Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2015, 23:05   #27
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Jeremy westchnął ciężko w duchu. Może to i banda tępych metali, ale na litość boską nie chciało mu się siłowo radzić z nimi wszystkimi. A naprawdę czuł potrzebę wywalenia dla Beritha w mordę. Przez całą tę sprawę zbierała się w nim ta mroczna energia, której bał się dać ujścia na szerszym gronie odbiorców, ale sam jeden tępy ćpun, który dodatkowo srogo zasługuje na lanie…
- Moi pewnie przyjdą jak zrobimy im miejsce, co nie? Taki młody z nich zespół, jeszcze się wstydzą trochę, chociaż widziałem już, że jak się rozkręcą to dają nieźle. W zasadzie dwa nowe zespoły się ze mną skontaktowały, ile chciałbyś za wynajem tej salki na jakieś sesje prób, hm? - powiedział zdejmując marynarkę i podwijając rękawy od koszuli. - W sumie czegoś bym się napił… z resztą poczekam se do wieczora.
Berith wybuchnął szczerym i nieskrępowanym śmiechem.
- Wstydzą, no kurwa nie wytrzymam. Wstydzą! A co to jakaś banda ciot ze szkółki niedzielnej, czy metalowy band. Żeś teraz gościu pojechał.
Po tych słowach mężczyzna sięgnął zza kanapę i wyciągnął jakąś butelkę z podejrzaną zawartością.
- Domowy - powiedział z dumą - Znajomy mi ze gospodarki przesłał. Prawdziwa, domowej roboty księżycówka. Wal śmiało - niemal krzyknął podsuwając Jeremy’mu butelkę pod nos.
Jeremy raz jeszcze westchnął w środku swojego znerwicowanego ciała. Nie ma to jak domowy alkohol od ćpunów. Wziął butelkę i otworzył delektując się jedynie aromatem póki co.
- Początkujący są, jeszcze ja ich nauczę se radzić z publiką, bo póki co to muzę mają dobrą, ale prezencję… - pokręcił głową z rzeczywistym zażenowaniem.
- Ej tak w ogóle… - dodał ściszając głos. - Jest taka sprawa, którą chciałem omówić na osobności - powiedział rzucając szybkie spojrzenie na członków zespołu obok. - Ostatnim razem otarliśmy się o pewien temat i ten… coś mi wpadło do głowy. Znalazłbyś chwilę?
- Stary wal śmiało - Berith machnął lekceważąco w stronę członków zespołu - Oni są we wszystko wtajemniczeni, to swoje chłopaki. Nie masz się czego obawiać. Jak to się mówi, oni są też z wewnętrznego kręgu.
Jeremy pokiwał głową, wstając ciężko. Z butelki nie upijał trunku, ale trzymał ją grzecznie za szyjkę. Przyglądał się Berithowi w ciszy przez kilka długich sekund zanim w końcu przemówił.
- Zanim Pamela zniknęła coś ci pokazała. To co jest za jakąś, pierdoloną “zasłoną”? - spytał bez ogródek.
Berith zaśmiał się głośno niczym szaleniec. Jego chichot urwał się jednak zupełnie niespodziewanie.
- Nie chcesz wiedzieć, co zobaczyłem - powiedział nienaturalnie poważnym, jak na siebie tonem - Zapewniam cię, że nie chcesz. - powtórzył.
- Rzeczywiście nie chcę - pokiwał głową. - Ale muszę, więc gadaj. Poza tym, dasz mi jakiś kontakt do ludzi, z którymi wkręciła się do tych kultów - powiedział wygrzebując jedno ze zdjęć Pameli, to na którym stała na swego rodzaju ołtarzu, otoczona przez skulonych… fanatyków. - Gdzie to było robione i kto jest na tym zdjęciu obok niej? Nadążasz?
- Nadążam, nadążam - odparł Berith - Tylko naprawdę uważam, że powinieneś sobie darować. To może zmienić twoje życie i myślenie o świecie. Ale jak chcesz. Twoja sprawa. Zdjęcie o ile kojarzę było robione w moim klubie. To było jeszcze na początku, gdy się w to bawiłem razem z Lilith. Zanim jej na dobre odwaliło, a to - wskazał zdjęcie - był dopiero początek. A do kultu nikt jej nie wkręcił. To ona sama wszystko zapoczątkowała i znalazła takich, którym się to podobało. Jak dla mnie to było za wiele. Dobry seks, wódeczka, jakieś dragi to i owszem, ale takie jazdy jak tam były… o stary odpadłem. Ja i jeszcze kilka osób. Jak chcesz wiedzieć więcej, to pogadaj z tą jej wróżką Fluwią, czy jak jej tam było. Ona będzie sporo wiedzieć. Albo z Frankiem, moim byłym ochroniarzem. On miał fioła na punkcie tego typu rzeczy. Ja do dzisiaj nie wiem, czy to co wtedy widziałem było prawdą, czy tylko zrytym tripem.
Jeremy pokiwał głową zapisując sobie adres i numer telefonu Franka Devona które podał mu chłopak. Schował notatnik za do kieszeni marynarki, którą znowu nałożył.
- Zajebiście - powiedział z uśmiechem. - A teraz gadaj co widziałeś no. Demony? Koszmary? Coś jak na bad tripie, tak? Sprecyzuj.
-- Nie wiem stary. Po prostu tego się nie da łatwo opisać. To było… to było tak, jakbyś stał się bohaterem obrazów Gigera. Kojarzysz? Albo jakbyś grał w filmie tych gości od Ludzkiej Stonogi. Coś takiego. Tyle, że na żywo i przeraąąjaco, kurwa, realne i bolesne. A ona jeszcze twierdziła, że to wszystko prawda. Kumasz? Mówi ci ta dziewczyna jest poryta i to zdrowo. Wiesz, ja naprawdę mam luz i wiele rzeczy toleruje, ale przy niej odpadłem. Po tym wszystkim był czas, że bałem się wyjść z domu. Naprawdę. Do dzisiaj, czasami budzę się w nocy z krzykiem kurwa, bo mi się te popierdolone maszkarony śnią i wyciągają po mnie ręce. A najgorsze jest kurwa to, że jak się obudzę to jestem podrapany do krwi. Jucha na rękach, na pościeli i ten cuchnący śluz.
Berith złapał się za głowę i pokręcił nią przecząco.
- Nie dobra dość. Dość tych zwierzeń. Powiedz mi tylko jeszcze jedno. Po chuj ci to wszystko wiedzieć, co?
Jeremy uniósł brwi, patrząc na chłopaka niedowierzając.
- Niezbyt kumaty jesteś, huh? Pamela zniknęła i mam ją znaleźć - powiedział nie owijając w bawełnę. - Jeśli ona zaczęła niby ten kult, to musisz znać jeszcze kogoś, kogo w to wkręciła - dodał patrząc na chłopaka chłodnym wzrokiem, proszącym go o powód by przyjebać mu w ten zaćpany ryj.

Jeremy nie chciał na razie marnować więcej czasu na chłopaka, o ile ten nie chciał mu jeszcze się wygadać na temat innych sekciarzy. Postanowił nie marnować czasu i udać się pod adres byłego ochroniarza Beritha.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline