Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 18:57   #177
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Morgan szybkim krokiem wszedł w zaułek gdzie był umówiony z Rainwaterem; dwie minuty po czasie, ale bez pokrwawionych i poszarpanych ubrań. Zatrzymał się w cieniu; nawet pomimo jazgotu zaaferowanego tłumu zebranego koło wypadku na ulicy obok usłyszał pojedynczy ludzki oddech w głębi uliczki.


- Ah, Morgan, nareszcie jesteś - na oko trzydziestoletni Leo James Rainwater powiedział szybkim, nerwowym głosem. Jego aura unikalna aura jakby na chwilę straciła swoją spójność - Co się tam stało? - pokazał w stronę wypadku w okół którego kręcili się już i policjanci, i strażacy
- Przepraszam; problemy dzisiejszej nocy zmusiły mnie do nadrobienia paru kilometrów - łagodnie odpowiedział - zerknął przez ramię we wskazywanym kierunku - Wypadek samochodowy. Ktoś upolował kolejną osobę z naszego podwórka - zapauzował na chwilę - co prowadzi nas do pewnej kwesti. Mianowicie to miejsce niekoniecznie jest bezpieczne -
- To ten zmiennokształtny wampir o którym tyle się słyszy? Najciemniej jest pod latarnią. Zresztą jak się tu pojawi to będziemy mieli go szybciej z głowy.-
- Albo oni nas. Odnoszę wrażenie że to wasz problem jest tym większym. Wręcz nadrzędnym w stosunku do naszego. -

- To nasz problem, dotyczy nas wszystkich. Wampiry też będą dotknięte i to mocno, obojętnie jak bardzo go zignorujecie.-
- Jak na chwilę obecną, to przeważa opcja zaangażowania się. Po drugiej stronie niż wasza. Wilkołak-morderca kwadrans temu jakoś wcale nie przekonał moich ziomków. -

- Serio chcesz sobie sam nałożyć obrożę? Wilkołak? Jak wyglądał? Przedstawił się? Nic o tym nie wiem - powiedział wyraźnie zdziwiony. Aura znów zafalowała, tym razem mocniej
Morgan w wielkim skrócie opisał wilkołaka który pojawił się w Josly Castle - A co do obroży...spróbuj to ująć inaczej. Zanim usłyszy to ktoś mniej cierpliwy niż ja... urwał, czując się jak w ciszy przed burzą która zaraz się zacznie - Mam bezpieczne miejsce ulicę obok, a tutaj zaraz coś się stanie - teraz Morgan pozwolił nerwom wyjść w jego głosie; Leo miał zrozumieć wagę problemu

W tym momencie po drugiej stronie zaułka. Odwróciła się w stronę Morgana i zaczęła biec, po drodze rosnąc o kilkanaście centymetrów. Nawet przy skąpej wiedzy Tremere nie było wątpliwości że to wilkołaczyca. Wkurwiona wilkołaczyca.
- Gadaj kurwa! Gdzie go widziałeś! Już bo ci wyrwę te jebane kły! -
- Kogo? - Morgan wrzasnał cofając się kilkanaście kroków i stając obok Rainwatera
Rainwater w geście wyciągnął ręce i krzyknął coś w nieznanym języku. Morgan nie zrozumiał nic, nie bez powodu wywiad używał języka indian jako szyfru podczas wojny. Kobieta się zatrzymała, ale widać że to chwilowy stan, jedno nieostrożne słowo i może znów wybuchnąć
- Ten wilkołak którego widziałeś zaginął jakiś czas temu - powiedział Rainwater - Porwał go Viktor Brack. Mówisz że polował na wampiry? -
- Wilkołak uciekł dachem z Joslyn Castle po okrutnym zamordowaniu Richmonda - Morgan nieco się uspokoił. - Tak jak powiedziałem, wasz problem stworzył nasze problemy - zwrócił się ponownie do Rainwatera
- Czyli ten wasz niedźwiadek współpracuje z Brackiem! Niech to! Jest gorzej niż myślałem -
W tym momencie pojawiają się jeszcze trzy postacie, dwie w bliźniaczych formach naprawdę wielkiego rudo-czerwonego wilka. Trzecią postacią jest kolejna indianka ubrana w tradycyjny strój. Ona wyszła ze świata duchów inaczej niż reszta - widać było rozdarcie rękawicy i można było zaobserwować dziwny świat za jej plecami. Później ręką zaszyła dziurę, która “się zrosła”
- Brack i Buffet organizują …- spojrzał na Rainwataera i jakby znajomą nastoletnią indiankę - Czy to nie miało być spotkanie w cztery oczy? -
Rainwater bez słowa pokazał na róg uliczki. Adam dojechał właśnie na miejsce wypadku. Indianki rozmawiają w swoim języku, ta bardziej nerwowa znowu trochę się uspokoiła.
- Ostatnia szansa na spokojną rozmowę - rzucił z szelmowskim uśmiechem wskazując przeciwny koniec uliczki - A więc wasza szansa na dogadanie się szybko i sprawnie właśnie drastycznie spadła. - westchnał widząc odmowny gest maga - Pamiętaj co mówiłem- wyszedł nieco z bocznej uliczki i charakterystycznym szeptem zawołał nowo przybyłego - Adamie, tutaj! -
- Dobry wieczór Panństwu Możliwe że nie jest to najbardziej dyplomatyczny początek negocjacji ale nigdy nie lubiłem polityki a chcę zadać panu jedno pytanie i spojrzeć wam w oczy kiedy usłyszę odpowiedź Panie Rainwater:
Jak to jest żyć ze świadomością że zniszczył Pan ludzką cywilizacje ?! Wasza bomba atomowa jest jak “Strzelba Czechowa!” W końcu wystszeli nie ważne czy będzie to jutro czy za lat dziesięć lub sto! Ludzkość nie przetrwa a to o mojej rasię mówią potwory. -
syknął - Jednak nie mogę pozwolić na powtórkę z Obozu Oświęcimskiego w żadnym wydaniu wciąż uważam że jest Pan godny najwyższego potępienia jednak nie mogę przymykać oczu na zło innego rodzaju. Dlatego mimo mojej osobistej niechęci jak również sprzeciwu niektórych z moich poddanych jestem gotowy na wspópracę. Z Sabatem poradzimy sobie sami wy profesorze zdaje się macie jakieś niesamowite zdolności co może pan zaproponować I jakiej wspópracy oczekiwaliby pan w zamian ? Chciałbym też zrozumieć dlaczego wy Lupini pracujecie z tym niszczycielem? Co jest gorszego od bomby atomowej? -Spytał czerwonoskórej jednocześnie przyznał moc krwi aby spojrzeć na aurę rozmówców i ocenić ich reakcje na jego słowa. -
Fraktalowa aurą?! Jak to w ogóle możliwe? Co z ciebie za twór Rainwater? -
Spytał wyraźnie zszokowany Regent. Żałował że jego dary krwi nie mogą zmusić tych dziwadeł do odpowiedzi naprawdę pragnął poznać odpowiedzi na swe pytania i zrozumieć ich motywacje.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline