Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2015, 20:36   #602
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Wygodnie? Witamy w naszej katedrze. Tylko spokojnie i bez nerwów, nie chcemy kłopotów i ty zapewne też nie. Poszukujemy jedynie wyjaśnień na nurtujące nas pytanie, kim jesteście i czego szukacie w tym mieście. Śmiało, wiemy, że jesteś wilkiem zdolnym do ludzkiej mowy i rozumiesz, co do ciebie mówimy, nie ma sensu udawać.
- Ale kim wy jesteście i czego chcecie!?
- To my zadaliśmy to pytanie.
Starała się mimo wszystko zachować spokój. Była związana i miała opaskę na oczach a Diritha nie było w pobliżu bo (bez urazy hihihi) nie wyczuwała jego zapachu.
- Naprawdę rozumiem, że wilk może budzić pewną niechęć i obawy, rozumiem, rozumiem, rozumiem, ale jestem tylko klerykiem i przyszłam pomodlić się do świątyni! – wyjąkała płaczliwie.
- A twój towarzysz?
Kiti nie wiedziała co powiedzieć. I tak pewnie widzieli jak Dirith i ona razem przybyli do miasta, przecież na pewno ich widzieli, a Dirith zaatakował tego kolesia…
- To jest mój pan – wpadła na taki pomysł ni stąd ni zowąd pod presją. – Podróżuję z nim.
- Jesteś niewolnikiem?

- Można tak powiedzieć. Mój pan daje mi dużo swobody, ale podróżuję tam gdzie on i jestem tak zwyczajnie jego medykiem, jako kleryk. Zwyczajnie przyszłam za nim do tego miasta. Nic tutaj nie robię konkretnego i niczego nie szukam! Przyszłam z moim panem. Pozwala mi odwiedzać świątynie i się modlić, no to poszłam się pomodlić.
- I zamiast się modlić zaatakowałaś kogoś?
- Musiałam, musiałam, musiałam, bo on chciał zabić mojego pana! – nagle stwierdziła, że to jest świetna linia obrony! – Chciałam go bronić! Nie macie pojęcia jak mój pan kara za nieposłuszeństwo! Gdyby się dowiedział, że nie próbowałam go bronić… nawet wolę o tym nie wspominać! Wolę już zaatakować nieznajomego! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale musiałam! Nie chciałam przecież nikogo zabić! Chciałam go tylko bronić, ugryźć agresora w nogę, szarpać i gryźć, żeby nie zastrzelił mojego pana!
- Hmf wierność podziwu….
- Nie macie pojęcia jaki mój pan potrafi być zły! – pisnęła. – Potrafi być bardzo, bardzo, bardzo zły! Gdzie on jest!? – dodała po chwili.
- Tym się chwilowo nie musisz przejmować.
- Ale żyje, żyje, żyje!?
- Czy nie byłoby lepiej dla ciebie, żeby nie żył?

- Ale przecież skąd mogę wam ufać!? Mój pan bardzo, bardzo, bardzo by się zdenerwował!
- Co byś zrobiła gdyby nie żył, hmmmm?
-N-nie wolno mi o tym myśleć i mówić, nie, nie, nie, gdyby mój pan się dowiedział!...
- Czyli mówisz, że niczego nie szukasz w tym mieście. Jednocześnie twój pan wydaje się mieć tutaj konkretne interesy do załatwienia. Wiesz coś o tym?
Oj. Zastanawiała się chwilę bo przecież jeśli nie wie nic, to nie jest im potrzebna żywa.
- Mój pan byłby bardzo, bardzo, bardzo zły! Ja tylko za nim chodzę i go leczę, dbam żeby nie chorował!
- A choruje na coś?
- Trochę, bo to przecież mroczny elf, a mroczny elfy nie za dobrze się czują tutaj na powierzchni. Naprawdę nie życzę wam źle, nie wiem nawet kim jesteście, jestem klerykiem! Jestem klerykiem Bieli! Nie mam złych zamiarów wobec obcych, ani innych przypadkowo napotkanych istot! Gdybym nie była dobrym wyznawcą Bieli, nie mogłabym przecież być klerykiem i leczyć mojego pana, ani nikogo innego! Nie chciałam nikomu zawadzić ani robić krzywdy, chciałam tylko obronić mojego pana, kiedy ten obcy osobnik chciał go zastrzelić!
* * *
- Wiesz co się mówi o klerykach? Że mają coś tam solidnie uszkodzone.
- To znaczy?
- Wystarczy popatrzeć. Ile razy widziałem zabawną scenę; postrzelony wróg pada na ziemię, a nasz kleryk podbiega do niego i zaczyna go opatrywać.
- Też mnie to zastanawiało szczerze mówiąc.
- Klerycy, mawia się, mają coś "dobrze" uszkodzone. W dobrym tego słowa znaczeniu. Są bardzo ambitni, bardzo uparci, uważają że są zdolni do wszystkiego i nie ma rzeczy niemożliwych, wyznaczają sobie niewykonalne standardy, są dla siebie zabójczo surowi, trzymają się swoich zasad ponad wszystko i za wszelką cenę niosą pomoc potrzebującym, nieważne, czy są dobrze traktowani czy nie, nieważne czy mogą zginąć, czy nie. Te chwalebne cechy wynikają często z bardzo traumatycznych przeżyć jakich doznali. Świat ich zawiódł, nikt im nie pomógł kiedy potrzebowali pomocy, więc sami stali się istotami niezmiernie silnymi, potężnymi, samowystarczalnymi, istotami, które same postanowiły naprawić świat, skoro nikt inny nie potrafi. Klerycy stali się tak potężni, iż tak naprawdę nikogo i niczego nie potrzebują, a świat który sobie sami naprawiają tworzą sami dla siebie według własnych zasad. Jeśli zechcą ocalić wroga, nikt ich nie powstrzyma. Dlaczego mieliby chcieć ocalić wroga? To jest dobre pytanie. I właśnie - kleryk widzi coś, czego my nie widzimy, tę cząstkę jego własnego świata. On widzi i wie kogo da radę ocalić kogo nie. Dlaczego kleryk lubi ratować, nawet wrogów? Są na to zabawne teorie. Jedna z nich mówi, że klerycy częściowo podświadomie lubią przebywać w towarzystwie istot doznających bólu i cierpienia. Wynika to z tego, że jak mówiłem, oni sami doznali kiedyś traumatycznych doznań. Nie czują się wtedy tacy samotni i porzuceni z własnym bólem i wspomnieniami zakodowanymi w podświadomości. Podobno leczenie innych istot przynosi ulgę im również im samym. Jest to też być może ciche wołanie o pomoc i smutne wyczekiwanie. W świecie kleryków, świecie idealnym i ułożonym, dobrem odpowiada się za dobro i kleryk podświadomie ma nadzieję że jeśli pomaga rannym, inni pomogą jemu gdy to on będzie ranny. Problem w tym, że on już jest ranny i nosi te rany w duszy, nikt ich jednak nie widzi i pomoc nie nadchodzi. Ratowanie wrogów może być aktem desperacji i poszukiwaniem nowych rozwiązań i pomocy gdzieś indziej, po prostu. Takie są teorie. Nie wiem. Z drugiej strony, żadne z nas nie byłoby zdolne do tego, żeby zachowywać się jak kleryk. To wspaniałe i tajemnicze istoty. Trzeba pamiętać, że prawdopodobnie, bardzo skrzywdzone istoty po traumatycznych przejściach, które teraz nie boją się śmierci i zrobią wszystko żeby uratować tego, kogo chcą uratować. Ratują go po to, aby żył. Być może widzą w nim cząstkę siebie i jest im z tym lżej.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline