Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2015, 11:03   #8
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Tamara siedziała z nieodłączną cyugarniczką w ręku tyłem do ściany i popijała kawę.
- Jestem Tamara. - Przedstwiła się, tak dla formalności - Tamara Le Paige. Powiedz mi dlaczego ze swoją sprawą zgłosiłaś się do Poola?
-Z perspektywy czasu? Sama nie wiem. Chciałam, żeby media nagłośniły sprawę. “Samotna matka walcząca o córkę”, albo coś takiego. Myślałam, że sierociniec się ugnie - wyznała. -Ale to przecież tak tutaj nie działa.
- Teraz już tak nie myślisz?
-Nie. Teraz myślę, że to nikogo nie obchodzi- przyznała.
-A dziecko? Chcesz je odzyskać? - Tamara upiła łyk kawy.
Katia spiorunowała rozmówczynię wzrokiem. -Oczywiście, że tak.
- Spytam z ciekawości. Dlaczego? - Le Paige zadała to pytanie neutralnym tonem.
Blondwłosa przez chwilę zwlekała z odpowiedzią, jakby zastanawiała się, czy jest obiektem kpin. W końcu odpowiedziała pytaniem -nie masz dziecka, prawda?
- Prawda. - Odparła równie neutralnym i wypranym z emocji tonem Tamara.
-Więc nie zrozumiesz.
- To mi wytłumacz. - Rozłożyła wolną rękę potęgując swoją wypowiedź jej ruchem.
-Jakie to ma znaczenie? Czego pani ode mnie chce? Pośmiać się, wydrwić?
- Może żadne? Może duże? - Tamara wzruszyła ramionami. - Powiedzmy, że chcę ci pomóc. A pomóc ci mogę. - Wypuściła w powietrze papierosowy dym i spod pół przymkniętych powiek przyglądała się swojej rozmówczyni.
-Jak? - Popow nie wydawała się być przekonana, ale łapała się desperacko szansy.
-Tak jak radził ci Pool. - Le Paige oparła brodę na ręce w której trzymała cygarniczkę.
-Jest pani detektywem? - w jej oczach mignęło zrozumienie.
-Tak można to nazwać. - Paląca kobieta uśmiechnęła się lekko.
-Pan Pool o mnie pani opowiedział? - strzeliła w ciemno, zupełnie nie trafiając.
- Nie, nie on.
Katia pociągnęła głęboki łyk swojej kawy, żeby się uspokoić rozdygotane nerwy.
-Więc skąd pani w ogóle o mnie słyszała?
Tamara uśmiechnęła się jeszcze szerzej, uniosła lekko brwi do góry.
- Mam swoje sposoby.- Dodała tajemniczo i lekko uwodzicielsko.Tancerka nie umiała ciągnąć tego wątku. Zmieniła temat na bardziej konkretny.
-Mam pieniądze, ale nie wiem ile pani chce za usługi. Dowiodła już pani, że dużo umie, a jeśli nie chce pani zdradzać swych źródeł i sposobów, pani sprawa.
- Powiedzmy, że w imię solidarności, nie zedrę z ciebie. - Tamara odezwała się po rosyjsku.
Oczy blondwłosej niemal nie wyskoczyły jej z twarzy. A także niemal nie zakrztusiła się kawą. Przez parę sekund próbowała złapać oddech.
-Rodaczka - wydusiła wreszcie. -Dziękuję. Dziękuję, że zechciała mi pani pomóc. Jakich informacji pani potrzebuje? Jak mogę pomóc?
- Odpowiadając po kolei na moje pytania. I pamiętaj. Ja ciebie nie potępiam. Nie wyśmiewam. Zgoda?
-Pełna - potwierdziła Katia.
-Jak trafiłaś na Sierocińca Małej Siostry? Ktoś cię do niego skierował? Polecił?- Spytała Le Paige z chłodnym profesjonalizmem strząsając jednocześnie popiół z papierosa. Po czym wetknęła ponownie cygarniczkę do ust i zaciągnęła się z lubością dymem.
-W Rapture nie ma wiele sierocińców, bo i nie ma wiele sierot. Ten ma nawet bilboardy - wyjaśniła.-Jak się zastanowię, to nawet ten chuj, mój szef mi o nim mówił.
-Czyli nic szczególnego cię nie skierował w jego stronę? Hmmm… -Tamara zamyśliła się na chwilę. - Dobrze. Co było później? Przyszłaś do nich i... - Ruchem ręki z papierosem zachęciła swoją rozmówczynię do kontynuowania.
-Moja córeczka... to było prawie dwa miesiące temu. Niedługo po porodzie. W sierocińcu nie zadawali pytań, dali mi do podpisania parę dokumentów. Nawet nie pamiętam ich treści, chciałam to mieć za sobą... - głos drżał kobiecie z każdym zdaniem coraz bardziej.
-Domyślam się, że to jest trudne i bolesne. - Paląca kobieta wyciągnęła chusteczkę i podała ją blondynce. - Musimy jednak przez to przejść.
Katia wytarła łzy, które napłynęły jej do oczu. -Zrzekłam się praw rodzicielskich - bardzo starała się nie rozpłakać. -Ale udało mi się odzyskać pracę, wyszłam z dołka. Chciałam odzyskać dziecko. Utrzymałabym ją, wychowała - trudno było określić, czy mówiła do Tamary, czy do samej siebie. -Ale sierociniec nie chciał jej oddać. Zasłonili się regulaminem, przepisami, moimi własnymi papierami...
-Rozumiesz, że mieli do tego prawo? - Ton głosu pani Le Paige nadal pozostawał beznamiętny.
-I co z tego? To moje dziecko.
- Masz kopię tych dokumentów? - Tamara postanowiła nie ciagnąć wątku, by nie musieć za chwilę pocieszać szlochającej tancerki. Dlatego pchnęła rozmowę nieco na inny tor.
-Tak, w moim mieszkaniu - potwierdziła.
-Rozmawiałaś z adwokatem?
-Nie - przyznała. -Ale co mi on pomoże? Wykpią się przepisami, a córki i tak nie zobaczę. A ja chcę chociaż wiedzieć gdzie ona jest. Kto ją przygarnął. Z ludźmi można się dogadać. Z instytucją nigdy.
-Trzeba zacząć od legalnej drogi. Tak jest prościej i szybciej.
Katia dopiła kawę. -Skoro tak pani uważa - rzuciła bez przekonania.
- Chcesz odzyskać dziecko, prawda? Znam kilku dobrych prawników. Jeżeli chcesz pójdziemy tam razem.- Zaproponowała całkiem szczerze Tamara.
-Spróbuję wszystkiego - zdecydowała po chwili. -Choćbym miała diabłu duszę sprzedać.
-Dobrze. Bardzo dobrze. - Powiedziała Le Paige kładąc odliczoną sumę na stoliku obok pustej filiżanki. - Pójdziemy do razu.
Biuro Caspara Heegaarda mieściło stosunkowo niedaleko. Mogły się tam przespacerować. Tamara mogła w tym czasie zebrać myśli. Zrozumiałym było, że zrozpaczona matka nie pomyślała o najprostszym rozwiązaniu, może nie najtańszym, ale zdecydowanie najprostszym.

Heegaard miał opinię szui, jak każdy prawnik. Być może i nią był, ale był tez dobry w swoim fachu. A Le Paige go znała i ceniła. Przymykała też oko na jego niekiedy niestosowne uwagi.
Nieumówione klientki musiały chwilę poczekać. Sekretarka zaproponowała coś do picia. Tamara poprosiła o wodę.
Po prawie pół godzinnym oczekiwaniu Zostały przyjęte.
Przywitał ich tęgi mężczyzna w średnim wieku. Jak zwykle uśmiechnięty i zadowolony z życia. I jak zwykle w swoim kapeluszu. Zdejmował go chyba tylko na sali sądowej.


*
Gdy wkroczyły do jego biura jego twarz rozpromieniła się jeszcze bardziej. Nie omieszkał przy tym otaksować je. Ruchem ręki zaprosił by zajęły miejsca. Sam rozsiadł się wygodnie w swoim wielki, bogato zdobionym fotelu.

___________________________
* - Sydney Greenstreet, kadr z filmu "Handlarze"
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline