Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2015, 21:31   #170
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Slava szła pół koku za Morganem, cały czas zastanawiając się co tu jest grane, czemu Alister biegnie i kim jest ten dziwny typek biegajacy na oślep z bronią w ręku - “nie ma co istny dom waryjatów” - pomyślała z pewnym rozbawieniem.
- Wszystko w porządku? - zawołał Morgan do Alistera, ostrożnie podchodząc do nowego przybysza z rozładowaną kuszą; nie było jej okazji naciągnąć, ledwo dał radę ścigać panikującego ghula. Tyle dobrze że Eric sam sobie radził. Ba, nadzwyczaj skutecznie unikał kłopotów.
- Tak! Dziękuję wam Tremere, znów mnie ocaliliście. Co to było? Co to za psy?
- Mam wrażenie że dobrze się bawiłeś? - przywitał wrającego w chwale zwycięzcy Marchinga. Rozerwane łańcuchy dyndały smętnie z rozwartych drzwi, a dwaj policjanci w pośpiechu dreptali do radiowozów. Nerwowo zerknął na zegarek. - Jeżeli jadą w stronę centrum, chętnie się z nimi zabiorę -
- Nie - odpowiedział krótko Anthony słysząc prośbę Morgana - Co cokolwiek planujesz musi poczekac, mamy nowego gościa. - i wskazał na Hrabiego
-Więc niech ci którym zależy na władzy dyskutują, a ci którym zależy na przetrwaniu robią co do nich należy - wyjął karteczkę i zapisał coś na niej - Przeczytasz kiedy zechcesz - zamarł z dłonią w powietrzu kiedy usłyszał nowinę przyniesioną przez Jamesa.
Sława z zaniepokojeniem spojrzała na Jamesa, wyglądał łagodnie mówiąc nie najciekawiej i cały śmierdział benzyną, prochem i kurzem z pod których wyłaniał się całkiem apetyczny zapach krwi.
- Co tam się działo, mam nadzieję, że nie potknąłeś się o swoje nogi i nie pozwoliłeś nikomu uciec? -
- Zabiliśmy tego brutala Nosferatu, Bill chyba mu było, ale kapłan Tzimisce uciekł, próbował nas spalić.. Adam, możesz potwierdzić, że wszyscy tutaj są prawdziwi? - James przeszył wzrokiem wszystkich dookoła.
- I pewnie Bill by ci jeszcze za to podziękował, gdyby mógł.- wrzucił długopis do aktówki - I masz rację, to zły moment na podróżowanie samodzielnie - zerknął niepewnie na Sławę, niepewny jej dalszej reakcji. Po chwili zebrał się w sobie - James? -
- Co wiemy o wrogach, ilu ich jest i gdzie? I czemu te psy nas atakowały? -
- Adam ma o nich teczkę, a ja mam ślad który muszę teraz sprawdzić -
wbił wzrok w goszczącego w Omaha szeryfa Lincoln
- Słyszę cię, czarnoksiężniku, ważne żeby policja była po naszej stronie, to podstawa utrzymania ładu.-
Morgan przewrócił oczami i bez słowa podał kartkę Anthonemu. (“atak tutaj to była zmyłka; faktycznym celem jest komenda główna”) - Skoro już cały świat usłyszał że wiemy o ich planie, możemy, proszę, się pośpieszyć? - obrócił się do najnowszego gościa - Chciałbym wyrazić… - przerwano mu
[i]- Co to za przekazywanie kartek?! Nie przyjechałem tutaj bawić się w gry! -
- A usłyszałeś potwierdzenie Adama, lub kogokolwiek innego, że wszyscy tutaj są faktycznie sobą, już nie mówiąc żeby byli zaufani? Te gry ratują życie. - warknął
- To nie mój styl, w takiej sytuacji trzeba otwarcie dzielić sie informacjami, żeby ustalić fakty i wyeliminować przestępców. -
- Coś w tym jest zwłaszcza, że ktoś podstawiony najprawdopodobniej wiedziałby w takiej sytuacji znacznie więcej od nas -

Morgan jedynie uśmiechnał się pobłażliwie, ukłonił zebranym i ruszył w stronę startującego radiowozu. Wsiadł obok kierowcy.
James ruszył za Morganem, nie spuszczając z niego wzroku, wołając swojego ghula.
- Może zdążymy się napić po drodze? -

*****

Dwójka wampirów oddalił się pospiesznie w stronę radiowozu pozostawiając Anthonego i nieznaną mu jeszcze spokrewnioną w oczekiwaniu na Hrabiego.
- Anthony Marching droga Pani - powiedział ukłoniwszy się lekko torreadorce.
- Zechciała byś wyjaśnić mi jak się tu z twym partnerem znaleźliście ? - zapytał Anthony.
- Slava z Lincoln - wyciągnęła przed siebie rękę - że tak powiem szukam nowych możliwości, zaś James - wzruszyła ramionami - to pies gończy nieustannie węszący za Sabatem. Pytasz jak się tu dostałam, widzisz tamten samochód - w tym miejscu wskazała dłonią na “Błękitną Betty”
Anthony wziął dłoń Slavy i złożył na niej delikatny pocałunek.
- Książę Lincoln zainteresował się więc naszą sprawą na powaznie. - powiedział wpatrując się w samochód Hrabiego.
- Aczkolwiek wnioskując po tym iż nie przybyliście tu razem z Harbią on zapewne jest tu dla swych własnych pobudek. - kontynuował - a może i nawet chce wspaniałomyślnie przedstawić się jako nasz nowy książę - dodał na koniec kpiąco, ocierając wyciągnięta zza marynarki szmatką zakrwawioną dłoń.
- nie wyciągajmy pochopnych wniosków,każdy z nas jest tu w pewnej mierze dla własnych celów, a hrabia, cóż nie wiem co siedzi mu w głowie, wiem za to że nie był obecny gdy zostaliśmy poinformowani, o pladze która dotknęła wasze miasto… najprawdopodobnie książe wysłał go tu w charakterze posiłków. Zresztą nawet jeśli Vitalij wpadłby na tak niedorzeczny w tym momencie pomysł, z pewnością jest wśród was ktoś kto z łatwością wskaże mi błąd w jego rozumowaniu - to mówiąc zlizała kroplę krwi,która jakimś trafem znalazła się na jej ręku - dary boskie nie powinny się marnować - powiedziała uśmiechając się z pewną nieśmialością.
Anthony pozwolił sobie odpowiedzieć na to twierdzenie delikatnym ledwo dostrzegalnym uśmiechem, a następnie zwrócił swą twarz ku kierującemu się w ich stronę Hrabiemu. Slavie udało się wzbudzić jego ciekawość ale nie było teraz czasu na dalsze swawolne dyskusje. Vitali zapewne zapragnie zaprezentować się z pozycji siły, jako potężny spokrewniony który przybywa pomóc swym braciom w niedoli, a na dyktowanie dyskusji w ten sposób Marching absolutnie nie miał w planie mu pozwolić. Postawa Marchinga nie zmieniła się wiele lecz od razu można było "poczuć" zmianę otaczającej go aury, ten który przed chwilą rzucał kpiące komentarze spokrewniony zniknął, na jego miejscu stanął inny. Marching pozwolił po prostu ukazać się swej naturze, wampir starszej krwi ten który przybył ze starego świata by zdobyć Nowy i jednocześnie starszy światłego miasta Omaha. Gdy gość był parę kroków od niego zapytał.
- Witaj Vitali, co sprowadza Cię do mego miasta ? - zapytał tonem twardym i niemalże rozkazującym nie bawiąc się w dworskie pogadanki, wpierw wykonawłszy w stronę Hrabiego lekkie skinienie glowy.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez czajos : 06-07-2015 o 21:41.
czajos jest offline