Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam...
Słowa tej bardowskiej pieśni odbiły się w głowie Gunthera zaraz po tym, jak garnek trzasnął w ścianę, niedaleko wcale cennej głowy mężczyzny. Cennej dla niego ma się rozumieć. Przełknął ślinę i zrejterował, nie oglądając się już za siebie. Niczym jakie gusła, ale kto by tam teraz się nad tym zastanawiał!
Kiedy zatrzasnęły się za nimi drzwi, Kuntz dyszał jak po długim biegu.
- No ładnie. Mam dość tej wsi. Różne rzeczy w życiu widziałem, powiem ci, ale tej wsi mam zwyczajnie dość. Wracamy do poprzedniego planu? Czyli szybko wyłazimy stąd, w stronę gdzie podobno udali się ci złodzieje, a następie zaczajamy się w pobliżu i czekamy na nocną wyprawę hrabiego, coby go śledzić? Nawet jak istotnie coś mu skradziono i to nie on jest przyczyną... tego co widzieliśmy w kopalni, to tych, na których nas posłał dogonić i tak szans nie mamy. |