Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2015, 10:18   #22
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Maxine gdzieś już widziała twarz, która tak przeraziła profesora. Nie potrafiła sobie jednak przypomnieć gdzie spotkała tego mężczyznę. Na razie jednak nie to było najważniejsze. Profesorek zdawał się popadać w jakąś paranoję, musiała go uspokoić.
Położyła w geście uspokojenia swoją ciepłą dłoń na rękę lingwisty.
- Profesorze - zaczęła łagodnie choć stanowczo - profesorze, niech pan na mnie spojrzy. Muszę się dowiedzieć co pan wyczytał z tych notatek. Tu chodzi o życie dziewczyny, zaginionej dziewczyny, której matka odchodzi od zmysłów. Nawet jeśli wieści są straszne, muszę je poznać. Rozumie pan?-
Maxine starała się skupić na sobie jego spojrzenie. Była spokojna, ale jej oczy również cały czas były skupione na Arlovskym. Nie mogła pozwolić mu odejść.
- Pani zapewne mi nie wierzy. Rozumiem, to aż za dobrze. Nie pani pierwsza. Wy jednak nie widzieliście tego, co ja widziałem. Gdyście wiedzieli, choć ułamek z tego, co mi dane było poznać, inaczej patrzylibyście na świat.
Profesor, jakby trochę się uspokoił, ale widać było że cały czas targają nim sprzeczne emocje.
- Musimy stąd wyjść - zażądał profesor - i to najlepiej tylnym wyjściem. Chodźmy. - rzekł wstając z miejsca.
- Zdziwi się pan w co jestem w stanie uwierzyć - powiedziała Max - Dokąd chce pan iść? W miejscu publicznym jest najbezpieczniej… - Maxine uważała, że odkładanie tego co miał przekazać jej profesor nie było mądre.
Słowa Maxine nie powstrzymały profesora. Mężczyzna ruszył pewnie przed siebie i nie zatrzymywany przez nikogo z obsługi wyszedł z knajpki tylnym wyjściem.

Maxine ruszyła za profesorem niemal biegiem. Jej zachowanie nie uszło uwadze obsługi. Ktoś próbował ją zatrzymać, ale kobieta nie wdawała się w dyskusje, tylko szla w kierunku wyjścia.
W końcu dotarła do drzwi, zza którymi zniknął profesor. Otworzyła je z lekką obawą.
Ledwo to zrobiła, jej oczy zostały porażone potężny, jasnym wybuchem, który kojarzył się z eksplozjami na Słońcu.

Maxine usłyszała czyjś krzyk. Nic nie widziała w panującym przed jej oczami blasku. Gdy światło lekko przygasło dostrzegła, jakąś przemykającą na granicy widzenia postać.



Maxine ocknęła się leżąc na ziemi. Ostatnie, co pamiętała to potworny błysk i sylwetka dziwnej postaci przemykającej na skraju widzenia.

- Nic pani nie jest? - zapytał z troską młody, przystojny mężczyzna pochylający się nad kobietą - Chyba ktoś panią napadł.Karetka już jedzie. Proszę się nie ruszać.

Maxine nie bardzo była w stanie skupić się na słowach mężczyzny. Cholernie bolała ją głowa. Syknęła głośno, kiedy jej ręka natrafiła na ranę i krew we włosach. Musiała nieźle grzmotnąć głową o beton kiedy straciła przytomność.
Chwilę później przyjechała karetka. Ze względu na rozcięcie skóry na głowie sanitariusze zdecydowali się zabrać Max do szpitala.
Dziewczyna była na siebie zła. Miała paskudne przeczucia co do zniknięcia profesora. Nie trzeba było pozwolić mu uciec.

Stażysta na izbie przyjęć za wszelką cenę starał się ją poderwać. Zakładał szwy zabawiał ją mało śmiesznymi anegdotkami. Normalnie szybko by go spławiła, ale w czasie kiedy tak nawijał i robił jej podstawowe badania mogła się wyłączyć i pomyśleć.

Jeśli nie znajdzie profesora, a raczej obstawiała ten właśnie scenariusz, musiała zdobyć jego adres domowy.
Może w mieszkaniu znalazłyby się jakieś notatki, które robił?
Te wszystkie dziwne zbiegi okoliczności i przerażające informacje, które do tej pory udało jej się ustalić bardzo ją martwiły. Co robić?
Oficjalnie nie mogła działać przeciwko klientowi, ale nie miała też zamiaru dawać wodzić się za nos.
Ani tym bardziej współpracować z ludźmi, którzy krzywdzą dzieci. Musiała porozmawiać z resztą teamu.

W końcu, po około godzinie, stażysta poddał się, zapisał Maxine receptę na leki przeciwbólowe i zalecił zmiany opatrunku. Miała się też zgłosić za dwa tygodnie na zdjęcie szwów.

Wyszła ze szpitala z uczuciem ulgi. Świeże powietrze przywróciło rumieniec na jej policzki. Niestety telefon profesora milczał. Miała coraz większe obawy. Wróciła taksówką po samochód i podjechała na uczelnię.
Niestety Arlovsky i tam się nie pojawił. Jedyne co udało jej się uzyskać przy okazji wizyty na uczelni to jego domowy adres.
Nie liczyła na obecność profesora w mieszkaniu, ale i tak postanowiła je sprawdzić.
Jednak Arlovsky zniknął na dobre.

Postanowiła popilnować jego mieszkania. Do powrotu pozostałej trójki detektywów nic innego nie przychodziło jej do głowy. Wykupiła szybko receptę, wzięła na wynos jedzenie z pobliskiej knajpki chińskiej i usadowiła się w aucie.
Jeśli ktoś porwał Arlovskiego, może będzie próbował dostać się do jego mieszkania...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline