Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2015, 20:36   #167
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Cytat:
”Spojrzał do góry i już wiedział. Na środku stał gruby policjant. Jego całe ciało pokrywały falujące pasy cienia. Oczodoły pogrążone były w ciemności, zupełnie jak usta. Z pleców wystawały cztery macki, dwie z nich trzymały tarcze, a dwie miecze. Dostrzegł też przed czym uciekali policjanci - w pomieszczeniu było jeszcze kilka macek, jedna trzymała buzdygan, inna maczugę nabijaną gwoździami, kolejna topór. Wijący się potwór złożony z macek i ostrzy. Przerażający widok. Zdecydowana większość osób pogrążyłaby się w panice, podobnie jak ci policjanci. Ale nie Zabydeusz. Ghul od lat służył Anthonemu i był już przyzwyczajony do takich widoków. Chwilę później tuż za ich plecami pojawiła się chmura złożona z ciemności odcinając im drogę powrotną.
-Marching! Chodź tutaj psie Camarilli! Poznaj potęgę prawdziwego Lasombry! - krzyknął grubas, a jego uzbrojone macki skierowały się w stronę Anthonego. Ten jednak nie próżnował i był już na to przygotowany.”



- Vasques rozumiem - powiedział Anthony patrząc na stojącego ponad nim Sabatnika gdy w jego wnętrzu zaczęła kłębić się jego pierwotna natura. Skóra zbladła, policzki zapadły się, a białka oczy wypełniły ciemnością ukazując prawdziwe oblicze które pod warstwą pozłoty skrywał każdy spokrewniony. Jednakże w wypadku Lasombra w nieśmiertelnych budziło się coś jeszcze mrok który jak na razie Anthony utrzymywał tuż pod powieszchnią tak by wyzwolić go w pełnej sile.
Tura 1

+3 do zręczności
Macki cienia
6 MACEK!
Macki wyłaniają się z pod marynarki Anthonego i łapią włócznie
Zabydeusz skrada się w kierunku policjanta

- Dziękuje ci, że zechciałeś wypełznąć z swej nędznej nory i okazać mi się osobiście. Od kiedy tylko dowiedziałem się o twym istnieniu postanowiłem pochwycić cię osobiście. - Kontynuował podchodząc coraz bliżej, bez strachu wchodząc między wijące się macki cienia oponenta.
- Ma Pani z radością przyjmie to co z ciebie zostanie -
Tura 2

+3 do siły
Macki cienia[6]
Macki wyłaniają się z pod marynarki Anthonego i łapią włócznie
Zabydeusz dalej się skrada

- Przybyłeś mnie zgładzić - powiedział dobitnie uwalniając mieszkającą w nim ciemność i rozpoczynając metamorfozę. Jego dłonie zmieniły się w utkane z ciemności szponiaste łapska zakończone długimi i wąskimi niczym sztylety szponami. Z czaszki Anthonego wystrzeliły długie skierowane pionowo w górę układające się niczym korona rogi, a dolna część korpusu rozmyła się w plamie cienia z której wystrzeliły cztery macki czystej ciemności które zaczęły konwulsyjnie pulsować wokół jego sylwetki chwytając dwie stalowe tarcze i dwie kolejne włócznie.
- Więc choć, rzuć broń i padnij na kolana przede mną - wy bulgotał Anthony głosem który zdawał się wypływać z samego serca otchłani nasyconym dodatkowo siłą dyscypliny dominacji i jak wykonana z mroku i macek najeżona ostrzami włóczni masa uderzył w swego wroga.
Tura 3

+1 do wytrzymałości
Metamorfoza
Macki cienia[6] łapią włócznie
Zabydeusz podkradł się dostatecznie blisko, wyciągnął pistolet i celuje w policjanta.
Bilans krwi 6/15


TURA 4

Antonio ma łącznie 8 macek, 4 przy sobie, 4 wydłużone ze schodów. Marching jest jeszcze poza zasięgiem ataku w zwarciu.
1 Zabydeusz (strzela do policjanta)
2 Antonio (strzela z rewolweru do Marchinga) M1 blok tarczą M2 blok tarczą M3 rzut toporem M4 rzut buzdyganem M5 rzut maczugą M6 chwyta miecz M7 blok mieczem M8 blok mieczem
3 Marching unika

Latynos nie był na razie w stanie sięgnąć oponenta nie oznaczało to jednak, że zaniechał ataków. Trzy macki cisnęły w Marchinga trzymanym orężem, a rewolwer w dłoni Sabatnika wypalił. Anthony odepchnął się jedną z macek od ziemi i wykonał szybki uskok w bok, nie udało mu się jednak uniknąć wszystkich zagrożeń. Ciśnięty buzdygan zahaczył o jego dłoń rozgrywając ją na strzępy, a kula z rewolweru wybiła idealnie okrągłą dziurę w koszuli Marchinga która w trakcie skoku wysunęła się z pod marynarki, obrażenia nie były jednak poważne i Anthony zaleczył je jeszcze zanim dotarł do celu.
TURA 4

1 Zabydeusz (“Mistrzu!” rzuca rannym policjantem w stronę Anthonego)
2 Marching
Leczy się , zasysa policjanta i rzuca się przy ścianie (tak by ominąć 4 stacjonarne macki )w stronę wroga używając policjanta jako żywej tarczy.
Bilans krwi -3 +6 9/15
3 Antonio strzela
M1 & M2 blok tarczą M3&M4&M5 chwytają nową broń M6&M7M8 blok mieczem


Unik przed atakiem przeciwnika nie był jedynie reakcją na jego czyny, a zaplanowanym działaniem w zasięgu macek Lasombry znalazła się trójka przerażonych policjantów. Jeden z nich został przez Marchinga natychmiast porwany, a siła jego Vitae po chwili popłynął w żyłach wampira. Jeden z nich to jednak za mało by zaspokoić głód Lasombra. Latynos jednak nie próżnował.
TURA 5

1 Marching Leczy się i “wymienia” policjanta dodatkowo +2 do wtrzymałości
Rzuca kulę ciemności
Bilans krwi -3 +6 12/15
2 Antonio (podnosi halabardę i szarżuje w stronę Anthonego)
wszystkie macki blokują
3 Zabydeusz (podkrada się do kolejnego policjanta)


Antonio odbił się wszystkimi swoimi mackami i wyskoczył do góry by opaść na Anthonego z ogromną siłą. Marching w ostatniej chwili przywołał ciemność i zrobił unik. Sabatnik nie dał rady wycelować i wylądował z ogromną siłą tuż obok, trafiając i niszcząc jedną z macek Anthonego. Trochę nie przemyślał sprawy, gdyż jego halabarda wbiła się w podłogę.
Chwila zaskoczenia nie wystarczyła by przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zdezorientowany Antonio zrobił dokładnie to samo co Marching - przywołał swoją chmurę ciemności. Obaj Lasombra zostali więc odcięci od zmysłów, a macki stały się ich oczyma i uszami jednocześnie. Po początkowym miotaniu się w przypadkowych kierunkach, macki zaczepiły się ze swoimi odpowiednikami w zwarciu. Ich siły wydawały się wyrównane i wydawałoby się że ten pojedynek będzie trwał w nieskończoność. Marching miał jednak przewagę w postaci jednej macki więcej - ta pozostała wolna i zdołała w tym całym bałaganie wyczuć pozycję Vasquesa. Marching mógł wyprowadzić atak z zaskoczenia.

Anthony przywitał mrok ogarniającej go kuli ciemności z radością niczym dziecko wspominając ciepło łona zanurzył się w niej i pozwolił jej wpłynąć w jego wnętrze. Latynos postępował inaczej wbił się w kulę mroku z furią niczym zwierzę zapędzone w ślepy róg, jego macki szaleńczo przeszukiwały mrok próbując uchwycić wroga. Macki Marchinga zachowywały się jednak inaczej niczym węże swobodnymi płynnymi ruchami jedna po drugiej przechwytywały próbujące zgłaszać ich ojca siostry. Macki zawarły się w szranki prócz jednej która dźgając stalowym grotem włóczni szybki rozprawiła się z konkurencją. A każda kolejna która straciła oponenta chwytała jedną z kończyn Vesqesa.
- Kurwo ty. ...- usłyszał w przejmujący mroku Anthony przytłumiony głos Sabatnika który właśnie został pozbawiony swych tworów cienia i teraz był opleciony przez twory Anthonego. Jego wypowiedź została jednak nagle przerwana Vesqes poczuł jak coś przeraźliwie wręcz zimnego powoli wbija się w jego klatkę piersiową zdołał pochwycić to coś ręką której udało się wyzwolić z splotów przeciwnika ale nawet on Antonio Vesquera przywódca łowczej koterii sabatu nie był wstanie powstrzymać tych ostrzy.

+3 do siły
Bilans krwi 6/15

- Jesteś mój. .... bracie- wyszeptał Marching gdy jego szponiasta dłoń dosięgnęła i przebiła serce Sabatnika.

