Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2015, 17:59   #26
Okaryna
 
Okaryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Okaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputację
Po konsensusie na polanie cała gromada przeniosła się do niewielkiej jaskini. Wejście do niej było praktycznie niewidoczne i żaden z obecnych, poza Bojanem nie wiedział o jej istnieniu. Nie była ona duża, ale dość głęboka. Panował w niej przyjemny chłód i mrok.
- Dobra - zaczął Bojan - Teraz trzeba się zastanowić, co za skurwiel nam to wysłał i po co. Jakieś pomysły?
-Opcje nasuwają się dwie, przynajmniej tak od razu. - odezwał się marine - Albo mamy gdzieś tam przyjaciół, albo ktoś nas próbuje podkusić do porzucenia wyspy, perspektywą skutecznego tępienia Korpusu. W końcu niecodziennie widzi się rozczłonkowane zwłoki jednego z nich.
- Ktokolwiek to był to wie, że tu jesteśmy.. - mruknął pod nosem. Nie lubił jak inni tak dobrze wiedzieli gdzie się aktualnie znajduje, czuł się wtedy odsłonięty.
- To ktoś wyjątkowo mocny. - mruknął niby do siebie Bojan - Mam przeczucie, że to jeden z nas. Znaczy się nie człowiek. I coś mi mówi, że nasz nowy sąsiad maczał w tym palce. Nie wiem tylko po co. Zostawmy tu skrzynie, to priorytet. Walther nie może się dowiedzieć o jej istnieniu. Mogę na was liczyć?
- Jeśli chcesz, abym milczał to mnie jakoś zachęć - usmiechnął się paskudnie w odpowiedzi. - Dlaczego Misiasty tak bardzo nie może się o tym dowiedzieć?
- Nie ufam mu, choć uczynił mnie, przynajmniej w teorii swoją prawą ręką. Zakładam, że jak się dowie o śmigłowcu i skrzyni, to będzie chciał aby wszyscy zamknęli się w bunkrze. Będzie mu wtedy łatwiej wszystko kontrolować. A Misiasty, jak go nazwałeś coś kombinuje. On i ta niby niewinna i świętojebliwa lisica. Nie wiem jeszcze, co tu jest grane, ale Walther wie dużo więcej niż nam mówi. Był tu przed nami. Zna teren i okoliczne wyspy. Nie mówił nam na przykład, że są tu inne kolonie nadnaturali. A jak książę o tym wspomniał, to się niespecjalnie nawet zdziwił. Trzeba na niego uważać. Takie jest moje zdanie i mam nadzieję, że będziemy się trzymać razem.
-To na nadziei się skończy. Nie zamierzam brać udziału w tworzeniu konspiracji wewnątrz tej i tak kruchej “społeczności”. - komandos zdecydowanie nie popierał tego pomysłu. Choć perspektywa ukrycia w bunkrze mu się nie podobała, to plan Bojana również nie.
Prychnął słysząc odpowiedź Tygrysa.
- Ale misiu to już może kręcić na boku i zatajać fakty?
-Jeśli chcemy cokolwiek z niego wyciągnąć w tych kwestiach, musimy mieć cokolwiek co da nam podstawy do zadawania pytań. Inaczej możemy sami ściągnąć na siebie podejrzenia, że konspirujemy przeciwko enklawie. - khan nie zamierzał się ugiąć.
- Słyszałem, że łaki są naiwne, ale że aż tak? - odparł Bojan - Myślisz, że jak go zapytasz “Walther, a ty coś kombinujesz? Oszukujesz nas?” To odpowie ci szczerą prawdę. Znam go dłużej i wiem, że nie jest wobec nas do końca uczciwy. Ma jakiś interes w utrzymywaniu tej wspólnoty. Nie wiem jaki, ale ma. Zapytaj Luciusa… albo nie bo jak mi nie wierzysz, to jemu tym bardziej nie uwierzysz. NIe chcę cię namawiać do buntu, ani spiskowania. Chce po prostu, abyśmy razem rozwikłali o co w tym chodzi. Walther jest zbyt podejrzany, aby dawać mu do ręki kolejne atuty.
-Mogę coś zaproponować?- Kojot rozejrzał się,nie do końca pewny czy pozostali chcą go posłuchać.
- Może chce nas potem sprzedać Korpusowi w zamian za to, że dadzą misiom spokój? Jasna cholera, Bojan. Znasz go dłużej. Nie umiesz podjąć jego toku myślenia? Nawet szczątkowo?
- Mam pewne podejrzenia. Niestety miś ma nade mną przewagę. Ta wasza Umbra to jego królestwo. Myślę, że tam może się kryć rozwiązanie. Przynajmniej w pewnej części.
- Umbra.. - powtórzył sam do siebie. - To już musisz się ładnie uśmiechnąć do któregoś z łaków. Mnie osobiście nie podnieca ta dziwna sfera. Ale chyba się poobrażali za podejrzenia wymierzone w jednego z nich.
- Ja mam podstawy do zadawania pytań Waltherowi... - kojot westchnął w końcu, widząc, że inaczej nie zainteresuje ich swoim pomysłem.
- Złamałem jego zakaz. Poszedłem do tej całej zakazanej strefy dziś rano. Przekroczyłem barierę, choć wielu mówiło, że to niewykonalne. To co znalazłem w umbrze, powinno wystarczyć, by Walther powiedział nam całą prawdę. - Chłopak podrapał się łapą za futrzanym uchem i powoli zaczął przechodzić fizyczną metamorfozę, wracając do ludzkiej postaci. - Szczegóły zdradzę na zebraniu…. - O ile nikt nie chciał kojota zatrzymywać, to po prostu wychodzi on z jaskini i idzie w swoją stronę.
-Ciesz się chłopie że nie jesteśmy w wojsku. - wtrącił Michael. - Wygląda na to, że faktycznie mamy argumenty, by wyciągnąć coś więcej z Walthera. Skrzynka może nam pomóc dodatkowo, a jestem pewien że mimo mocnego snu, on też słyszał śmigłowiec i zainteresuje się tym, czy ktoś z nas śledził te wydarzenia.
Bojan wysłuchał słów Skowyta z lekkim zdziwieniem. Trudno było stwierdzić, co było jego źródłem. A gdy kojot zaczął wychodzić, staremu wampirowi niemal dosłownie opadły ręce.
- Miałem go za poważniejszego typa. Widać się pomyliłem. Trudno, niech idzie.
Mam nadzieję, choć coraz lichsze, że w was znajdę sojuszników.

-Naprawdę wierzysz, że ot tak spikniesz się z nami? Na tej wyspie nie jesteśmy twoimi wrogami, to prawda. Ale nie licz, iż znajdziesz w nas sojuszników dla swoich wampirzych machlojek. - Khan był prawdopodobnie nie mniej zdziwiony gadaniem Bojana, niż stary Tzimisce zachowaniem Śmieszka. - Jakkolwiek pokrętna jest ta sytuacja, zamierzam ją rozwiązać grając w otwarte karty. Jeśli to wszystko, to kładź się spać. Ja wychodzę i zabieram skrzynię ze sobą. - położył szczególny nacisk na ostatnie zdanie.
- Dlaczego tak wielki nacisk kładziesz na przechwycenie skrzyni? Aż tak cię ciekawi trup w niej? - zapytał kota po czym zwrócił się do Bojana.
Nic nie powiem, póki nie ma takiej potrzeby, chce zobaczyć co z tego wszystkiego wyniknie.
-Zabieram ją, by nikt nie nie mógł zataić tego co tu się stało, ani się wyprzeć. - wziął metalowy pakunek i ruszył do wyjścia.
- Stój - Bojan niemal natychmiast stanął mu na drodze. - Bądź rozsądny.
-Zejdź mi z drogi. Podjąłem decyzję i nie zmienię jej. - głos Khana robił się coraz bardziej warkliwy, to nie wróżyło dobrze. Pchnął wampira by móc ruszyć dalej.
Bojan był na to przygotowany. Gdy dłonie Khana dotknęły piersi Tzimisce, te po prostu wniknęły w jego ciało. Dosłownie stopiły się z ciałem kainity.
- Uspokój swój gniew - syknął Bojan.
Khan spróbował cofnąć rękę
Michael szarpnął się, ale jego ręce ani drgnęły. Na domiar złego poczuł potworny ból w kościach. Jakaś siła zaczęła je wyginać. Coś je od środka trawiło i przekształcało. Nie było to przyjemne uczucie. Ból poraził mózg Khana.
Teraz dopiero Tzimisce miał się dowiedzieć co znaczy gniew, który chciał “uspokoić”. Sylwetka Michaela urosła jeszcze bardziej, nabierając naprawdę przerażających gabarytów.
Khan spróbował się przemienić, ale coś poszło nie tak. Był połączony z Bojanem i najpewniej to właśnie zakłóciło transformację. Michael poczuł, że zupełnie nie kontroluje swojego ciała. Wolna dłoń puchła mu i kurczyła się na przemian. Każda zmiana powodowała potworny ból. Kręgosłup tygrysa wygiął się i sprawił, że upadł on na kolana. Klęczał przed Bojanem, który patrzył na niego z politowaniem. Ciało Khana było wykoślawione. Część zdołała się już przemienić, a reszta została w ludzkiej formie. Cały czas coś wykręcało jego kości.
Arinf po raz pierwszy widział efekty zniekształcenia na własne oczy i pomyślał, że chyba nie do końca tego chciał. Widok był paskudny, a na wyobrażenie bólu jaki teraz zapewne odczuwał łak aż go wzdrygneło. Musiał jednak przyznać, że jego szacunek do Bojana wzrósł wielokrotnie, a co do tygrysa… czuł nawet satysfakcje, że w końcu ktoś tej kici pokazał gdzie jej miejsce. Postanowił jednak nie ingerować w żaden sposób w to co się rozgrywało tuż przed nim.
Ból, ten diabeł wiedział jak go zadawać, ale to wyzwalało w Michaelu tylko dodatkowe pokłady wściekłości, buzował w nim pierwotny Szał. Moc furii wypełniła jego żyły, znów zaczął się zmieniać, tym razem o wiele szybciej niż ktokolwiek mógłby zareagować.
Khan zagryzł zęby. Zdławił piekielny, trawiący jego ciało ból. Wsłuchał się w bestię, jak w nim drzemie. Usłyszał wewnętrzny ryk tygrysa. Potworne monstrum zapragnęło wolności. Ostatkiem wolnej myśli Michael zapragnął rozszarpać przeklętego kainitę gołymi rękami.
Widok jaki po tym nastąpił był przepotworny. Zniekształcony khan zaczął znowu się przemieniać. Jego kończyny obrosły futrem, mięśnie spuchły, jak po śmiertelnej dawce anabolików. A przy tym wszystkim kości zaczęły się kurczyć i wykręcać. Uśmiech na twarzy Bojana i jego spokój były paraliżujące.
Khan ryczał z bólu. Krzyczała jego bestia i resztki jego człowieczeństwa ukryte, gdzieś w głębi umysłu.
Nagle coś strzeliło. Głośny trzask, a potem fontanna krwi wystrzeliła pod sklepienie jaskini. Mięśnie Micheala pękały jak napięte sznurki. Jeden po drugim. Trzask hukiem odbijał się od ścian pieczary. A temu wszystkiemu towarzyszył diaboliczny śmiech Bojana.
Kilka chwil później zapanowała cisza, która była jeszcze gorsza niż wrzask, jaki panował tu przed chwilą. Rozerwane na strzępy ciało Michaela leżało u stóp Tzimisce. Jedynie przedramię tygrysa ciągle tkwiło w piersi Bojana. Wampir wziął głęboki oddech i odrzucił ją od siebie na resztę ścierwa.

Kiedy ostatnio aż tak się przeraził? Rosjanin nie pamiętał, ale nie miał jakoś głowy o tym myśleć. Stał w bezruchu jak wmurowany. Jedyny łak przed którym potrafił się cofnąć a teraz zmienił się w, brzydko mówiąc, kupę parującego mięcha. Krew pachniała cudownie, ale wiedział, że jest skażona przez co tylko przewróciło mu się z żołądku. Był zażenowany tym jak każda część organizmu myślała teraz wyłącznie o sobie.
- O chuj… Bojan - i to by było chyba na tyle co do jego elokwentnej wypowiedzi.
- Ostrzegałem go - stwierdził krótko Tzimisce - Wcale nie chciałem jego śmierci, bo to wszystko komplikuje. Trudno, stało się.
Bojan spojrzał na ścierwo khana leżące u jego stóp.
- Wolałbym, aby nikt się o tym nie dowiedział - powiedział po chwili - Wierzę, że nie powiesz o tym, co tutaj zaszło. Pewnie wcześniej, czy później i tak to wyjdzie na jaw. Wolałbym jednak później. Teraz uzupełnię siły. Jeśli chcesz to się częstuj. - rzekł na koniec z uśmiechem.
- A ja wolałbym, abyśmy ustalili, że mnie tu nie było. Była mowa o skrzyni, a nie o trupach kłaków - odpowiedział. Spojrzał na truchło, bardzo go kusiło, ale w końcu zwalczył chęć posilenia się krwią kota. Jak najmniej wspólnego.. Bardziej bezpiecznie.
- Ja tu się tylko przekimam. Zrób z tym ciałem cokolwiek, wolę nie wiedzieć - ruszył w kierunku jakiegoś wygodnego kącika i uwalił na ziemi w celu odbębnienia w końcu swojego snu. Będzie trzeba spalić, albo chociaż utopić ciuchy po wszystkim.. I to była ostatnia jego świadoma myśl.
 
__________________
Once upon a time...

Ostatnio edytowane przez Okaryna : 14-07-2015 o 18:51.
Okaryna jest offline