Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2015, 22:14   #84
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Jeszcze raz.
Mężczyzna w kitlu odstawił szklankę wody i spojrzał pytająco na Daniela. Nie było w jego oczach jednak braku zrozumienia. Wiedział o co chodzi. Pytał, czy Daniel jest pewien.
- Chcę go zobaczyć jeszcze raz - potwierdził stanowczo Craven po czym odwrócił się do szwagierki - Meg, nie musisz…
Tanatolog pokiwał głową. Po chwili zaś Daniel ponownie sprowadzony do zimnego pomieszczenia chłodni, spoglądał na oblicze swojego zmarłego syna. Poprosiwszy zaś o chwilę samotności, przysunął sobie krzesło, usiadł tuż przy stole i patrzył. Długo. Zapamiętując każdy szczegół. Każdy pojedynczy detal oblicza, które zostało mu odebrane. Dość już starał się zapomnieć. O śmierci Karen. O chorobie Arnolda. Dość już wypełniał pustkę monotonią i codziennością. Tym razem Daniel Craven zamierzał pamiętać bardzo dokładnie. Kogo stracił. Jak stracił. Kto był odbierającym. Co czuł. Jak wielki ból i spustoszenie uczyniła w jego głowie. I co najważniejsze… Nie że dopuścił do niej. Ale to, że dopuścił do niej bez walki. Kulący się ze strachu. Tchórzliwie skrywający za miłością jaką darzył swoje dzieciaki.
Pod płachtą prześcieradła wymacał dłoń syna. Uścisnął ją i nachylił się nad zwłokami stykając swoje czoło z czołem Jake’a. Odór butwiejącego ciała wnikał swobodnie do jego nozdrzy.
- Przepraszam Cię synku…
Wstał. Umył w umywalce ręce, opłukał twarz i wyszedł z kostnicy.

***

- Meg? - zatrzymał szwagierkę przed wsiąściem do samochodu - Pojedziesz do szpitala do Berta? Jeśli jest z nim policja, to raczej nie będą go chcieli zostawić ze mną samego. A trzeba z nim naszą wersję ustalić w samotności. I...
Przełknął ślinę. Teraz dopiero westchnął. Nie miał siły przejmować się cudzym losem. Nie teraz.
- I ostrzeż go. Gdyby zobaczył wokół siebie coś dziwnego, cokolwiek. Niech dzwoni. Nie możemy wykluczyć, że to coś może i teraz na niego mieć oko. Zadzownię do Ciebie jak wyjdziemy z Mads od tego Twinoak’a.

- Gdy go znajdziesz Steve… - wahał się. Czuł, że udało mu się odbudować jakiś cień więzi z najstarszym synem. I z jednej strony cieszyło go to, z drugiej martwiło, że stało się to kosztem. Ze Steve uderzając go wtedy złamał pewną granicę. A on nie mógł z tym nic zrobić - Gdy go znajdziesz. Tego oficera... Zadzwoń do mnie nim cokolwiek zrobisz. Dobrze?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline