Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 23:13   #2
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Ostatnie dni a nawet tygodnie nie były dla Jii zbyt łaskawe. Praca całkowicie ją absorbowała. Nie miała zbytnio czasu dla córki, co tylko potęgowało jej poczucie winy. Wielogodzinne zmiany, dyżury, akcje, do tego raporty pisane do bezczelnie wczesnych godzin porannych.. To wszystko powodowało, że ostatnimi czasy praktycznie nie widywała córki. Sama sobie taki los wybrała, nie narzekała więc. Zadzwoniła do matki, czy po raz kolejny by jej nie pomogła. Kiedyś Jia wynajmowała nianię i to niejedną. Jednak nie miała do nich zaufania za grosz. Nikt nie potrafił zająć się małą Io tak, jak jej babcia. Tym razem miało być dokładnie tak samo.
- No pewnie przywieź ją - głos starszej kobiety odezwał się w słuchawce.
- Mamo, przepraszam… - Jia próbowała się jakoś wytłumaczyć.
- Doskonale wiem, że gdybyś nie musiała, to byś najchętniej do mnie nie zajeżdżała - zażartowała kobieta. Całkiem nieświadomie sprawiła jednak przykrość dziewczynie.
- To nie tak, po prostu mam wyrzuty sumienia, że jak się coś dzieje, to ciągle ciebie angażuję.
- Nic się nie martw, pójdę z Io do parku, stęskniłam się już za nią, a ona pewnie za naszą czworonożną pociechą.


***
Następnego poranka, właściwie to bladym świtem, Jia odwiozła córkę do swojej matki. Ileż ona jej zawdzięcza! Pewnie nigdy nie będzie w stanie choć po części jej odpłacić za wszystko, co matka dla niej robiła. Pięciolatka wpadła do domu babci na upragnione śniadanie. Jak zwykle czekały na nią naleśniki na słodko. Wspomnień czar, także dla pani detektyw.
- Mamusiu, a kiedy po mnie przyjedziesz? - Io spoglądała swoimi ciemnymi oczętami na Jię po tym, jak wszystkie naleśniki zostały już zjedzone, a sok dopity do dna. Kobiecie aż serce miękło, bo ciężko było jej tak na dobrą sprawę określić się jakkolwiek. Kobieta westchnęła cicho i przeczesała swoją córkę po włosach.
- Ej, zepsujesz mi warkoczyki! - młoda oburzyła się i nadęła policzki.
- Przepraszam, słońce - Jia ucałowała pierworodną w czubek głowy - Nie nadymaj się tak mówiłam Ci już.. - kobieta złapała pieszczotliwie swoją pociechę za policzek. - Wiesz dobrze, że jak tylko będę mogła, to do Ciebie przyjadę. Na razie będziesz u babci. Mam nadzieję, że pomożesz jej wyprowadzać Xi na spacer, co? Babcia mówiła, że chciała iść z tobą do parku.
Jia spojrzała jeszcze raz na młodą pięciolatkę. Kiedy ten czas minął? Pamiętała jeszcze siebie prawie toczącą się przez zatłoczone ulice miasta do pracy. Wtedy jeszcze nie miała pojęcia, że sprawy tak mocno się skomplikują. Żyła z nadzieją, że razem z ojcem dziecka stworzą rodzinę. Choć z drugiej strony może to i lepiej, że odszedł? Kobieta otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na pięciolatkę, która właśnie biegła pobawić się z psem a potem na swoją matkę. Podeszła do niej i pocałowała ją w policzek.
- Dziękuję, raz jeszcze… Tu macie na jakieś rozrywki i wydatki. Gdyby się coś działo, to dzwoń.

***

W kilka chwil później Jia jechała już w kierunku centrum. Po drodze, zanim dotarła na komisariat, wstąpiła do zaprzyjaźnionej śniadaniarni. Kupiła to, co zwykle: dwie kanapki i kawę. Musiała postawić się na nogi. Znów nie przespała nocy, a czuła podskórnie, że czeka ją kolejny, niezbyt łaskawy dzień. Szef ostatnio miewał muchy w nosie i nic mu nie odpowiadało. Ale miał też ku temu powody: ciągle siedząca na głowie prasa, niewyjaśnionych kilka istotnych spraw, bagno za bagnem i czas. Czas grający na ich niekorzyść.
Kiedy tylko przestąpiła próg komisariatu, od razu wezwano ją do Lwa. Skrzywiła się w duchu, bo wiedziała, że to niczego dobrego nie wróży. Rzuciła swoją torbę i kanapki na swoje biurko. Kawę nadal trzymała w dłoni i popijając ją, weszła do szefa. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła obcą personę siedzącą przy biurku.
- Witaj - zwróciła się do swojego szefa, później spojrzała na Stonesa, skinęła w jego stronę głową i rzuciła w jego stronę krótkie: - detektyw Lung.
Jakiekolwiek dalsze dywagacje i uprzejmości z całą pewnością mogli zostawić sobie na później. Na ten moment kobieta widziała, że Ed, jeśli nie zacznie, to za chwilę wybuchnie niczym Pektu-san w szczycie swojej formy. Stanęła więc przy biurku i zerknęła na to, co Woo miał im do pokazania. Wzięła raport i dość szybko przyswoiła jego treść. Przy okazji słuchała także swojego przełożonego. Kolejne bagno. Ale czyż sama tego nie chciała?
Po chwili kobieta przysiadła na brzegu biurka. Skupiła swoją uwagę na zdjęciach, papierach oraz raporcie. Sprawa musiała być poważna, skoro dostali do pomocy kogoś z zagranicy.
Poczekała, aż jej szef opuści pomieszczenie. Podrapała się po czole. Upiła trochę kawy.
- Witamy w Hong Kongu, panie Stones - powiedziała dość oficjalnie. Następnie oderwała się od biurka i zaczęła składać papiery. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w zdjęcie paszportowe zaginionego. Potem dopiero się odezwała - Zapraszam na śniadanie. Znam jedno dobre miejsce, gdzie będzie można pogadać.
Za chwilę na komisariacie zacznie się młyn. Każdy będzie chciał od każdego cokolwiek. Gwar, przepychanki przekrzykiwania, wszystko w imię najważniejszych celów: dotarcia do prawdy. Ten czas, jeśli rzeczywiście nie musiało się tu siedzieć, lepiej było spędzić w miejscu bardziej spokojnym.
 
Narina jest offline