Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2015, 11:34   #20
Ognos
 
Ognos's Avatar
 
Reputacja: 1 Ognos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skał
Cyric wiedział, że ucieczka jest ich jedynym wyjściem. Znał Origę… Ona nigdy nie odpuszczała, szczególnie jeżeli chodzi o morderstwo i to w biały dzień. Cholerny Baltarys! - Przeklinał w myślach chłopak. Co mu do łba strzeliło, żeby świecić sztyletem o poranku na ulicy pełnym ludzi! Te 15 Lwów już chyba całkiem mu rozum odebrało! Jeszcze i tak gówno z tego będzie jak nas złapie Torukia…

Skręcił w kolejną już z rzędu wąską uliczkę. Ściany budynków były tak blisko siebie, że ktoś z klaustrofobią nie mógłby długo tutaj przebywać, a co dopiero biec w tym skwarze. Chcą kogoś ominąć na drodze Cyric był zmuszony ich gwałtownie odpychać, nie mógł przecież kryczeć: „UWAGA biegniemy”, bo zaraz strażnicy mogliby skojarzyć gdzie jest ich położenie. Kluczył. Skręcał to w prawo, to w lewo, lecz ani razu nie znalazł się w tym samym położeniu. Bardzo dobrze znał miasto, a w szczególności Zaułek. Słynął pośród Kleftisów w Gildii ze znajomości miasta i najlepszych możliwych ścieżek przemieszczania się po nim.

Z drogi ciecie – przemykało mu za każdym razem jak wpadając w uliczkę widział tłoczącą się tam biedotę. Przeskoczył nad gościem, który leżał oparty o ścianę, popchnął starucha w obdartych łachmanach aż ten wypuścił kosz z jabłkami, który trzymał w rękach. Sam, żeby zmieścić się w uliczce nie raz zahaczał barkiem o budynki. Czuł, że kurtkę może mieć do szycia, a prawa ręka przy ramieniu zaczynała mocno piec od tworzącej się tam rany. Zerknął za siebie, żeby sprawdzić, czy przyjaciel za nim podąża. Jest. Chociaż tyle. Był zły na to co się stało, a im dużej biegli tym dłuższy opierdol sobie szykował na Baltarysa. Był przekonany, że zaraz pościg się już skończy. Pewnie Tagmata już dawno została w tyle za nimi. Wiedział, że nie mają najmniejszych szans w tych swoich pięknych, lśniących, wypucowanych jak psu jajca zbrojach. Z czymś takim to na wystawę na targowisko, a nie na pościg w Zaułku. Zaśmiał się w duchu Cyric. Lecz od razu przypomniał sobie, kto go ściga… Origa. Co ona robi tutaj w Zaułku?!

Zasapani zatrzymali się i przetarli rękami twarze z potu. Było paskudnie gorąco.

***
Baltarys… Bełt sterczący z brzucha. Szybko spojrzał jeszcze raz w kierunku klęczącej Tagmatissy. To nie Origa. Na pewno nie ona. Skąd się tutaj wzięły te parszywe psy!? Ja pierdolę, czy wszystko musi się walić! Chwycił swojego konającego przyjaciela za rękę, próbując mu wstać. Chciał wyciągnąć go z tego bagna. Baltarys ledwie się ruszał, stękał coś, nie był w stanie już nawet nic powiedzieć ani spojrzeć na Cyric’a…

***
Uciekł. Zostawił Baltays’a. Nie mógł pozwolić się złapać temu barczystemu Tagmatosowi.


Gdy oddalił się na bezpieczną odległość, szedł spokojnie nie mogąc poskładać tych wszystkich elementów układanki w jedną całość. W głowie mu się nie mieściło co się stało tego ranka. Zadanie warte 15 Lwów… Morderstwo Baltarys’a w biały dzień… I to kurwa praktycznie na oczach Tagmaty… Pościg… Śmierć przyjaciela z rąk jakiejś parszywej cipy strzelającej z kuszy… To jest wszystko nie możliwe! Nie, nie, nie, nie!!! To się kurwa nie dzieje naprawdę!!! Szedł przed siebie, ledwo szedł. Bezwładnie przekładał nogę za nogą, przepychał się wśród ludzi, nie raz o mało nie stracił równowagi i nie wylądował w rynsztoku pełnym odchodów. Wiedział gdzie idzie. Ale nie widział, czy w ogóle tam dojdzie.

***
- Piwo… - powiedział na przywitanie Gormugowi. Dostał je bez pytania. Wypił jednym duszkiem cały kubek. Beknął siarczyście.

- Jeszcze jedno – nie mógł sobie poradzić ze swoimi myślami. Czuł, ze zaraz eksploduje, jeżeli czymś nie zamąci swoich zmysłów. – albo kij z tym, dawaj coś mocniejszego!

Gormug wiedział, że coś się stało. On zawsze wszystko wiedział. Było podejrzane dla niego to, że Cyric zjawił się w karczmie sam. Było to rzadkością. Znał również Cyric’a, i jeżeli on się tak zachowuje to lepiej o nic nie pytać, bo może się to bardzo źle skończyć dla wszystkich przebywających w pomieszczeniu. Postanowił poczęstować chłopaka swoim najnowszym trunkiem. Po chwili przygotowań, podał chłopakowi kubek wypełniony jakąś gęstą cieczą na samym dnie.

Cyric chwytając kubek spojrzał do środka. Widząc, że ledwo co w nim jest spojrzał wymownie na Gormug’a, już miał coś powiedzieć, lecz przechylił kubek i wlał trunek do gardła. Zatrzęsło nim, przełyk zapiekł, poczuł jak gęsta, ognista ciecz przepływa w dół aż do żołądka. Gdy po kilku sekundach doszedł do siebie, a grymas znikł mu z twarzy uderzył kubkiem o blat.

- Kolejny!
 
Ognos jest offline