Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2015, 19:34   #117
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Czy słusznie zrobili zostawiając Arno i Edmunda samych sobie? Eryk nie wątpił w ich zaradność, dodatkowo krasnoludzki wzrok w tę bezksiężycową noc dawał im przewagę nad Salvatorem, niemniej jednak zaczął żałować, że nie pobiegł z nimi. Uczucie to wzmocniło się, gdy usłyszał strzał, jednak gdy chwilę potem wyjrzał na tylne podwórze, nie zobaczył już nikogo. Pobieżnie rozejrzał się za śladami krwi, lecz, na szczęście, i tego nie znalazł. Jednak gdzie była grupa pościgowa?

Wrócili do namiotu, pozostała czwórka, i oddali się zwykłym zajęciom w tłumie mocno już pijanych gości. Szczerze powiedziawszy, Eryk myślał, że ostatnie godziny festiwalu zlecą bez problemów większych niż pomoc zapijaczonej szlachcie w wejściu po schodach, szybko jednak przekonał się, że to nie koniec atrakcji na dziś dzień.

Czegoż mógł chcieć pijany krasnoludzki berserker? Zwyzywać ich pracodawcę, to na pewno, ale co jeszcze? Smutna prawda, ale chyba nawet on sam tego nie wiedział, tak przynajmniej można było zinterpretować jego rozmowę z delegatami ze Strilandu - Bertem i Yorrim. Bauer wraz z Schlachterem, uzbrojonym w kuszę, obserwowali tylko, czekając na... Cóż, na ewentualny atak chyba, bo na groźby i wymachiwanie toporem nie zareagowali. Gdyby krasnolud postąpił choćby o krok do przodu, wtedy decyzja o podjęciu akcji bądź też jej braku byłaby znacznie ważniejsza, teraz jednak towarzysze byli daleko poza zasięgiem jego pijackiego ciosu.

Ciężko było powiedzieć jak należało w takiej sytuacji postąpić. Po pierwsze, krasnoludy miłe Sigmarowi są, i w przyjaźni z nimi żyć winien człowiek, a więc i wszelkiej konfrontacji unikać i sprawy rozwiązywać polubownie. Jednak co w sytuacji, gdy osobnik taki, w sztok pijany, grozi i wyklina, mimo iż powodu zdradzić nie chce? Co, jeśli tych, którzy słowami ów spór chcą wyjaśnić, zaatakuje? Eryk był gotów ponownie walczyć, choćby i z Zabójcą trolli, wierzył też, że Schlachter nie zawahałby się strzelić i wspomóc go w walce w zwarciu, jednak nie spieszyło mu się do bitki. Serce biło szybko, ale na szczęście na tym się skończyło, Gerti odszedł w las. Bert co prawda ucierpiał, ale już po odejściu krasnoluda, i to przez własną nieuwagę - skręcił kostkę. Zabawne, tak wiele mu groziło, a tu on sam okazuje się być sprawcą własnego cierpienia.

Heintz utrzymywał, że krasnoluda nie zna, co mogło oznaczać, że albo mówi prawdę, albo zasłużył sobie na nienawiść Gertiego i chce to trzymać w tajemnicy przez sługami. Eryk nie mógł wyzbyć się podejrzeń, nie przemawiał do niego argument o pomyłce Gertiego. Wiedział, jak się nazywa, gdzie mieszka i również czym się zajmuje, co można było wywnioskować po niektórych obelgach. Nie mógł go pomylić z innym kiełbasiarzem czy z innym Heintzem, musiałby pomylić całą osobę, zamienić jednego dobrze znanego osobnika na drugiego. W pełnię władz umysłowych Gertiego można było powątpiewać, jednak Bauer nie wierzył w takie wytłumaczenie. Heintz w jakiś sposób nadepnął Zabójcy na odcisk, może nawet samemu tego nie zauważając.

Póki co, ich łaskawy pracodawca wysłał ich na spoczynek. Tłumaczył to ciężką pracą dnia jutrzejszego związaną z bandytami, możliwe że z samą Czarną Strzałą, która dała się dziś we znaki klienteli. Bauer spytał strażników przy obu bramach, czy nie widzieli Edmunda i Arno, jednak nie dowiedział się nawet, w którą stronę się udali, musieli więc jakoś przejść przez palisadę. Nie było jednak sensu wyruszać na ich poszukiwanie w nocy. Jeśli nie zastanie ich po przebudzeniu, wtedy zacznie się poważnie martwić. Póki co, musiał najeść się i wypocząć, Czarne Strzały były więcej niż niebezpieczne. Musieli być w pełni sił aby móc się z nimi mierzyć.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline