Komtur, niektorzy twierdza ze Jezus w poprzednim wcieleniu byl Sokratesem.
Pomijajac jednak to, to:
Odpowiadalem Baczemu i w kontekscie Jego twierdzenia nalerzy rozumiec moja odpowiedz, nie zas w oderwaniu od niej.
Ani Sokrates, ani Jezus, ani Budda, niekonkurowali o wyzszosc swoich pogldow, na najwyzsza, najlepsza prawde.
Zasadniczo prawda broni sie sama.
Baczy, patrzy na sprawe przez pryzmat walki.
Ani Budda, ani Jezus ani Sokrates niepostrzegali w ten sposob.
Asmodian, niedyskutowac o idei, tylko o dobru i zlu, a co najwyrzej w kontekscie idei.
Zakladam ze Arvelus popelnil blad formuujac pytanie.
Byc moze chodzilo o "Dobro, zlo. Wzgledne czy uniwersalne?".
Niewiem, trzeba by pytac autora.
Jesli dobrze Cie rozumie Asmodian, to sugerujesz ze:
- Idea nieodnosi sie do czlowieka.
- Niewidzimy przejawu idei w dziele czlowieka*
- Idea nieistnieje.
Podoba mi sie spojnosc Twojego pogladu ale:
Skoro idea nieistnieje, to jak ja zauwarzono?
Na moje oko, nietyle niezauwarzamy jej przejawow co Ty niedostrzegasz jej przejawow.
Chyba dlatego ze jest niematerialna i "nienamacalna"
Komtur.
Dobro to korzysc z perspektywy wiecznosci.
Zlo to niepraktyczna entropia
Takie definicje zbudowalem.
Jakby co, to zglaszajcie swoje propozycje.
* Niewiem w jakim sensie rozumiec to zdanie.
W dziele czlowieka, w sensie w tym co robi czlowiek, czy w sensie ze czlowiek jest dzielem samym w sobie?