- Też mam taką nadzieję -odpowiedział Jamesowi i nienaturalnie szybko odwrócił się i zagadnął śmiertelnego podoficera prowadzącego samochód - Jak długo służysz w tej konkretnej roli? -
Przez kilka dobrych chwil maglował kierowcę; w końcu zatrzymali się na poboczu, załatwili co było do załatwienia i ruszyli ponownie w drogę. James zaskoczył Tremere przygotowaniem; korzystając z chwili przebrał się w zapasowy komplet ubrań, doprowadził psa do porządku i, korzystając z okazji, napił się na szybko organizując "wyrywkową kontrolę" przechodnia; był bardziej gotowy do działania niż Morgan. - Jaki jest twój plan co do komisariatu? - James zapytał się z rezerwą w głosie, rozsiadając się w samochodzie. - Przeciwnik prawdopodobnie jest tam przed nami; do tego jest zmiennokształtny. Według mojego pomysłu razem usuniemy z obszaru zagrożenia kogo tylko się da, przy okazji zbierając informacje. A kiedy dołączy do ciebie reszta… -
Samotny radiowóz wjechał na Howard Street i James od razu zauważył na miejscu niecodzienny widok - samochód wbity w latarnię i kobiętę udzielającą pierwszej pomocy. - To chyba miejscowy prawnik, znasz go dobrze? - Powiedział do Morgana, wysiadając ostrożnie z samochodu i machając na Karla, żeby trzymał się u jego boku. Po drodze starł krew z jego pyska i oczyścił swoje ubranie. - Tak, to był jeden z bliskich znajomych jednej z zaginionych - wobec zebranych dookoła ludzi Morgan nie odważył się na nic konkretniejszego, a tym bardziej na komentarz względem nadzwyczaj bogatej wiedzy gościa o lokalnych osobistościach
Goszczący w Omaha szeryf szybko zebrał relacje świadków - Oni chyba nie uznają twojego autorytetu, Morgan. - Powiedział cicho James. - Powinniśmy według mnie znaleźć pozostałe ghule na komendzie. Z tyłu samochodu tego prawnika siedziała podobno jakaś azjatka, o czarnych prostych włosach, kojarzysz taką osobę? - - A dlaczego mieliby? Przecież nie istnieję - uśmiechnał się - Nie wszyscy działają w świetle reflektorów - Jedyna azjatka jaka przychodzi mi na myśl, to ta którą zostawiliśmy za sobą przy pałacu - Wrócę za kilka minut - szybko poprosił kierowcę o przewiezienie ulicę obok. W końcu nie mógł się pokazać w takim tłumie z ubraniem zachlapanym rozkładającą się krwią i z odrąbaną nogawką - Coś czuje że w taką interestującą noc jak ta to nie był wypadek, przyjrzę się temu bliżej. - James rzucił przed rozdzieleniem się, zbliżając się do zmasakrowanego trupa
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 11-07-2015 o 23:24.
|