Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 16:48   #7
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Witam wszystkich na pokładzie!

Człowiek sprawiedliwy nie patrzy na bliźniego, o którym decyduje swoimi oczyma, ale z punktu widzenia etosu, któremu jest wierny...


Sławny. Jeżeli można było takim nazwać kogokolwiek na Gehennie był to nikt inny jak James Baker. Mężczyzna średniego wzrostu, bardzo dobrze zbudowany, z piwnymi oczami i krótkimi, ciemnymi włosami. Człowiek, którego świat poznawał z dnia na dzień za pośrednictwem prasy, telewizji, sieci i radia. Tajemniczy „Ghost” stał za zaginięciami niemal stu osób, wśród których byli uniewinnieni prawomocnym wyrokiem ludzie podejrzani głównie o morderstwa, gwałty oraz zamachy terrorystyczne. Baker był jedną z pierwszych na świecie osób, której akta liczono w tysiącach stron, a której nie udało się ująć.

Jego historia zaczęła się w pięknym, zdrowym stanie Teksas kiedy na gospodarstwo jego ojca włamała się trójka uzbrojonych po zęby psychopatów. Czteroletni, niewinny chłopiec siedział w szafie kiedy napastnicy zabijali jego siostrę, gwałcili i zarzynali matkę i katowali na śmierć ojca. Chłopiec trafił do sierocińca, w którym pierwsze słowa wydusił dopiero po pół roku. Los sprawił, że w wieku siedmiu lat przygarnął go inny pokrzywdzony przez świat człowiek - Thomas Rider. Bogaty prawnik stracił rodzinę w ogniu krzyżowym mafii, której żołnierze wyszli po kilku miesiącach na wolność. Rider poświęcił cały majątek aby zrobić z Jamesa Bakera człowieka będącego przy śmierci tych, którzy w pewien sposób wysmyknęli się spod ostrza sprawiedliwości. Zimny, nieustępliwy, opanowany zabójca kroczył wszędzie tam gdzie panowało bezprawie. W gazetach jego sprawa przewijała się przez dobre dziesięć lat zanim został złapany. Ostatnie wydania z jego sprawą sprzedawały się w rekordowych w skali globalnej nakładach.

Jak został złapany? O tym nie wie nikt. Dziwnym trafem człowiek organizujący obozy przetrwania dla sportowców, bogaczy i turystów, na którego tropie nie była żadna jednostka, ani na którego nie padał nawet cień podejrzeń, nagle został skazany na karę Gehenny z niebywale niskim numerem. Jedni uważali, że Ghost sam się przyznał aby odpokutować, a inni, że chciał kontynuować swoją misję na wysłanym w kosmos więzieniu.

Po uwolnieniu się spod kontroli STRAŻNIKA James został - niemal honorowym - członkiem gangu Rimshank Rippers. Szefostwo gangu oraz wszyscy jego sojusznicy zawsze mogli liczyć na usługi Ducha, który był... przede wszystkim dyskretny. Większość uważała, że Baker był pozbawiony empatii. Nigdy się nie gniewał, nie denerwował, nie uśmiechał ani nie płakał. Od czasu uwolnienia nikt nie dostrzegł u niego chociaż krzty emocji. Nikt też nie usłyszał od niego słowa, ale bywali tacy, którzy twierdzili, że rozmawiał ze swoimi informatorami, a jego głos był równie obojętny jak mimika ciała.


Zabijanie w odciętym sektorze było zakazane i James - jak mało kto - zastosował się do tego zakazu na tyle, że ograniczał stosowane przemocy w stosunku do bliźnich do absolutnego minimum. Baker bezpodstawnie nie bił, nie gwałcił, nie mordował, a co więcej pilnował aby inny trzymali się tego zakazu. Z jedynie sobie znanych powodów Ghost nie chciał mieć na karku demona. Mimo iż przynależność do gangów w izolowanym sektorze zatarła się to ludzie z Rimshank Rippers nadal mogli liczyć na więcej ze strony Ducha niż pozostali. Nie wiedzieć czemu Ghost nie chciał zapomnieć z kim walczył ramię w ramię o pozycję i przetrwanie ekipy.

Śmierć Lulu spłynęła po Bakerze jak po kaczce. Nie był on zły, nie cieszył się. Przyjął to z cechującą go obojętnością. W głębi duszy Ghost żałował, że nie przyjrzał się więźniowi, ale poza nim był co najmniej tuzin równie emocjonujących resztę bandytów. Ghost udaremnił siedem zamachów na życie od czasu wprowadzenia zakazu co było liczbą całkiem sporą, bo ten obowiązywał od około miesiąca. Unieszkodliwianie innych bez zabijania ich było dla Jamesa na tyle nowe, że postanowił zmienić dziedzinę swojego treningu utartego od dobrych kilku miesięcy. Normalnie Duch od razu zająłby się poszukiwaniem winnego, ale...

- Jest sprawa Ghost. - głos Zanzibara był pewny i wyraźny. - Zbieramy ekipę, która dotrze do sektora Z-1907. Za robotę dajemy tygodniową porcję żarcia i wody. - spojrzenie Jamesa potrafiło zmrozić niejednego, ale zastępca szefa sektora nie był byle cieniasem. - Na miejscu trzeba coś naprawić. Sprawa jest poważna, bo bez tego zdechniemy w ciągu trzech dni.

Zanzibar nie był pewny czy przekonał sławnego Rippersa, ale doskonale wiedział, że na odpowiedź Ducha nie miał co czekać. Byłoby to marnowanie czasu, którego ostatnio miał kurewsko mało... Opanowany zabójca błyskawicznie przeliczył liczbę więźniów, która coraz mniej zaczynała mu się podobać. Osiemdziesiąt cztery to mało, ale nadal więcej niż zero.

Kiedy tylko został sam Duch zaczął się przygotowywać do wyjścia. Na statku był znany z idealnie dostosowanego kombinezonu więziennego. Jego szary kolor był niesamowicie dobrym kamuflażem w cieniach Gehenny, a poszarpane miejscami elementy były przyczepione w sposób gwarantujący rozmycie sylwetki ludzkiej. Ghost wiedział, że ludzkie oko reagowało na humanoidalny kształt niemal tak czule jak na ruch. Kusza mężczyzny była bronią cichą, celną oraz diabelnie niebezpieczną. Każdy kto chciałby ratować się wejściem w zwarcie przekonałby się dlaczego James Baker był kojarzony ze szczytem nożowników swojego gangu.


Poza ciuchami i bronią Ghost wyróżniał się na tle reszty obojętnością zapachu. Mężczyzna doskonale posługiwał się swoim zestawem higienicznym, którego wykorzystanie gwarantowało mu anonimowość woni. Mało kto na Gehennie mógł się pochwalić, że widział Ducha brudnym czy śmierdzącym. Do takich spraw ekspert od przetrwania podchodził niezwykle pedantycznie. Dziwnym byłoby gdyby tak rozpoznawalny więzień nie trenował swego ciała. Wielu więźniów widziało jego popisy w "Cyrku". Miejscu, w którym panował jego gang i w którym ciała nawykłe do niesamowitych wyczynów popisywały się niewyobrażalną zwinnością i gibkością. Ba. Wielu zakładało się kto poczyni bardziej niewyobrażalne manewry akrobatyczne. Duch zwykle takie zakłady wygrywał.

Na Gehennie było jednak wielu sprawnych, silnych gości. Było od groma twardzieli i pomruków. Nikt jednak nie łączył takich umiejętności ze sprawnością w skradaniu się, ukrywaniu oraz znajomością korytarzy Gehenny, która u Ghosta wykraczała poza pojmowanie większości osadzonych. Wielu dałoby sobie rękę uciąć, że Duch codziennie poruszał się jedynie sobie znanymi drogami. Mylili się. W odciętym sektorze jeszcze kilka osób znało te trasy, ale nikt nie był tak rozpoznawalny jak on. Ten człowiek dałby naprawdę wiele aby być szarym więźniem, ale czas - jak to on - nie dał się cofnąć.


W największym pomieszczeniu sektora - pralni - zebrała się grupka siedmiu osób. Ghost zajął pozycję na uboczu pozornie nie zwracając na siebie uwagi. Stał w ciszy gotowy na wszystko. Każdy kto go znał wiedział doskonale, że ten skurczybyk był przygotowany na wyprawę nawet jakby ta miała zacząć się za 10 minut. James Baker przyglądał się ludziom wzrokiem równie obojętnym jak oczy gotowanego właśnie Lulu. Duch - mimo braku emocji - intensywnie myślał zastanawiając się dlaczego góra odciętego sektora zebrała w jednej sali tyle koloru i udziwnień. Czyżby życie całej odizolowanej społeczności miało zależeć właśnie od nich? Jeżeli tak przydałby się Duchowi dzień czy dwa na dodatkowe przygotowania... Zabójca przyglądał się pozostałym z nieodgadnionym wyrazem twarzy - o ile ta mogła kryć za sobą coś więcej jak obojętność.

Hiroshi Yamada był Azjatą, którego prawdziwe oblicze ciągle przysłaniała czarna chusta. Wysoki, napakowany i czujny. Hiro był kimś kogo należało się bać zawsze - o ile miało się chociaż odrobinę instynktu przetrwania. Ghost szanował go za wysoko rozwinięte zdolności poznawcze, wierność własnemu kodeksowi i sprawność fizyczną. Ta ostatnia w połączeniu z dobrze pracującym mózgiem czyniła z niego bardzo dobrego sprzymierzeńca w wyprawie, w której mieli wspólnie wziąć udział.

Miguel Alvaro był cichym, nie wchodzącym nikomu w drogę mężczyzną. Ostatnio ponoć zabił Grubego Joe, który był przesiąkniętym przemocą skurwysynem. Na ziemi za dnia zajmował się kulturystyką, a w nocy zabójstwami, gwałtami i złodziejstwem. Taki człowiek byłby wysoko na liście Ghosta gdyby tylko nie zakaz zabijania w odciętym sektorze, do którego Baker się zastosował. Sam Alvaro na ziemi był zamieszany w bestialskie morderstwo swojej żony i dwójki dzieci. James chciał się przyjrzeć tej sprawie, ale za szybko został zamknięty. Tak wielu spraw nie zdążył dopiąć...

Erik Ponti był dziwnym człowiekiem. Sprawnym fizyczne, prowadzącym ze sobą niecodzienne, nasączone przemocą i wulgaryzmami monologi. Potrafił stwarzać pozory nieobecnego jednocześnie będąc czujnym niczym drapieżnik na swym rodzimym terytorium. Ghost wiedział, że był winien wielu mordów, ale na Gehennie nie to czyniło z niego tego kim był. Ponti w przeszłości musiał być żołnierzem, u których olbrzymi nacisk kładło się na hierarchię. Eric nie miał powodów aby wybijać się ponad tłum, ale dla Ghosta był w nim bardzo widocznym, odczłowieczonym skurczybykiem. Takim, który cenił ponad wszystko własne przetrwanie.

Douglas Brenner był facetem znerwicowanym, od którego można było wyczuć smród fajek, które palił z olbrzymim zamiłowaniem. Oczko należał do najlepszych fachowców w unikaniu kamer, oszukiwaniu alarmów, skradania i ukrywania się. Gdyby nie jego słabe nerwy i rozbiegany wzrok byłby niemalże podobny do Ducha, którego szacunek swoimi czasy zyskał. Brenner nie był pozbawiony emocji, a zatem można mu było ufać w nieco większym stopniu niż większości więźniów.

Petra Orlov była jeszcze dziwniejsza od reszty. Ubrana w kolorowe szmaty, z niecodzienną fryzurą i co najmniej tuzinem kolczyków wyglądała jak przerośnięta lalka dla hipsterów. James wiedział, że dziewczyna nie znosiła spoczynku i ciągle gdzieś gnała. Była mocno uzależniona od... Chyba od każdego gówna jakie wyprodukowała i wyprodukuje Gehenna. Z obecnych na liście Ghosta byłaby na szarym końcu.

Fixer pojawił się nim Ghost zdążył się przyjrzeć Aidanowi Danielsowi. Spock mógł poczekać w przeciwieństwie do nowości, które przyniósł im szef sektora. Okazało się, że uszkodzone zostały systemy podtrzymywania życia i przez to trzeba wybrać się do sektora Z-1907. Wyprawa miała się zacząć za dwie godziny. Poza tym Fixer poruszył sprawę śmierci Lulu oraz pomocy Szamance. Ta ostatnia była całkiem ciekawym nabytkiem na sojusznika, ale Duch miał już inne plany. Musiał upewnić się co do trasy, przygotować sprzęt, swoje ciało i znaleźć tego kto wypruł duszę z Lulu. Nikt nie powinien łamać zakazów - szczególnie kiedy ich przestrzeganie było po drodze znanemu nożownikowi.

 
Lechu jest offline