy wyszedł młody mężczyzna w surducie. Podszedł on do jednego z szoferów i zamienił z nim kilka zdań i coś mu wręczył. Następnie wrócił do domu, a szofer włączył silnik i gdzieś pojechał.

Wrócił po około dwudziestu minutach. Z domu ponownie wyszedł mężczyzna w surducie i odebrał od kierowcy, jakieś kartonowe pudło. Wrócił z nim domu i już do samego świtu, nie zdarzyło się nic więcej.

***

Wymęczeni, przemarznięci i głodni detektywi obserwowali, jak około godziny ósmej wiedźma żegna swoich gości. Każdy z trójki jej gości wyściskał się z nią na pożegnanie i wsiadał do swojego samochodu i odjeżdżał.
Najdłużej został starszy, siwy mężczyzna, którego detektywi nie widzieli wcześniej.
Kilka chwil trwa jego rozmowa z wiedźmą, po czym i on odjeżdża.

***

Całonocna obserwacja nie przyniosła nic, poza obolałymi mięśniami, ciałem przemarzniętym do szpiku kości i koszmarnym głodem i zmęczeniem.
Rozpoczął się kolejny dzień, a oni byli dosłownie w lesie.

Maxine Saint John
Maxine od samego rana rozpoczęła przetrząsanie kronik prasowych w poszukiwaniu jakichkolwiek afer i skandali związanych z placówkami, które sponsorowała firma Paula Bertolli.
.I nie pomyliła się. Dość szybko natrafiła na kilka wzmianek sprzed trzech miesięcy. W jednym z przedszkoli w Filadelfii rodzice oskarżyli opiekunkę o molestowanie ich pięcioletniego synka.
Sprawa została jednak szybko załagodzona. Opiekunka została zwolniona w trybie natychmiastowym, a rodzinie poszkodowanego firma HDT Company wypłaciła odszkodowanie. Do procesu opiekunki nie doszło, gdyż zaginęła ona w niewyjaśnionych okolicznościach. Maxine nie znalazła żadnej innej wzmianki, czy też informacji o opiekunce. Kamień w wodę.

Podobnych spraw było jeszcze kilka na przestrzeni lat. Schemat działania był zawsze taki sam. Dyrekcja placówki oraz HDT Company natychmiast rozwiązywało umowę z danym opiekunem, a rodzinie wypłacano odszkodowanie. O procesach i wyrokach dla opiekunów nigdzie nie było żadnych informacji. W jeszcze jednym przypadku, który miał miejsce w Brazylii opiekun także zniknął, podobnie jak miało to miejsce ostatnio w Filadelfii.

Z racji, że ostatni przypadek dotyczył sprawy zaledwie sprzed trzech miesięcy i mial on miejsce stosunkowo blisko od Nowego Jorku, to na nim Maxine postanowiła się skupić.
Po nie całej godzinie grzebania w komputerze w notatniku Maxine pojawiły się zapis:
Przedszkole św. Dominika Filadelfii
Dyrektor: ojciec Mark Fedartt
Poszkodowana rodzina: państwo Alice i Jerremy Ashcroft i ich pięcioletni syn Natan
Oskarżona opiekunka: Vanessa Lasenti
Obok nazwisk pojawiły się numery telefonów.


Maxine zastanawiała się co powinna zrobić dalej, gdy zadzwoniła jej komórka.
- Pani Maxine? - głos w słuchawce należał do profesora Arlovsky’ego.
- Tak, słucham panie profesorze - odparła pani detektyw.
- Musimy się natychmiast spotkać - odparł krótko naukowiec - Tam gdzie ostatnio, za pół godziny.
Maxine nie zdążyła o nic zapytać, ani powiedzieć, gdyż profesor rozłączyć się.

***

Niecałe dwadzieścia minut później Maxine była już w Starbucksie i siedziała przy stoliku na przeciwko profesora Arlovsky’ego. Mężczyzna wyglądał jeszcze gorzej niż przy ich ostatnim spotkaniu. Miał poczochrane i brudne włosy, a jego oddech cuchnął zdechłą rybą. Naukowiec w dłoniach ściskał kopie zapisków, które mu przekazała Maxine do tłumaczenia.
- Udało się panu coś z tego wyczytać? - zapytała wskazując głową na notatki.
- Proszę mi powiedzieć, czego dotyczy prowadzona przez panią sprawa. Obawiam się, że grozi pani poważne niebezpieczeństwo. - wypalił profesor, jakby w ogóle nie słuchał pytania Maxine.
- Proszę mi powiedzieć, czego się pan dowiedział.
- To okropne - burknął profesor pod nosem, po czym przeczesał dłonią posklejane włosy i rozejrzał się z lękiem wokół - Muszę wiedzieć skąd to pani ma. Kim jest osoba, która to pisała. I przede wszystkim czego dotyczy śledztwo. To bardzo ważne.
- Spokojnie panie profesorze - starała się załagodzić sytuację Maxine - Niech mi pan powie, co jest w tych zapiskach.
- Magia, magia plugawa i zła. Osoba, która to pisała jest opętana przez diabła. To pewne. Nie tylko opętana, ale i niebezpieczna. Jeżeli to nie są wymysły, albo konfabulacje, to mamy do czynienia z bardzo niebezpieczną osobą. Jeżeli te rytuały zostały wykonane…. - profesor zawiesił głos i ponownie rozejrzał się wokół. - Nie możemy tutaj rozmawiać, jesteśmy obserwowani.
- Obserwowani? Przez kogo? - spytała z drwiącym uśmiechem Maxine
- Przez nich - niemal krzyknął naukowiec i wskazał poplamionym palcem na drugą stronę ulicy.
Maxine spojrzała w tamtym kierunku i zauważyła mężczyznę opartego o ścianę budynku. Znała go, a przynajmniej tak się jej wydawało.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline