Mick zauważył że w samochodze zrobiło się nerwowo. Pojawił się milczący żeński duch i widać było że ten Gerold aż kipiał ze złości, mimo że nosił maskę. Przestał wydawać dyspozycje i w milczeniu stukał palcami zakończonymi potwornymi szponami o karoserię wozu.
Co jam mam robić, wszyscy już wiedzą a ja wciąż nie! - pomyślał na głos. Chwilę później został brutalnie uciszony przez latynoską nastolatkę Marię. Jej spojrzenie prawie przyprawiło go o zawał serca, skulił się w rogu i tępo patrzył co się dzieje. Nie rozróżniał już słów, widział tylko jak duch zniknął, a nastolatka zaczęła się nerwowo rozglądać. W końcu szybko podeszła do kierowcy i kazała mu zatrzymać samochód. Gdy już się zatrzymał, wampiry wyszły na zewnątrz.
Minęło trochę czasu, Mick nie umiał określić czy było to 5 czy 45 minut. Znów przyszły bandziory i niczym bydło wywalili więźniów na ulicę. On był przedostatni, na końcu wytargali związanego ledwo przytomnego gościa z workiem z wyciętym otworem na głowie. Biedak leżał w nogach, przysypany strażackim sprzętem.
Na zewnątrz zobaczył dwa samochody na poboczu. Jakaś dziewczyna krzyczała, kobieta leżała na asfalcie w kałuży krwi, jakiś młody chłopak zamachnął się na Gerolda. Wampir złapał go i wyładował na nim swój gniew. Jednym ruchem złamał mu rękę i rzucił nim z ogromną siłą gdzieś w kukurydzę. Resztę ludzi bandziory wtargały do wozu.
Zaczęło się czekanie. Ktoś próbował naprawić wóz strażacki. Gerold i Maria nie spuszczali ducha z oka. Dwadzieścia minut później nadjechały cztery samochody, kierowcy chyba służyli Geroldowi. Ciekawe skąd wiedzieli gdzie są? Gerold rozlokował ludzi w te sześć samochodów które zgromadził i przygotowali się do odjazdu. Tuż przed tym Gerold podszedł do ducha i zdjął maskę. Obnażył szpony, wystawił kły i zaczął syczeć. Duch cofnął się trochę i zamarł. Gerold błyskawicznie, szybciej niż wiatr, wbiegł do samochodu. Ruszyli, każdy w inną stronę.
Alister wykorzystał drugie ze swoich dziewięciu żyć: szarpał się z psami, gdy nadeszło wybawienie. Eric wypalił z rewolweru, nie wiadomo skąd drugiego psa trafił bełt. I bestie zaczęły walczyć między sobą. Chwilę później rozległo się przeraźliwe wycie. To był ten chudy wilk, który stał w oddali. Wrogie psy jak na zawołanie go puściły i wycofały się. Jedna bestia była zbyt ranna by uciec owczarkowi kaukaskiemu, Karl rozerwał jej gardło. Reszta zdołała uciec poza zasięg broni. W panice Alister pobiegł w drugą stronę nie oglądając się za siebie. Dobiegł na przód posiadłości i zobaczył kolejny nadjeżdżający samochód świecący mu w oczy. Kto to znowu?
Uspokoił się trochę, a rany zaczęły się zasklepiać. Jego oczy przywykły do światła i zobaczył postać wysiadającą z samochodu. Znał go, to był hrabia Vitalij, Ventrue z Lincoln, brat tamtejszego księcia. Dimitrij nie miał o nich zbyt dobrego zdania, ale na Boga o kim miał?