Kule mroku rozwijały się i Zabydeusz wreszcie mógł ujrzeć jak zakończyła się batalia między jego Mistrzem, a zdrajcą Sabatnikiem i nie zawiódł się. Jego mistrz stał dumnie z ręką wbitą w klatkę piersiową przeciwnika przyglądając się mu jak egzotycznemu owadowi nabitemu na szpilę w kolekcji muzeum historii naturalnej. Jego odzierz była nietknięte i poza kilkoma plamami krwi które ubrodziły kołnierz jego koszuli i jednym mankietem który zagłębiony w ciele Latynosa ociekał jego krwią, całkowicie czysty.
Macki Anthonego wiły się u jego stóp i jak psy czekały na polecenia jedna z nich drgnęło nagle i z pomocą siostry ułamała długi na łokieć kawałek trzonka włóczni który następnie podała Marchingowi ten wepchnął złomek w tą samą ranę w której była jego ręką i efektywnie zakołkował Sabatnika.
- Zabydeuszu- zakrzyknął do swego sługi.
- Wyjdź oknem gdzieś z tyłu budynku i podprowadz tam samochód- powiedział podnosząc jedną z macek rewolwer Vesquera i tworząc przy drzwiach tam gdzie jeszcze przed chwilą była jego kula mroku swoją własną - nasz gość potrzebuje podwozki. -
Rewolwer wylądował w jego dłoni i wypalił trzykrotnie kończąc życie trójki policjantów którzy obserwowali pojedynek. Dopiero wtedy wrócił do swej dawnej powłoki. A za drzwiami słyszalne były tylko trzy ciche pyknięcia.
Zabydeusz jednak odpowiedział tylko cichym jękiem, gdzieś w trakcie ślepej batalii w kuli mroku jedna z macek Latynosa musiała trafić w ghula, który stał teraz pod ścianą przybity do niej ostrzem włóczni która przeszła jego ciało.
- Zawsze pchasz się gdzie nie trzeba Zabydeuszu. - powiedział Anthony podchodząc do swego sługi i delikatnie kładąc dłoń na trzonku włóczni.
- Jednakże dobrze się spisałeś tej nocy- kontynuował poruszając dłonią wzdłuż trzonka -Więc nagroda cie nie minie. Powstrzymaj swój ból sługo - Powiedział w końcu z mocą, a oczy Zabydeusza stały się mgliste. Mięśnie rozluźniły się, a urywany oddech uspokoił się.
- Tak Panie - odpowiedział spokojnie Zabydeusz, a Marching szybkim ruchem wyrwał włucznie z ciała sługi. Krwi jednak popłynęło niewiele bo Zabydeusz dzięki darowi krwi natychmiast zaleczył obrażenia.
- Idz teraz - powiedział cicho Anthony, a jego ghul ukłonił się i pospiesznie skierował w stronę zakołkowanego Sabatnika by wykonać polecenie swego Pana.

Anthony zagłębił się w swej kuli mroku to co dla każdego innego było kulą nieprzeniknionej, niepojętej czerni dla Anthonego wyglądało inaczej, mrok przemawiał do niego. Kolory nie istniały w tej swerze, wszak były częścią światła. a tu istniał tylko cień. Każda powierzchnia było niczym utkana z delikatnych srebrnych włókien przenikanych odcinkami czerni, smugi srebra wiły się i przenikały stwarzając wrażenie nieskończonego tańca. Srebrne włókna zadrgały gwałtownie na reakcję na wzrok Anthonego skupiając się na łańcuchu którym, zapewne przy pomocy jakiejś macki, Vesquera zablokował drzwi. Ogniwa łańcucha zdawały się utkane z księżycowego światła ale dla Anthonego nie stanowiły przeszkody. Swobodnym ruchem jakby zrywał papierowe ogniwa rozdarł on go na pół. Wtedy wyszedł na odesłał kulę i swobodnie otworzył drzwi.

Dwójka policjantów przed drzwiami zareagowała szybko ledwie dostrzegli Marchinga zaczęli mówić coś o zatrzymaniu jednakże dwa szybkie rozkazy Marchinga szybko nastawiły ich na odpowiedni tor. Dwójka z pustym wzrokiem skierowała się do samochodu, wrócą na posterunek i skontaktują się z najnowszą ze świty Anthonego, a ona razem z Paulo wydadzą im dalsze dyspozycje.

Przed budynek podjechał jednak nowy samochód, a z niego wyłonił się nowy przeciwnik i choć teraz zapewne słowa zastąpią w walce ostrza bitwa na pewno nie będzie mniej zawzięta....
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline