Kiedy Maxine powróciła w miarę do zmysłów i zaczęła rozróżniać otaczający ją świat. Zdała sobie sprawę, że od dłuższego czasu słyszy czyjś krzyk. Początkowo myślała, że to jej umysł sprawia jej figla i raczy ją fantomami wspomnień. Jednak nie. Krzyk był realny, tak samo jak ból przy każdym kroku.
Jęki dochodził z całkiem niewielkiej odległości. Maxine rozejrzała się po pomieszczeniu w którym była i wtedy zauważyła schodu prowadzące w dół.
Ruszyła w tamtą stronę. Krzyk stał się wyraźniejeszy. Ostrożnie zaczęłą schodzić powoli na dół. Z każdym kolejnym stopniem ludzki jęk stawał się coraz wyraźniejszy.
Maxine uderzyło jednak coś jeszcze. Nasilający się z każdą chwilą trupi odór. Obrzydliwy fetor rozkładających się ludzkich ciał. Jej żołądek nie wytrzymał i zbuntował się. Soki trawienne podeszły jej do gardła. Maxine wypluła resztki kwaśnej śliny i zaczęła się zastanawiać, czy da radę iść dalej.
I wtedy usłyszała głos mężczyzny:
- Pomocy! Hop hop! Tu jestem! Pomocy!
- Kto tam? Gdzie pan jest? - zawołała kobieta. Maxine nie miała ochoty iść głębiej w ten smród, który wywracał jej żołądek do góry nogami. Ale nie mogła też zlekceważyć ludzkiego wołania o pomoc. Tylko czy to naprawdę wołał ktoś potrzebujący czy może jej prześladowcy szykowali kolejną niespodziankę….
- Tu jestem! - padła odpowiedź z dołu - Pomóż mi! Błagam.
Walcząc z własną słabością Maxine ruszyła w stronę, z której dobiegał głos. Nie umiała inaczej. Starała się oddychać ustami, tak aby nie wdychać nosem fetoru. Była gotowa na wszystko. To co zrobiły z nią te dwa potwory… Tego nie zapomni nigdy.
Każdy krok to była dla niej męczarnia zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Schody zdawały się nie mieć końca
.
Gdy Maxine stanęła w reszcie w piwnicy przez długą chwilę przyzwyczajała wzrok do półmroku. Kiedy oczy przywykły, kobieta natychmiast pożałowała, że tutaj zeszła. W pomieszczeniu leżały poskręcane w dziwnych pozach ludzkie ciała. Byli wśród nich zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Wszyscy byli martwi.
Wszyscy oprócz jednego, który jeszcze chwilę temu wołał o pomoc. Maxine wiedziała, że nie będzie w stanie wyszukać go w tej masie ludzkiej padliny. A na jej i jego nieszczęście przestał się on odzywać.
To był przerażający widok. Nie była jednak naiwna.
Nawet gdyby udało jej się odszukać mężczyznę, który jeszcze parę minut temu wołał o pomoc i tak fizycznie nie byłaby zdolna żeby pomóc mu się wydostać. Musiała sprowadzić pomoc z zewnątrz. Zdobyć od kogoś telefon, tylko wtedy w ogóle do czegoś się przyda. Jeśli sama straci przytomność nikt jej nie odnajdzie ani nie pomoże tym nieszczęśnikom tutaj.
Decyzja została podjęta. Maxine zawróciła z nadzieją, ze w ogóle uda jej się stąd wydostać.
Z ciężkim sercem Maxine zawróciła i ruszyła z powrotem na powierzchnię. Na szczęście nie słyszała za sobą już żadnych krzyków, czy wołania o pomoc. To na pewno zachwiałoby jej postanowieniem. z wielkim trudem wyszła na powierzchnię.
Widok jaki ujrzała na zewnątrz budynku wcale nie dodał jej otuchy. Znajdowała się w jakieś zniszczonej przemysłowej dzielnicy. Być może nawet na terenie jakieś upadłej fabryki. Wokół walały się sterty gruzu, nawianych śmieci i potłuczonego szkła. Na ścianach namalowane były jakieś nic jej nie mówiace hasla i znaki. Zapewne jakieś oznaczenia tutejszych gangów.
Maxine zapamiętała oznaczenie i wygląd budynku, w którym ją torturowano… bądź porzucono. Miała nadzieję wrócić do niego i chociażby umożliwić pomordowanym godny pochówek.
Nie mając żadnego punktu orientacyjnego ruszyła na chybił-trafił przed siebie.
Stąpała ostrożnie, gdyż każdy kolejny krok mógł się dla nie skończyć upadkiem i utratą przytomności. Po kilku minutach udało jej się dotrzeć do najbliższego skrzyżowania. Wychyliła się za rogu budynku i rozejrzała wokół. Krajobraz nie zmienił się przed sobą miała kolejne zrujnowane i zdewastowane budynki i sterty walających się śmieci.
Nagle kątem oka zauważyła jakąś postać, która na jej widok ukryła się za wyłomem.
- Halo! Pomocy!!! - zawołała. Maxine było już wszystko jedno. Ktokolwiek by nie chował się za załomem był jej jedyną nadzieją w tym rozpaczliwym położeniu. Traciła siły, była ranna, obolała i miała wszystkiego dosyć...