- Da, tovarishch! - zawołała Manuela, okropnie kalecząc rosyjskie słowa. Języka nie znała ni w ząb, ale te kilka wyrazów (plus kilka przekleństw) podłapała od ochotników z rosyjskich komunistycznych bojówek, które wspomogły powstańców w Brazylii.
- A wy wiecie, co to znaczy? - spytała młodych. Czasem w takich "kieszonkowych dyktaturach", zapatrzonych w dawną Kubę, uczono "światowego języka proletariatu" w szkołach.
Korzystając z tego, że jest z tyłu i nikt jej nie widzi, naciągnęła na powrót maskę i gogle, poprawiła kaburę z bronią i szybko przeżegnała się, prosząc Santa Muerte o opiekę. W duchy nie wierzyła, ruskiej broni się nie bała, ale strzeżonego Kropotkin strzeże...